piątek, 31 sierpnia 2012

Dopiska - koniec.



DOPISKA :

Pomierzwiłam włosy Liam'a, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. Payne spojrzał na mnie, a ja zrobiłam z ust dziubek.
- Powiedz tylko, czy mnie kochasz? - Li uniósł brwi ku niebu i owinął sobie kosmyk moim ciemnych włosów w około swojego palca.
- Kocham, ale tylko troszeczkę. - Pokazałam mu język, a on wykrzywił usta w grymasie. - Kocham nad życie. - Szepnęłam. Chłopak cicho zachcichotał i lekko musnął moje usta, po chwili pogłębiając pocałunek.
- Też cię kocham. - Odszepnął, kiedy się od siebie oderwaliśmy.

05.05.2013 rok.
Drogi pamiętniku, nie uwierzysz co się dzisiaj stało! Matt wybaczył mi wszystko! Rozumiesz? Wszystko to, co zrobiłam, źle, a sam wiesz, że nie było tego mało. Teraz spędzamy każdą wolną chwilę razem. No... Może nie każdą, bo przecież mam też Liam'a, którego kocham nad życie. Ale, kiedy poprosiłam chłopców, żebyśmy spotkali się w trójkę, zgodzili się. Oh, właśnie Liam przyszedł i zagląda mi przez ramię co tu wypisuje. Spadaj, Payne! Okej, idziemy na seans filmowy do Matthew'a. Trzymaj kciuki, żeby było dobrze. Do napisania.

10.06.2013 rok.
Pamiętniku, wybacz, że nie pisałam do Ciebie przez ponad miesiąc, ale z Matt'em coraz gorzej... Kiedy byliśmy u niego na seansie filmowym było mu słabo. Wtedy zabrali go go szpitala i nie wyszedł stamtąd do tego czasu. Lekarze mówią, że chyba już nigdy nie opuści tamtego miejsca. To straszne, chcę spędzić ostatnie dni jego życia z nim. Chcę, żeby żył jak najdłużej. Chcę, żeby był ze mną już na zawsze. Do następnego, właśnie jadę do Matt'a. 

19.06.2013 rok.
Boże, dlaczego dzisiaj? Tak, pamiętniku, właśnie dzisiaj mój przyjaciel - Matt - umarł. Najnormalniej w świecie odszedł. Nie... Wcale nie najnormalniej. To przecież jest nie do pojęcia! Teraz siedzę w czterech ścianach, pisząc do ciebie, a słone łzy spływają po moich policzkach. Na razie czuję, że moje życie nie ma sensu. Chcę, żeby to się zmieniło. Chcę żyć, normalnie. Do napisania, pamiętniku.

22.06.2013 rok.
Drogi pamiętniku... Dzisiaj był pogrzeb Matthew'a Christian'a Thomsa. Wiesz co zostawiłam przy nim? Każdy zostawiał coś nadzwyczajnego, a ja? Ja oddałam mu dwa pionki do gry planszowej, którymi graliśmy w dzień naszego pierwszego spotkania. Myślę, że powinien mieć to przy sobie. Cieszę się, że Matt już jest wolny, ale tęsknie. Nie wiem jak mam podziękować Liam'owi, przyjaciołom i mamie za to, że właśnie teraz mnie wspierają. Do następnego wpisu.

Liam złapał jedną ręką moje chłodne dłonie, a drugą ułożył na moim zarumienionym od płaczu policzku. Nie płakałam, teraz tylko łzy jakoś wydostawały się kącikami oczu. Payne uśmiechnął się czule, co odwzajemniła. Wtuliłam się w jego ciało i napawałam się jego wspaniałym zapachem. Liam odwzajemnił mój uścisku. Delikatnie musnął moje czoło, swoimi wyschniętymi ustami. Uniosłam głowę i spojrzałam w jego czekoladowe oczy.
- Kocham cię, Lena.
- Ja ciebie też, Liam.
Stanęłam na palcach, a Payne odrobinę nachylił się nad moimi twarzą Opuszkami palców pogładził moje spierzchnięte usta i przymknął oczy, ja też to zrobiłam. Po chwili nasze usta wirowały we wspólnym tańcu.

*

NO I MAMY KONIEC TEGO OPOWIADANIA ;)
JAK WAM SIĘ PODOBAŁO? JA JESTEM DOSYĆ DUMNA.
ZAPRASZAM NA MOJE NOWE OPOWIADANIE - KLIK.
ŻEGNAJCIE <3

sobota, 25 sierpnia 2012

Rozdział dziesiąty.


ROZDZIAŁ DZIESIĄTY :

- Harreh, oddawaj mój płaszcz, naprawdę muszę już iść! - Krzyknęła uśmiechnięta Vicky. Przez zachowanie swojego chłopaka jej duszyczka się uśmiechała bez żadnego porozumienia z rozumem.
- Ale, ja nie chcę żebyś poszła, bo ja tak bardzo tęsknie, kiedy cię nie ma przy mnie! - Wrzasnął roześmiany Styles i szybko uciekł po schodach do toalety, kiedy Brown ponownie zaczęła go gonić. Przekręcił kluczyk i już był bezpieczny. - Liaaaam! - Krzyknęła Victoria.
- Vicky, skarbie! Tylko nie Payne. - Harry wybiegł z łazienki i mocno przytulił swoją dziewczynę, a wtedy ze swojego pokoju wyszedł zdezorientowany Liam. - On jest straszny i mnie zje. - Szepnął szatynce na ucho.
- Styles, pożegnaj się z Vic, oddaj jej płaszcz i spadaj do siebie. - Daddy Direction przybrał poważny ton głosu, wtedy Hazza pokazał mu język, musnął usta dziewczyny, po chwili pogłębiając pocałunek, na co Li się skrzywił. 
- Kocham cię, skarbie. - Styles szepnął Vicky do ucha, na co ta uśmiechnęła się od ucha do ucha i szybko musnęła jego usta.
- Ja ciebie też. A teraz zmykaj, widzimy się jutro - Powiedziała, a kiedy kędzierzawy odchodził klepnęła go delikatnie w tyłek. Hazza się zaśmiał i zniknął za drzwiami swojego pokoju. - Dzięki, Daddy! - Powiedziała pół szeptem i ucałowała policzek Liam'a, przy okazji czochrając jego nową fryzurę. - Fajne masz to nowe afro. - Puściła szatynowi oczko i zeszła na dół. - Do soboty, robaki! Powodzenia na koncercie! Nie zapomnijcie o tym, macie go już pojutrze! - Wrzasnęła i opuściła dom swojego chłopaka i przyjaciół. 

Wszystko sobie wyjaśniła z Harry'm, czy to nie cudowne? To powinno cieszyć Lenę, bo są przyjaciółmi, tyle, że ona chyba wciąż kocha tego uroczego chłopaka, z zielonymi kryształkami i słodkimi loczkami. Chyba. Albo po prostu musi się od niego odzwyczaić, oby... W taki razie co z Liam'em? ... I Matt'em. Cholera, dlaczego akurat Lena musiała znaleźć dwóch chłopców, którzy kochają ją w tym samym czasie, plus jeden jest najsławniejszego boysband'u na świecie, a drugi jest śmiertelnie chory. Wpieprzyłaś się w niezłe gówno, panno Hastings. - Pomyślała i opadła na poduszki krzywiąc się przy tym. Za dziesięć minut powinien być tutaj jej chłopak, którego nie miała ochoty w ogóle widzieć, ale sama się o to prosiła. Musiała wykonać swoją misje... Bo mogła to tak chyba nazwać. Może żyje tutaj tylko po to aby dać szczęście chłopcu, który choruje na białaczkę. 12 miesięcy i nie będzie potrzebna, zabawne... Albo i nie! Może po tym roku będzie jeszcze istniała i będzie miała drugą misje... Uszczęśliwiać Liam'a, który ją kocha i być może, którego pokocha ona. Zdecydowanie Lena chciała wierzyć w takie coś. Usłyszała dzwonek do drzwi, więc zwlokła się z łóżka i pomału zeszła na dół. To pewnie Matt.

Kiedy Lena otworzyła drzwi zobaczyła uśmiechniętego Thomsa, z różą w ręcę, którą natychmiastowo podarował Hastings. Dziewczna podziękowała i mimowolnie się uśmiechnęła, po czym lekko musnęłą usta bruneta.
- Chodź, zabieram cię na naszą pierwszą prawdziwą randę. Wiem, że jest styczeń, ale coś wymyślimy i będzie ciepło. - Powiedział rozradowany Matt. Dziewczyna odłożyła różę do flakonu z wodą. Na nogi założyła ciemne kozaczki, na głowę granatowę czapkę, rękawiczki i chustę, a następnie jasny płaszyk.
- A co takiego będziemy robić? - Zapytała podekscytowana Lena. Chłopak złapał ją za rękę i ruszyli w stronę centrum Londynu. W sumie to była jej pierwsza, prawdziwa i normalna randka. Jeśli była z Harry'm to musieli się ukrywać, teraz jest z normalnym chłopakiem. Mogą robić wszystko, a i tak nikt nie zwróci na nich uwagi.
- To co ludzie zawsze robią na pierwszej randce. Gdyby było lato poszlibyśmy do kina, lub na lody, no ale cóż... Pójdziemy na lodowisko na gorącą czekoladę i lody... Tyle, że ciepłe! - Powiedział ożywiony Matt, widać było, że jest bardzo podekscytowany tym spotkaniem.
- Fajnie. - Lena się uśmiechnęła. - Tyle, że ja nie umiem jeździć na łyżwach, to będzie mój pierwszy raz na tym, nawet na rolkach nie jeździłam. - Wyjaśniła, a Thoms przelotnie pocałował ją w czoło i zaśmiał się wesoło. - Nie śmiej się ze mnie, czubku! - Krzyknęła rozbawiona, lekko trącając do łokciem w ramię.
- Gdzieżbym śmiał to robić. - Powiedział na swoją obronę i niewinnie wzruszył ramionami. - Ale teraz będzie jeszcze zabawniej. Nie martw się, nauczę cię. - Uśmiechnął się czule i ucałował Lenę w zimny od mrozu nosek. - Zimno? - Hastings wzruszyła ramionami. Chłopak zbliżył się do niej i objął ją jednym ramieniem. Szatynce od razu zrobiło się cieplej na sercu. Było miło, nawet bardzo.

- Aaa! - Wrzasnęła przerażona. - Matt, tylko cię nie puszczaj, bo cię zabije, rozumiesz?! - Krzyknęła. - O ile wcześniej sama na tym nie zginę. - Szepnęła, na co chłopak uśmiechnął się do niej i przyciągnął do siebie otaczając swoimi ramionami. Na lodowisku nie było dużo ludzi, co było bardzo dziwne. Minęła połowa zimy, a ludzie nie korzystali z takiej atrakcji. W sumie dla pary był to plus, gdyż mogli swobodnie jeździć. Matt mógł, Lena tylko próbowała. A nie szło jej to najlepiej.
- Spokojnie, nic puszczę cię. - Powiedział spokojnie i musnął usta Leny. Dziewczyna odwzajemniła gest i odrobinę pogłębiła pocałunek. Thoms wykorzystał to i czule wsunął język do ust Hastings. Brunetka czuła, że Matt uśmiecha się podczas pocałunku, więc ona też to zrobiła. To była pierwsza taka czułość, którą Lena okazała swojemu chłopakowi.
- Lena?! - Dziewczyna usłyszała za sobą głos swojej przyjaciółki. Para natychmiastowo się od siebie oderwała i spojrzała w kierunku Brown i kędzierzawego. - Harreh, to Lena, chodźże tu, sieroto! - Wrzasnęła rozradowana Vicky i delikatnie pociągnęłą Stylesa za sobą. - Trzymam cię, robaczku, nie bój się. - Dopowiedziała ciszej.
- Cześć! - Powiedziała zdezorientowana szatynka. - Harry, wy już się znacie. - Styles na te słowa skinął głową i próbował utrzymać równowagę. - Vic, to jest mój chłopak Matt, a to moja przyjaciółka Victoria. - Lena była troszkę speszona tym, że przyjaciele przyłapali ją na takim pocałunku. Thoms i Brown podali sobie ręce i uśmiechnęli się przy tym szczerze.
- Miło mi cię poznać. Lena mi o tobie dużo opowiadała. - Matthew uśmiechnął się do dziewczyny jeszcze weselej i ucałował Hastings w zarumieniony policzek. Vicky już miała otworzyć usta, żeby coś odpowiedzieć, ale Harold ją wyprzedził.
- Więc w sobotę do nas przyjdziecie? - Zapytał, unosząc brwi do góry, po czym uśmiechnął się olśniewająco i objął swoją dziewczynę w talii. Matt zmarszczył czoło i niepewnie spojrzał na Lenę, na co ona przygryzła dolną wargę. - Oj. - Dodał ciszej.
- Właśnie, kochanie, mamy zaproszenie do chłopców w sobotę. Chciałam powiedzieć ci później. - Wyjaśniła i lekko objęła Thomsa. - Pójdziemy? 
- Jasne... Czemu nie? Chętnie poznam twoich przyjaciół. - Chłopak uśmiechnął się wesoło i odwzajemnił uścisk dziewczyny, więc Hastings odetchnęła z uglą.
- W takim razie czekamy na was o 16. Oglądniemy jakieś filmy, Grace też będzie. Poznamy się lepiej. - Hazza lekko się obrócił, dlatego też wylądował tyłkiem na lodzie. Wszyscy zaczęli się śmiać, a on wykrzywił usta w grymasie. - Nic mi nie jest. - Dodał i sam wybuchł niepohamowanym śmiechem.

Nie wiedziała, czy robi dobrze, czy wręcz przeciwnie. Ale na razie było wszystko w porządku, prawda? Więc powinno tak zostać, póki co. Nie, Lena nie kochała Matt'a, ale nie miała serca żeby go zostawić. Ha! A gdzie było jej serce kiedy tak bardzo oszukała. Może wciąż przy Harry'm, albo... Już przy Liam'ie? 

Siedzieli u chłopców już dobrą godzinę i oglądali jakiś film, który ani trochę nie interesował Leny. Dla dziewczyny było nudno bez Liam'a, który udał się na jakieś badania w sprawie swojej niesprawnej nerki. Hastings z jednego powodu się cieszyła, bo nie musiała na niego co chwilę spoglądać i zachwycać się tym jaki to jest idealny, ale z drugiej jej go brakowało. Nie minęło pięć minut, aż szatynka usłyszała otwieranie drzwi wejściowych, głośne zamknięcie i szybkie pojawienia się Payne'a w salonie, z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Nie uwierzycie, do cholery! - Wrzasnął, a wszystkie pary oczu skierowały się w jego stronę. - Moja nerka, ta druga jest sprawna! To jakiś cud! - Krzyknął jeszcze głośniej, wszyscy szeroko się uśmiechnęli i cieszyli razem z szatynem, ale Lena nie wytrzymała i szybko podbiegła do chłopaka, rzucając mu się na ramiona. Li objął ją w talii i dwa razy obkręcił wokół własnej osi. Po kilku sekundach, przez przypadek Hastings musnęła malinowe usta chłopaka. Wszyscy, wraz z Matt'em przyglądali się im uważnie, dwójka się zmieszała i odeszli od siebie parę kroków.
- Matt, poznaj mojego najlepszego przyjaciela, Liam'a. - Dodała ciszej, więc Payne uśmiechnął się niewinnie.
- Musi być chyba bardzo bliskim przyjacielem. - Matthew zakpił ze swojej dziewczyny, wstał ze swojego miejsca i poszedł w kierunku wyjścia. - Cześć. - Mruknął.
- Kurwa. - Szepnęła zmieszana szatynka i szybkim krokiem ruszyła za brunetem, który właśnie opuścił dom One Direction. - Zaraz wracam! - Krzyknęła pół szeptem i posłała przyjaciółom przepraszające spojrzenie.

- Matt, proszę cię, do kurwy i nędzy porozmawiaj ze mną, błagam! - Krzyczała i próbowała dogonić swojego chłopaka, ale on był zbyt szybki. Ignorował ją i żwawo szedł przed siebie. - Proszę cię, słabo mi, źle się czuje. - Szeptała coraz cieszej, Matthew słysząc te słowa obrócił się na pięcie i podbiegł do osłabionej Leny.
- M-masz te swoje i-inhalatory? - Jąkał się i złapał dziewczynę pod ramię, więc ona lekko oparła się na Thomsie. W końcu chłopak niesłysząc żadnej odpowiedzi zaczął przeszukiwać płaszcz Hastings, ale na nic. - Lena!
- One zostały w domu, to znaczy u chłopaków... - Wyjaśniła i wykrzywiła buzię w delikatnym grymasie. Po jej policzku zaczęły spływać pojedyńcze łzy. - Boje się... - Dodała ochrypłym głosem. 
- Spokojnie. - Szepnął we włosy Leny i uniósł ją ku górze, idąc z nią na rękach w kierunku domu jej przyjaciół. - Czemu się tak denerwujesz? - Zapytał i ucałował ją w ciepłe czoło. Dziewczyna tylko uśmiechnęła się niewinnie i wzruszyłą bezradnie ramionami.
- Zależy mi na tobie. Jesteś wspaniałym przyjacielem, Matt. - Wyjaśniła i mocniej złapała się szyi chłopaka. Matthew nie chciał słyszeć słowa 'przyjaciel', tylko 'chłopak', ale jeśli nie miał wyboru to co miał zrobić? Mocniej objął dziewczynę i zaczął pomału biec.

- Dziękuje ci, Matt. Gdyby nie ty, teraz pewnie leżałabym w szpitalu... - Szepnęła i odłożyła dwa inhalatory na szafkę obok. Chłopak uśmiechnął się wesoło i wstał z łóżka, odchodząc do drzwi, ale  Lena złapała go za nadgarstek i przyciągnęła do siebie.
- Muszę już iść. - Powiedział cicho i przęłknął ślinę, próbując wyswobodzić się z uścisku Hastings.
- Chcę tylko porozmawiać. Wiesz, że musimy to zrobić... - Wyjaśniła i puściła rękę Matt'a, ale chłopak z powrotem usiadł obok niej. - Mogę zacząć mówić? - Spytała, a Thoms skinął głową. - A więc... Zaczęło się od mojej kłótni z Harry'm, bo było mi cholernie przykro. Nakrzyczałam na niego, bo bardzo cię polubiłam. Potem zapytałeś mnie czy zostanę twoją dziewczyną. Bez zastanowienia powiedziałam 'tak', bo myślałam, że jestem ci potrzebna, ale potem zdałam sobie sprawę, że w związku z tobą nie będę do końca szczęśliwa. - Mówiła, a Matt patrzył w przestrzeń pokoju. - I cholera, Liam powiedział mi, że mnie kocha i... I ja wtedy coś poczułam. Nie potrafiłam z tobą zerwać, bo nie chcę tracić takiego przyjaciela... Wybacz mi, proszę. - Szepnęła i ułożyła chłodną dłoń na rozgrzanym policzku chłopaka, ale on szybko ją strącił. W oczach zebrały mu się łzy, spojrzał na Lenę i złożył usta w wąską linijkę. - Kocham Liam'a.
- Tak bardzo wierzyłem w to, że mnie pokochałaś. Ta bardzi byłem szczęśliwy, a ty co? Mydliłaś mi oczy. - Thoms spuścił wzrok i prychnął. - Nie mogę uwierzyć w to, że tak mnie oszukiwałaś. Jesteś naprawdę wspaniała i jeśli powiedziałabyś mi na samym początku, że możemy się jedynie przyjaźnić - zrozumiałbym to. - Powiedział na jednym tchu i znowu spojrzał dziewczynie w oczy. - Daj mi czas, dobrze? 
- Jasne. - Wyjąkała i uśmiechnęła się krzywo. - Zadz... - Zaczęła, ale Matthew jej przerwał.
- Nie, na razie do mnie nie dzwoń. Daj mi spokój. - Powiedział, po czym wstał ze swojego miejsca i opuścił pokój, a następnie dom. Hastings zamurowało.
- Dbaj o siebie... - Szepnęła, kiedy Matt'a już nie było obok i zanurzyła załzawione policzki w poduszce Liam'a, która pachniała nim. Lena tak bardzo uwielbiała ten zapach.

Obudziła się kiedy na dworze robiło się już ciemno. Rozejrzała się dookoła i wciąż znajdywała się w pokoju Payne'a. Ziewnęła przeciągle i uśmiechnęła się pod nosem. Nadal mogła delektować się miłym dla jej nozdrzy zapachem Liam'a. Perfumy i cytrynowy szampon do włosów. Kochała to. Po kilku minutach ktoś zapukał do drzwi, które po chwili się uchyliły. Lena zobaczyła w szparze jasną czuprynę włosów Liam'a. 
- Wejdź. - Szepnęła i ruchem ręki zaprosiła chłopaka do środka. Li szybko wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. W mgnieniu oka pojawił się na łóżku, obok Leny i uśmiechnął się wesoło.
- I jak? Wyszedł stąd dość zdenerwowany. - Powiedział i skrzywił się lekko, na co Hastings spuściła głowę, wzruszając ramionami.
- Prosił abym dała mu czas. Muszę to uszanować. - Wychrypiała, więc szatyn mocno ją objął i pocałował w czubek głowy.
- C-co teraz będzie? - Wyjąkał. Lena podniosła głowę, tak, że ich nosy się ze sobą stykały. - Kocham cię, mała. - Dodał głośniej.
- Ja ciebie też. - Szepnęła i uśmiechnęła się lekko. - Myślę, że czas otworzyć nasze wciąż zamknięte uczucia, prawda? - Zapytała, a w oku Liam'a pojawił się błysk. 
- Też tak myślę. - Odwzajemnił uśmiech i musnął usta dziewczyny, a Hastings to odwzajemniła i pogłębiła pocałunek. Po kilku sekundach ich języki namiętnie ze sobą wirowały.


                                                                                *               

AWW, MAMY OSTATNI ROZDZIAŁ.
PRZED NAMI JESZCZE MAŁA DOPISKA, KTÓRĄ BĘDZIE TAK JAKBY OPOWIADAŁA LENA ;)
MAMY W TYM ROZDZIALE DWA WYZNANIA MIŁOŚCI, OMOMOMO.
JAK SIĘ PODOBA? *-* DO NASTĘPNEGO.

sobota, 18 sierpnia 2012

Rozdział dziewiąty.


ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY :

Następnego dnia do Leny przyszli wszyscy jej przyjaciele, no tak... Ale jej chłopak, o ile jeszcze miała prawo nazywać tak Harry'ego nie przyszedł. Dopiero kiedy wszyscy wyszli on wszedł na salę z krzywym uśmiechem na twarzy. Lena zerwała się na równe nogi i podbiegła do Stylesa.
- Harry, ja cię tak bardzo przepraszam, nie powinnam była tak na ciebie naskakiwać, bo przecież nic takiego nie zrobiłeś, ale uświadomiłam to sobie dopiero kiedy wyszedłeś ze szpitala. - Zaczęła się tłumaczyć, ale Hazza przecząco pokręcił głową. Wszystkiemu przysłuchiwał się Matt, który od wczoraj nie odzywał się do Hastings. Kędzierzawy wyminął dziewczynę i podszedł do łóżka bruneta, który po chwili uniósł wzrok na loczka. Lena przyglądała się nim ze swojego miejsca.
- Matt, prawda? - Zapytał Harry, na co Thoms energicznie pokiwał głową. - Przepraszam, że wczoraj tak na ciebie naskoczyłem. Wiem, źle zrobiłem... - Powiedział i wyciągnął dłoń w kierunku bruneta, więc ten ją uścisnął.
- Spoko. - Matt uśmiechnął się blado i wrócił do pisania sms'a. Styles ponownie podszedł do Leny i kciukiem pogładził jej policzek.
- Przepraszam. - Szepnęła, wtulając się w tors kędzierzawego, jednak on nie odwzajemnił uścisku, złapał szatynkę za ramiona i delikatnie od siebie odepchnął, po czym spojrzał w jej zaszklone oczy.
- Przykro mi, Lena... - Powiedział pół szeptem, Hastings głośno przęłknęła ślinę. - To koniec, nie mogę z tobą być. - Uśmiechnął się krzywo i ucałował dziewczynę w czoło, po chwili odchodząc. Ona myślała, że to tylko jakiś kiepski żart, kara za to co zrobiła wczoraj, ale nie...
- Harry, nie zostawiaj mnie. Nie mogę bez ciebie żyć. - Szepnęła, więc loczek odwrócił się do niej przodem i uśmiechnął się leciutko.
- Oczywiście, że możesz. - Odszepnął i wyszedł z sali. Słyszał z sali Leny głośny szloch i krzyk, ale szedł przed siebie, próbując to zignorować. Do pomieszczenia, w którym znajdywała się Hastings pobiegła jakaś pielęgniarka. Tyle widział, ale wciąż słyszał jej głośny płacz, którego nie dało się nie słyszeć.

- Harry, muszę Ci coś powiedzieć. Już dłużej tego nie wytrzymam, a teraz kiedy już ponad tydzień nie jesteś z Leną chyba nawet powinnam to zrobić... - Styles spojrzał na bladą twarz Victorii, która stała w progu jego pokoju i uśmiechnął się do niej lekko.
- Wejdź. - Zaprosił ją, więc dziewczyna weszła i zamknęła za sobą drzwi, po czym usiadła obok Hazzy na łóżku. - Słucham? - Powiedział, z lekkim uśmiechem na twarzy, kiedy Brown wciąż milczała. Ochrypnięty głos loczka wyrwał dziewczynę z zamyśleń.
- Wiesz... Bo ja się zakochałam. - Szepnęła, spuszczając wzrok na swoje dłonie. Styles uśmiechnął się wesoło i uścisnął ją lekko, ale kiedy już wypuścił ją ze swoich objęć, ona nadal miała ponurą minę, więc chłopak zmarszczył czoło. - Ale, ja kocham ciebie, Harreh. - Dodała nieco głośniej i spojrzała kędzierzawemu w oczy. Temu na kilka sekund uśmiech zszedł z twarzy, ale po chwili ponownie się uśmiechnął. Coś poczuł. Tak jakby motyle w brzuchu, znowu to uczucie. Jeszcze tydzień temu czuł coś takiego do Leny, ale to uczucie wyparowało. Może jeszcze nie kochał Vicky, ale czuł do niej coś bardzo ważnego. Ciągnęło go do niej. Była taka czuła, wrażliwa, urocza, czarująca, a czasami po prostu wredna. Chyba musiał czegoś spróbować.
- Mała, jeszcze nie teraz, jeszcze cię nie kocham, ale właśnie coś poczułem. Coś bardzo ważnego. Myślę, że byłem oślepiony przez Lenę, ale... Ale teraz mi uświadomiłaś, że prawdziwą książniczkę mam właśnie przed sobą. - Na te słowa Brown uśmiechnęła się leciutko, a jej policzki się zarumieniły. - Chciałbym spróbować, ale się boję... Boję się, że mogę cię nie pokochać, a cholernie nie chcę cię zranić... Więc... Co teraz mamy zrobić? - Skończył swój monolog i przyjrzał się ślicznej twarzy dziewczyny. Niebieskie kryształki, w których pojawiły się tańczące iskierki. Pełne usta, które teraz były wykrzywione w pięknym uśmiechu. Styles nigdy wcześniej nie zauważył tego, że Victoria była tak piękna, jak nikt inny. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko delikatnie musnęła usta loczka, co ten odwzajemnił. Po dłuższej chwili oderwali się od siebie i cicho zachichotali.
- Właśnie to. Spróbujemy... Może powiedzą mi, że jestem głupia i naiwna, ale kiedy nie wykorzystam tej szansy będę żałowała do końca życia. - Powiedziała i uśmiechnęła się uroczo. Hazza odwzajemnił gest i delikatnie objął szatynkę ramieniem.

Po dwóch tygodniach Lena wróciła do szkoły. Pierwsza lekcja się skończyła i wyszła z sali ze swoją przyjaciółką, Vicky. Obydwie skierowały się do łazienki i Hastings sprawdziła, czy w żadnej kabinie nikogo nie ma i spojrzała bezsilnie na dziewczynę.
- Kilka dni po tym jak Harry ze mną zerwał, Matt powiedział, że mnie kocha i teraz... Jestem z nim, chociaż wciąż kocham Stylesa, nie jego... - Wybuchła. Powiedziała wszystko co leżało jej teraz na sercu. - Ale czuję, że muszę spędzić ostatnie chwilę jego życia z nim. Nie wiem dlaczego, po prostu. - Dodała, a Victoria wciąż milczała. - Vicky? - Lena pomachała jej dłonią przed twarzą, więc ta się ocknęła.
- No, bo wiesz... Sprawy nieco się skomplikowały. - Wyjaśniła Brown, uciekając wzrokiem. Lena zmarszczyła czoło i przygryzła dolną wargę przeszywając przyjaciółkę wzrokiem. - Wybacz mi, ale kocham Harry'ego i jesteśmy parą. - Szatynka powiedziała to tak szybko, że sama dokładnie nie zrozumiała co powiedziała, ale Lena usłyszała wszystko bardzo dobrze, aż za dobrze.
- Nie wierzę! - Krzyknęła zrozpaczona Hastings. Szybko starła łzę, która spływała po jej policzku, a po niej kolejne i kolejne. - Nie wierzę, że to zrobiłaś! Do cholery, wiesz ile on dla mnie znaczy. - Szepnęła.
- Lena, ale ja też go kocham. Na początku powiedział, że jeszcze mnie nie kocha, ale chce spróbować, bo jestem dla niego ważna, a wczoraj powiedział mi, że mnie pokochał. Jest ze mną szczęśliwy, czy to się dla ciebie nie liczy? - Vicky spojrzała Lenie w pełne żalu oczy i mocno ją przytuliła.
- Liczy... - Szepnęła. - Tylko jeśli zranisz go tak jak ja to zrobiłam to będę cię torturowała, a potem cię zakopie żywcem, jasne? - Powiedziała przez zły, a jej przyjaciółka cicho zachichotała.
- Skarbie, nie mogłabym zranić tego człowieka, za bardzo go kocham, wiesz? - Wyjaśniła i ucałowała Hastings w czubek głowy. Lena skinęła głową i odwzajemniła uścisk przyjaciółki. Cierpiała, cholernie cierpiała, ale co miała zrobić jeśli dwie z niewielu najważniejszych osób w jej życiu są teraz szczęśliwe? Próbować się z tego cieszyć, albo to spieprzyć, do czego według siebie miała ogromny talent. Wybrała tą pierwszą opcję.

- Jak się czujesz, Lena? - Usłyszała, kiedy tylko weszła do domu. - Nie miałaś duszności w szkole? - Kolejne pytanie od mamy. Co miała powiedzieć? ''Mamo, czuję się cholernie źle, bo moja najlepsza przyjaciółka jest z chłopakiem, którego wciąż kocham.'' Torbę odrzuciła gdzieś w kąt. Buty odłożyła do szafki, a kurtkę powiesiła na wieszaku. Wolnym krokiem weszła do kuchni, usiadła przy stole i podparła głowę na dłoniach.
- W szkole dobrze, zaliczyłam dwa zaległe sprawdziany, a tak poza tym to wszystko dobrze. - Powiedziała obojętnym tonem. - Resztę zaliczam jutro i w czwartek. - Dodała kiedy jej matka nie spuszczała z jej wzroku.
- Coś jest nie tak, prawda? - Usłyszała zmartwiony głos mamy, która usiadła na przeciwko niej i uśmiechnęła się lekko. - Rozmawiałaś w końcu z Harry'm? - Zapytała, kiedy Lena wciąż milczała. Tak, jej mama o wszystkim wiedziała. Teraz Annabelle z córką były jak siostry, wszystko sobie mówiły.
- Nie, ale rozmawiałam z Victorią i powiedziałam jej, że jestem z Matt'em i wszystko to co teraz czuje, a ona zamiast mnie pocieszyć wyznała mi, że kocha Harry'ego, a on kocha ją i są razem. - Powiedziała na jednym tchu i jej oczy się zaszkliły. - Nic nie zrobiłam. - Młoda Hastings wyprzedziła pytanie rodzicielki. - Co mogłam zrobić? Dwie ważne osoby w moim życiu są szczęśliwe, muszę to jakoś przetrawić. - Kiedy skończyła swój monolog, matka nic nie mówiła, po prostu wstała ze swojego miejsca i przytuliła córkę. Lena właśnie tego potrzebowała. - Nie chcę o tym rozmawiać. - Dodała szeptem.
- Obiad będzie za pięć minut. - Annabelle uśmiechnęła się delikatnie i podeszła do kuchenki, wyciągając z piekarnika kurczaka. Po kilku sekundach telefon szatynki zadzwonił, na ekranie pojwiło się zdjęcie Liam'a, więc nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła aparat do ucha.
- Cześć! Jak się czujesz po tym wszystkim? - Po drugiej stronie słuchawki usłyszała troskliwy głos Payne'a.
- Hej. Yhm, jakoś się trzymam. - Wyjaśniła, uśmiechając się przy tym słabo. Ktoś wciąż o niej myślał i się o nią martwił. To miłe. - A co u ciebie? - Zapytała.
- No właśnie... Chciałbym pogadać, mogłabyś przyjechać do nas dzisiaj, proszę? - Chłopak przybrał błagalny ton głosu.
- Wolałabym spotkać się gdzieś indziej, bo... - Wyjaśniła.
- Nalegam. - Chłopak przerwał jej wpół zdania.
- Muszę się trochę pouczyć, bo jutro zaliczam dwa sprawdziany, mam małe braki. Ale za jakieś dwie godziny jestem wolna, więc skoro tak bardzo chcesz, to będę. - Lena uśmiechnęła się niezauważalnie i palcami przeczesała włosy.
- Dzięki i do zobaczenia. - Usłyszała i odpowiedziała ciche ''pa'', po czym nacisnęła czerwoną słuchawkę kończąc tym rozmowę ze swoim przyjacielem.

Co Lena teraz czuła? Nie miała pojęcia, no bo jak co mogła właściwie czuć? Pustkę? Brak ukochanej osoby przy swoim boku? Nieprzyjemne dreszcze na plecach? Wszystkie wymienione uczucia były ze sobą pomieszane. Tak, jest z Matt'em z litości, ale nie potrafiła go opuścić. To byłoby podłe... Eh, Lena miała uczyć się na testy, a rozmyślała o tych wszystkich rzeczach, które spotkała na swojej drodze. Samotność, szczęście, samotność, samotność, samotność. I to chyba tyle. Chociaż... Czy mogła powiedzieć, żeby była samotna? Miała dwie wspaniałe przyjaciółki, dla chłopców z One Direction nie była obojętna, a teraz jeszcze Matt. Nie była samotna, lecz zagubiona. Z rozmyśleń wyrwała ją wybracja telefonu informująca o tym, że dostała sms'a. Na ekranie pojawiło się zdjęcie uśmiechniętego Matthew'a. Lena westchnęła i otworzyła wiadomość. Chłopak zapytał czy się dzisiaj spotkają, na końcu zaznaczając, że całuje i ściska. Lena zaczęła odpisywać: ''Przepraszam, ale nie... Muszę się uczyć na testy, a potem spotykam się z Liam'em, moim przyjacielem. x'' I Wysłała. Odpowiedź dostała szybko: ''Rozumiem. Ale jutro się nie wykręcisz. xxx'' Lena zrozumiała, że już nic nie wejdzie jej do głowy, więc zamknęła książki i odłożyła je na biurko. Otworzyła garderobę i postanowiła zbierać się na spotkanie z Payne'm.

- A więc mów... - Lena uśmiechnęła się lekko i usadowiła na łóżku Liam'a, po chwili on siedział już obok niej. - Przez telefon brzmiałeś poważnie, co się stało? - Dopytywała, ale chłopak wzruszył ramionami.
- Ja... Zerwałem z Danielle, dłużej tak nie mogłem. - Szepnął i przetarł zmęczone powieki, Hastings szerzej otworzyła oczy, a jej usta lekko się rozchywliły. Nie była w stanie nic powiedzieć, przecież ta dwójka tak się kochała. Ale musiało się coś stać, bo przecież Liam ta bez powodu nie zostawiłby Peazer. - Bo... Może jeszcze nie zauważyłaś, ale ja kocham ciebie i nikogo więcej. - Dodał.
- Li, ja mam chłopaka... - Zaczęła, a Payne zmarszczył czoło. - Poznałam go w szpitalu i... I on ma białaczkę. Jestem z nim, ale go nie kocham. Wiem, to brzmi dziwnie, ale po prostu czuję, że muszę to dla niego zrobić, rozumiesz? On będzie żył około roku i nie mogę go teraz zostawić, wiesz? - Wyjaśniła to jak najdelikatniej. Może kiedyś da szansę sobie i Liam'owi, ale teraz musi zaopiekować się Matt'em.
- Lena, ja na ciebie zaczekam. - Powiedział spokojnie, a kiedy Hastings otworzyła usta żeby zaprotestować on ją wyprzedził. - Nie! - Krzyknął. - Nikogo na świecie nie kochałem tak jak ciebie i ja wytrzymam, rozumiesz? - Szepnął i zbliżył swoją twarz do jej twarzy. - Tylko powiedź mi czy kiedyś... Czy jest dla nas jakaś szansa? - Powiedział już nieco głośniej. Lena zamiast odpowiedzieć zbliżyła usta do ust Liam'a i lekko je musnęła, chłopak odwzajemnił pocałunek, ale nie pogłębiali go. To byłoby nie fair w stosunku do Matt'a. - Czy to znaczy tak? - Szepnął. Szatynka czuła na swoim zaróżowiałych policzkach ciepły oddech jej przyjaciela. Po chwili skinęła głową, uśmiechając się przy tym leciutko.
- Fajnie jest czuć, że ktoś jeszcze cię kocha i chcę cię znosić, chociaż jesteś beznadziejna. - Zachichotała, a Liam spiorunował ją wzrokiem. - Nic nie mów, po prostu weź mnie przytul i chociaż raz się nie odzywaj. - Zaśmiała się, Payne odwzajemnił gest i przytulił drobne ciało Leny do swojego. Hastings schowała głowę w zagłębienie w szyi chłopaka i napawała się zapachem wspaniałych perfum szatyna.
- Dlaczego nie przyszłaś na urodziny Malika? - Zapytał, gładząc włosy dziewczyny. - Tęskniłem, długo u nas nie byłaś. - Szepnął.
- Wiesz... Wtedy z moją psychiką nie było najlepiej, bo to było trzy dni po tym jak Hazza ze mną zerwał. - Wyjaśniła. - Ale zaraz pójdę dać temu staruchowi prezent ode mnie. - Dodała. Kiedy się od siebie oderwali. Po chwili do pokoju wszedł rozczochrany Styles. Spojrzeli na zdezorientowanego Harry'ego, na co on się cicho zachichotał.
- Lena, moglibyśmy pogadać? - Zapytał, kiedy Liam uniósł jedną brew ku górze. Hastings skinęła głową i uśmiechnęła się szczerze. - Zaczekam u mnie. - Dodał i zniknął za drzwiami. Szatynka szerzej otowrzyła oczy i wzruszyła ramionami.
- Pójdę do niego, pogadamy, a potem dam Zayn'owi prezent, którego ten słodziak pewnie nie może się doczekać. - Dziewczyna się zaśmiała i wstała ze swojego miejsca kierując się do drzwi. - Stara dupa z tego Malika. - Dodała i zniknęła za drzwiami.

Sierowała się do pokoju Harry'ego i cicho zapukała, po czym weszła do środka. Usiadła na fotelu obrotowym i spojrzała na Stylesa.
- Przepraszam, za to, że tak nagle cię zostawiłem. - Zaczął, Lena uśmiechnęła się delikatnie i spuściła wzrok na swoje stopy. - Za to, że zakochałem się w twojej przyjaciółce. - Kontynuował. - I za to, że jestem takim kretynem. - Zakończył i głośno przełknął ślinę.
- Przestań, Harry. Zrozumiałam swój błąd, ciągle coś mi się w tobie nie podobało, próbowałam cię zmienić. Byłam głupia. - Hastings szeroko się uśmiechnęła i wyciągnęła rękę w kierunku kędzierzawego. - Przyjaciele?
- Przyjaciele! - Krzyknął zadowlony Styles i  wywrócił oczami. - No nie bądź taka! - Dodał nieco ciszej i zamiast uścisnąć jej dłoń objął ją mocno, całując ją delikatnie w czoło.
- Ale jak złamiesz serce mojej przyjaciółce to cię załatwie, Styles! - Wrzasnęła i klepnęła Hazzę w plecy, na co chłopak pisnął. - Pamiętaj, że to by ci nie uszło na sucho. - Dodała i mocniej przytuliła loczka.
- Co słychać u Matt'a? - Spytał Harry, kiedy już się od siebie oderwali. Lena zmarszczyła czoło i palcami przeczesała włosy. - Vicky mi powiedziała. - Wyjaśnił.
- Powiedziała ci wszystko? - Szepnęła i uśmiechnęła się krzywo. Styles skinął głową. - Jestem z nim, bo czuję, że muszę coś dla niego zrobić. Jak na razie czuje się dobrze, oby jak najdłużej.
- Wiesz, że masz bardzo dobre serduszko? - Odszepnął i poczochrał Hastings włosy, na co ona się cicho zaśmiała i odepchnęła przyjaciela tak, że opadł na łóżko i również zaczął chichotać.
- Wiem! - Krzyknęła i pokazała chłopakowi język. - W końcu jestem Leną Hastings. - Dodała i uśmiechnęła się dumnie. - A teraz idę dać naszemu staruchowi prezent na urodziny.
- Przyjdź w sobotę z Matt'em, w piątek mamy koncert, więc weekend jest wolny. Będziemy czekać. - Na odchodnym skinęła głową i wyszła z pokoju i zeszła schodami do salonu, gdzie na kanapie leżał Zayn, ze swoją uroczą dziewczyną, Perrie, która według Leny była naprawdę miła.

*

A WIĘC ZBLIŻAMY SIĘ DO KOŃCA.
I JESTEM ZADOWOLONA Z TEGO ROZDZIAŁU. ;)
BĘDZIE JESZCZE JEDEN ROZDZIAŁ I MAŁA 'DOPISKA' NA KONIEC.
JAK WAM SIĘ PODOBA? xx

sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział ósmy.


ROZDZIAŁ ÓSMY :

- Kiedy wyjdziesz z tego przeklętego szpitala? - Zapytał na odchodnym, przelotnie całując Lene w usta, na co dziewczyna się uśmiechnęła.
- Kilka dni zostanę na obserwacji, potem chyba będę musiała przychodzić na wizyty kontrolne do mojego lekarza, ale myślę, że nie będę musiała tutaj zostać dłużej niż tydzień. - Wyjaśniła. Styles skinął głową, na znak, że rozumie i już miał wyjść z sali, ale Hastings złapała go za nadgarstek, przez co chłopak gwałtownie obrócił się przodem do szatynki. - Obiecaj, że jutro przyjdziesz. - Szepnęła patrząc Hazzie w oczy, on uśmiechnął się niezauważalnie i ucałował czoło Leny z czułością.
- Ja, Harry Edward Styles przysięgam Ci Leno Hastings, że przyjdę do Ciebie jutro z samego rana. - Powiedział pomału i pomachał dłonią na pożegnanie. - I mama cię polubiła! - Krzyknął w drzwiach i odszedł doganiając swoją rodzicielkę.
Lena była w błogostanie. Najwspanialszy na świecie chłopak, którego kochała, a on kochał ją przedstawił jej swoją mamę, która jest dla niego najważniejsza. Cieszyła się tak bardzo, że cicho pisnęła i rzuciła się na łóżko chowając swoją zarumienioną twarz w poduszkę. Kilka sekund później oderwała się od pościeli i spojrzała na Matt'a, chłopak również na nią spojrzał i uśmiechnął się lekko, co Lena odwzajemniła i wpakowała się na łóżko przyjaciela siadając obok niego.
- Wybacz, że nie przedstawiłam ci Harry'ego, ale dzisiaj poznałam jego mamę i bardzo, bardzo się stresowałam. Mam nadzieję, że nie jesteś zły? - Wyjaśniła i uśmiechnęła się niewinnie. - A jeśli jesteś to bardzo zranisz moje uczucia! - Krzyknęła, kiedy zobaczyła, że Matt się uśmiecha. 
- Muszę się zastanowić czy ci wybaczę, to było bardzo niegrzeczne, Leno! - Wrzasnął z nutką w ironii w głosie. Po kilku sekundach oboje wybuchli śmiechem. Kiedy już się opanowali, Lena wstała ze swojego miejsca i usiadła na 'swoim' łóżku. - A tak poza tym to widać, że bardzo cię kocha. - Dodał ciszej, spuszczając wzrok na swoje dłonie. Hastings uśmiechnęła się promiennie i kiedy Matt podniósł wzrok na nią posłała mu wdzięczne spojrzenie. Cieszyła się, że jej nowy przyjaciel zauważył jakim uczuciem obdarza ją Styles. 
- Mam nadzieję. - Westchnęła i ułożyła się wygodniej na łóżku szpitalnym. Leżała tak kilka minut, co chwilę zerkając kątem oka na swojego kolegę. Nie mogła uwierzyć, że poznała takiego fajnego kolesia w szpitalu i miała szczery zamiar lepiej poznać chłopaka, a co ważniejsze zaprzyjaźnić się z nim. Już po kilku godzinach od rozpoczęcia tej znajomości poczuła, że Matt nie zniknie z jej życia tak po prostu. Nawet tego nie chciała.

Co może dolegać Matt'owi? To pytanie dudniło w głowie Leny, mając nadzieję, że ni stąd ni stamtąd pojawi się na nie odpowiedż. Niestety... Szatynka nie miała pojęcia na co choruje jej kolega. Ale co miała zrobić? Po prostu spytać? To chyba nie jest dobry pomysł. Przecież wtedy chłopak mógłby uznać ją za niemiłą, a tego Lena nie chciała.
- Matt? - Szepnęła sprawdzając czy chłopak śpi, czy może tylko zamknął oczy bez powodu. Dziewczyna nie usłyszała odpowiedzi więc najciszej jak tylko dała radę podniosła się ze skrzypiącego łóżka i podeszła do bruneta, sprawdzając czy ten przypadkiem nie udaje. 
Wzięła do ręki kartę historii choroby. ''Matthew Thoms''. Przeczytała cicho i przekartkowała bezgłośnie papiery. Czytała każde zdanie po mału, jedno zdanie powtórzyła kilka razy. Miała nadzieję, że to tylko stek bzdrur. Lena nie była w stanie czytać więcej. Poczuła się słabo i runęła na podłogę z hukiem, a obok niej spoczywała historia choroby Matt'a. Chłopak zerwał się na równe nogi i wezwał pomoc. Zobaczył co leży obok dziewczyny i głośno przełknął ślinę.

Lena obudziła się przerażona tym co przeczytała w karcie swojego kolegi, Matt'a. Jak to możliwe, że tak młody chłopak, pełen życia i uśmiechu może chorować na takie coś? Przecież... Przecież on jest przystojny, zabawny, uroczy i do tego miły. Hastings w głowie się nie mieściło, że ktoś taki może być chory na... Na to coś. Przekręciła się na drugi bok i obok siebie zobaczyła zaspanego bruneta, którym był Matt. Chłopak uśmiechnął się do niej niewinnie. W jego oczach zobaczyła strach. Przed nią? Przed sobą? Przed chorobą? Przed śmiercią?
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Zapytała z wyraźnym żalem w głosie, który chciała ukryć, ale nie dała rady. Brunet wciąż milczał, ale Lena zauważyła, że w jego oczach zebrały się łzy. - Dlaczego? - Powtórzyła nieco ciszej.
- Bo bałem się właśnie tego. - Szatynka słysząc to zmarszczyła brwi i głośno przełknęła ślinę. - Tego, że... Że będziesz się nade mną litowała. Chciałem cię bliżej poznać i może wtedy... Wtedy bym ci powiedział, ale znamy się za krótko. Jesteś poważnie chora i ciocia powiedziała mi żebym cię w żaden sposób nie denerwował, bo wie, że jestem do tego zdolny. - Mówiąc to uśmiechnął się mimowalnie i spuścił wzrok na swoje dłonie. - Nie chciałem żebyś się przestraszyła i odpuściłem sobie. Szczerze to nawet nie chciałem cię bliżej poznawać. Może... Przed pojawieniem się twojego chłopaka trochę chciałem, ale potem czułem coś dziwnego. W sumie to stłuczone lusta i czarne koty na ogół darzę głębokim lekceważeniem, wierzę natomiast głęboko w... No może nie miłość od pierwszego wejrzenia, bo Romeo i Julia to nie mój styl, ale w, powiedzmy natychmiastowy magnetyzm. Już rozumiesz? Podobasz mi się, ale postanowiłem zostawić cię w spokoju. Ale ty musiałaś być tak ciekawska i przeczytałaś tą głupią kartę. - Dodał weselej z przekąsem. Ale Lenie wcale nie było do śmiechu. Spodobała się chłopakowi, który choruje. Przecież choroba to nie problem, ale... Ona ma swojego Harry'ego.
- Ty mówisz, że jestem poważnie chora, do cholery? Ty to powiedziałeś? - Szepnęła, a w jej oczach zebrały się łzy. W porównaniu do ciebie jestem zdrowa jak ryba. - Kontynuowała. - Matt, ty masz białaczkę! - Krzyknęła i po jej policzkach popłynęły łzy. Ponownie otworzyła usta żeby coś powiedzieć, ale brunet ją wyprzedził.
- Leno, wiem... Powoli umieram i ja to wiem. Ale gdy mnie już nie będzie będę spokojny, a ty? Ty będziesz chora do końca swojego życia, rozumiesz? Twoja choroba to o wiele większy problem niż mój, bo ty będziesz miała problemy z normalnym życiem zawsze, ale ja tylko do czasu aż umrę, prawda? - Szepnął i kciukiem otarł łzy, które spływały po policzkach Hastings. 
- Przestań! Moja choroba to żaden problem, to da się zwalczać! - Krzyknęła rozzłoszczona. Matt zacisnął zęby i pokiwał głową z niedowierzaniem. - Ile będziesz jeszcze żył? - Zapytała niedosłyszalnie.
- Lekarz twierdzi, że mam około roku, jeżeli dawca się nie znajdzie, co jest wątpliwą sprawą, gdyż chorych na białaczkę jest wiele, a dawców bardzo mało. - Jednak chłopak usłyszał pytanie Leny. Dziewczyna lewą dłoń ułożyła na sercu, a prawą uniosła ku górze.
- Obiecuje ci, Matt, że jeśli nie będziesz miał tego cholernego przeszczepu to ostatnie 12 miesięcy swojego życia spędzisz w moim towarzystwie. Będziemy najlepszymi przyjaciółmi i ten rok będzie najlepszym rokiem jaki tylko może być. Zgadzasz się? - Zapytała z lekkim uśmiechem na twarzy, a brunet odwzajemnił jej gest. 
- Oczywiście, że się zgadzam. - Szepnął i mocno uścisnął Lenę. Ona ułożyła głowę w zagłębieniu szyi przyjaciela i odwzajemniła uścisk. - I dziękuje. - Dodał głośniej, po czym ucałował Hastings w czubek głowy.

- A ty kiedy wychodzisz ze szpitala? Musimy porbić parę wariackich rzeczy, pamiętasz? - Zapytała z nadzieją, że Matt'a wypiszą już niedługo i będą mogli spotykać się i dobrze ze sobą bawić. Przez pewien czas. Przez około rok. Chłopak westchnął.
- Kiedy byłaś w łazience pielęgniarka powiedziała, że wychodzę jutro bo mój stan się poprawił, ale nie chcę zostawiać cię tu samej. Spędziłem tutaj dużo czasu i wiem jak może być nudno. - Wyjaśnił. Lena spojrzała na niego wesoło, uśmiechając się przy tym. Hastings otworzyła usta żeby coś powiedzieć, ale ktoś zapukał do drzwi i po chwili obok łóżka Leny stał już uśmiechnięty Styles.
- Harry? Co ty tutaj robisz? - Zapytała zaskoczona, zerkając kątem oka na Matt'a, który nagle posmutniał. Styles szerzej otworzył oczy i roześmiał się cicho.
- Obiecałem, że z samego rana do ciebie przyjdę, więc jestem! - Krzyknął zadowolony. - Nie wierzyłaś, że przyjdę... - Szepnął wykrzywiając buzię w grymasie, ale szybko po tym się uśmiechnął. 
- Po prostu zapomniałam. - Wyjaśniła i posałała swojemu chłopakowi przepraszające spojrzenie. Hazza pochylił się nad Leną i musnął delikatnie jej usta. Dziewczyna nie odwzajemniła pocałunku, bo czuła, że jej nowy przyjaciel się im przyglądał. Styles też to zauważył, widział też, że ona również zerka na niego kątem oka. Kędzierzawy szybko obrócił się przodem do bruneta i spojrzał na niego wymownie.
- Możesz się nam nie przyglądać? To troszkę denerwujące i krępujące, wiesz?! - Krzyknął lekko rozzłoszczony. Matt zmarszczył czoło i spróbował się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego jedynie grymas.
- Przepraszam. - Matt uśmiechnął się niewinnie i wziął do ręki swój telefon. Lena otworzyła buzię ze zdziwienia. Dlaczego Harry tak naskoczył na jej przyjaciela? Spojrzała na bruneta przepraszająco i wyciągnęła swojego chłopaka na korytarz.

- Oj, kochanie, nie wiedziałem, że on jest chory, ale wkurzył mnie tym, że tak się nam przyglądał. Gapił się jakby nigdy nie widział zakochanych, którzy się witają. - Powiedział rozbawiony Styles gładząc Lenę po plecach. - Przepraszam. - Dodał, widząc, że szatynka jest nieugięta.
- Że co? - Powiedziała zdenerwowana. - Czy ja się przesłyszałam, czy właśnie mnie przeprosiłeś? - Zapytała. Harry skinął głową, uśmiechając się przy tym słodko. - Powinieneś przeprosić jego, a nie mnie. - Szepnęła i wyrwała się z uścisku kędzierzawego.
- Ale ja tylko powiedziałem, żeby tak na nas nie patrzył! - Krzyknął cicho. - On jest chory, ale uwierz, że na pewno nie chciałby, żebyś się nad nim litowała. - Dodał, kiwając głową z niedowierzaniem.
- Przepraszam cię, Harry, ale obiecałam mu, że ostatni rok jego życia spędzimy razem. Jako najlepsi przyjaciele. Bawiąc się w najlepsze. I jeśli teraz nie pójdziesz i go nie przeprosisz możesz sobie iść, bo nie chcę na ciebie patrzeć, jasne? - Lena wypowiedziała te słowa z zaciśniętymi zębami. Odwróciła się na pięcie i weszła z powrotem do sali. Myślała, że Styles za chwilę wejdzie do sali i przeprosi Matt'a za to co powiedział, ale się myliła. A właściwie co on takiego zrobił? Powiedział chłopcu z sali Leny żeby tak na nich nie spoglądał. Czy to coś złego? Lena sobie właśnie uświadomiła, że nie. Tylko, że trochę za późno o tym pomyślała. 

- Nie chcę żeby twój chłopak traktował mnie lepiej, bo mam białaczkę, dobra? Daj sobie lepiej spokój. Chcę przez ten rok poczuć, że jestem taki jak każdy facet w tym wieku, rozumiesz? - Powiedział Matt ze złością, oraz zauważalnym  rozczarowaniem w głosie i z trzaskiem wyszedł z ich wspólnej sali.
Świetnie. - Pomyślała załamana i schowała twarz w dłonie.
Ten dzień nie był zdecydowanie najlepszym dla Leny. Chyba tylko ona miała taki talent do spieprzenia wszystkiego czego się dotknie. Teraz właśnie takie miała o sobie zdanie, znakomicie.

- Hazza, tylko się nie rozklejaj! - Wrzasnął zdenerwowany Louis. - Do cholery! Przecież nie powiedziałeś temu chłopakowi nic złego. Gapił się, więc powiedziałeś, żeby przestał, nie? - Zapytał ponownie, spoglądając na zamyślonego Stylesa, ktory po chwili namysłu skinął głową potwierdzając słowa przyjaciela. - No właśnie! Lena nie wie co robi, bo wydaje mi się, że ten chłopak wcale nie jest taki nieszczęśliwy, chce się cieszyć życiem jak każdy, ale to nie znaczy, że jest gorszy bo ma białaczke, prawda? - Spytał i ponownie zerknął na Hazzę, ten znowu skinął głową nawet nie patrząc na Louie'go. - Moim zdaniem powinieneś ją olać, do cholery! - Wrzasnął. - Zawsze ma coś do ciebie, a ona? Co? Przecież nie jest idealna i też popełnia błędy. Tak jak każdy człowiek. - Louis skończył swój monolog i usiadł obok Stylesa tuląc go delikatnie.
- Tak myślisz? - Kędzierzawy spojrzał na swojego przyjaciela i zmarszczył czoło. - Ale ja ją kocham. - Dodał, kiedy zauważył, że Lou skinął głową.
- A jeśli ona by cię kochała to dlaczego próbowała by cię zmienić? - Zapytał Tomlinson, patrząc na Harry'ego z lekko przymróżonymi powiekami.
- Masz rację, stary. - Szepnął loczek i próbował się nie rozpłakać, co też mu wychodziło. Nawet wysilił się na drobny uśmiech do przyjaciela. - Jak tam twoja Eleanor? - Zapytał z przekąsem. Lou jedynie się zarumienił i spojrzał na swoje buty.
- Oficjalnie mogę potwierdzić, że mam dziewczynę, którą kocham. - Powiedział szczerząc się na samą myśl o Calder. - I ona kocha mnie. - Dodał widząc niepewny wyraz twarzy swojego przyjaciela.
- No i to jest najważniejsze! - Krzyknął Harry, rozpromieniając się na samą myśl o szczęściu swojego najlepszego kumpla. - Cieszę się, naprawdę. - Powiedział niemal szeptem, uśmiechając się do rozradowanego chłopaka. 
- Serio mówisz? - Zapytał zadowolony Louis. Harry wybuchnął śmiechem. Oczywiście, że się cieszył! Jak mógł się nie cieszyć, skoro Lou w końcu jest szczęśliwy. To najlepsza wiadomość jaką dziś usłyszał, tylko przez dzisiejszą rozmowę z Leną nie mógł cieszyć się w pełni.
- Jasne! - Krzyknął rozbawiony loczek, łaskotając Louie'go, który śmiał się teraz w niebogłosy. Łaskotki były jego najsłabszym punktem, który Styles zawsze wykorzystywał. Ale obydwoje kochali spędzać ze sobą czas, jakkolwiek, po prostu razem.

*

WITAJCIE. W KOŃCU MAMY ÓSMY ROZDZIAŁ, ALLELUJA <3
ZA JAKIEKOLWIEK BŁĘDY PRZEPRASZAM ;)
MAM NADZIEJĘ, ŻE DZIEWIĄTKA POJAWI SIĘ ZA TYDZIEŃ!
CHYBA BĘDZIE 10 ROZDZIAŁÓW, TAKŻE MOŻE JESZCZE DWA I KONIEC?
JAK SIĘ PODOBA? ^^

czwartek, 26 lipca 2012

Informacja.


INFORMACJA:

Cześć kochane. Hm, jakby to powiedzieć. Nie zawieszam, ani nie kończę z tym opowiadaniem,
ale nie mam napisanego ani słowa nowego rozdziału i nie wiem kiedy się pojawi. ALE...
Kiedy tylko go napiszę, poprawię i wszystko to jak najszybciej go dodam. Przepraszam Was.
Są wakacje, chce od WSZYSTKIEGO odpocząć i zrobić sobie luz od komputera,
rozdział pojawi się za jakiś czas. Tydzień? Miesiąc? Ale nie więcej, obiecuje.
Do napisania ♥

sobota, 21 lipca 2012

Rozdział siódmy.


ROZDZIAŁ SIÓDMY :

W łóżku szpitalnym obudziła się sama. Jej mamy przy niej nie było, więc pewnie lekarz kazał jej wracać do swojej sali. Lena cholernie chciała zobaczyć teraz Harry'ego, ale jego wciąż nie było. Siągnęła do szafki, aby spojrzeć na telefon. Wzięła go do ręki i odblokowała klawiaturę. Ani jednego nieodebranego połączenia od Stylesa. Zero. Hastings uniosła wzrok ku górze, żeby tylko łzy nie znalazły ujścia. Po kilku sekundach uspokoiła się i wybrała numer do Grace, ale szybko się rozłączyła. Teraz chciała być sama. Sama z Harry'm, którego wciąż nie było przy niej. Nacisnęła guzik przy swoim łóżku, a po chwili do sali wbiegła przerażona pielęgniarka.
- Coś nie tak? - Zapytała starsza kobieta, podchodząc do łóżka Leny. - Źle się czujesz? Może zawołam lekarza? - Ciągła, Lena uśmiechnęła się pod nosem, ostatnio dość dużo osób się o nią martwi. To dosyć fajne uczucie.
- Nie, po prostu chciałam wiedzieć co mi jest. - Wyjaśniła, patrząc na pielęgniarkę, która usiadła na krześle, tuż obok szatynki.
- Hm, skarbie, nie będę ukrywała przed tobą prawdy, bo masz prawo wiedzieć. - Samym rozpoczęciem wystraszyła Lenę, która patrzyła na blondynkę z zaciekawieniem, marszcząc przy tym czoło. - Masz małą wade serca. - Wyjaśniła najprościej jak tylko dała radę. 
- Mogłaby pani jaśniej? - Spytała, krzywiąc się przy tym. - Jak małą, bo nie za bardzo rozumiem. - Dodała po chwili milczenia.
- Oh, oczywiście. Objaśnię ci to najprościej jak tylko będę potrafiła... A więc, masz wade serca, którą mogłaś nabyć niedawno. Czy przez kilka ostatnich tygodni stresowałaś się dość często? - Zapytała pielęgniarka. Lena zastanowiła się przez chwilę.
- Tak, chyba tak... Trochę się stresowałam. - Odpowiedziała szybko. - Chyba nawet odrobię bardziej niż trochę... - Dodała po chwili zastanowienia. - Ale to znaczy, że... - Kobieta nie dała jej dokończyć.
- Nie, kochanie, nie umrzesz. - Wyjaśniła spokojnie. - Po prostu nie będziesz mogła się niepokoić, czy stresować, od tego czasu musisz być spokojna. Zawsze kiedy się zdenerwujesz możesz stracić przytomność, czy tracić oddech, ale twój lekarz przepisał ci specjalne tabletki i takie małe inhalatory, które zawsze będziesz musiała mieć przy sobie, rozumiesz? - Blondynka uśmiechnęła się do Leny i wstała z miejsca, kierując się w stronę drzwi.
- Czyli nic mi nie będzie, tylko po prostu muszę się mniej denerwować, tak? - Zapytała, a kiedy pielęgniarka skinęła głową, uśmiechnęła się lekko. - Dziękuje. - Dodała i wtedy starsza pielęgniarka opuściła jej tymczasowy pokój. Jak miała się nie stresować do cholery, skoro tak bardzo tęskniła?

Czas się dłużył, a jej się strasznie nudziło. Grała w jakąś bezsensowną grę, którą niewiadomo skąd miała na telefonie. Kiedy straciła ostatnie życie, wywróciła oczami, odłożyła telefon na szafkę i głośno westchnęła. Drzwi do sali się otworzyły. Już miała nadzieję, że to Styles skończył wywiad po pięciu godzinach. Zabawne, jaki wywiad trwa tyle czasu, do cholery? Myliła się, to nie Harry, a jakiś przystojny brunet, o piwnych oczach z krzywym uśmiechem na twarzy. Był może parę lat starszy od Leny. Chłopak siedział na wózku inwalidzkim, który pchała pielęgniarka, ta sama co przed godziną tłumaczyła jej na czym polega ''mała wada serca''.
- Cześć skarbie, masz kolegę. Może razem nie będziecie się tak nudzić. - Powiedziała kobieta uśmiechając się do Leny. Hastings odwzajemniła to i spojrzała na bladego chłopaka, który również na nią patrzył. - Wstawaj Matt, chyba do łóżka sam dojdziesz, co? - Zapytała rozbawiona pielęgniarka. Brunet, którego Lena już znała imię, wywrócił oczami i podniósł się z wózka o własnych siłach. Miał na sobie szpitalną piżamę, w której wyglądał dość zabawnie. W ręce miał plecak, który rzucił pod łóżko, do którego podszedł i położył się na nim wygodnie.
- Dzięki, ciociu. - Wysilił się na małe podziękowania do pielęgniarki, która okazała się jego ciotką. Głos miał tajemniczy, taki smutny. Kobieta uśmiechnęła się wesoło.
- Ależ proszę, kochanie. - Uśmiechnęła się szeroko, podeszła do łóżka chłopaka i ucałowała go w czubek głowy. Lena uśmiechnęła się na ten widok. - Dobra dzieciaki, jak będziecie czegoś potrzebowali to naciskajcie guziki. - Skinęła brodą na przyciski nad łóżkami. - Ja uciekam. - Dodała. Zabrała wózek i wyszła z pomieszczenia. Hastings spuściła wzrok i poprawiła zmiętą kołdrę.
- Mam jakąś starą grę planszową, masz ochotę pograć? - Zapytał zachrypniętym głosem, który brzmiał prawie jak Harry. Lena miała zamknięte oczy i szybko je uchyliła, żeby upewnić się, że to jej chłopak przyszedł, ale to tylko brunet, który od kilku minut leży razem z nią w jednej sali.
- Jasne, czemu nie... - Powiedziała wesoło i uśmiechnęła się leciutko. Na nic więcej nie było jej stać, już myślała, że to Hazza, ale to tylko jakiś Matt. - A tak w ogóle to jestem Lena. - Dodała, kiedy chłopak wyciągał tekturowe pudełko z plecaka.
- Matt. - Wstał z łóżka, zgarnął pudło z grą i usiadł na krześle obok Leny, podając jej dłoń. Szatynka ją uścisnęła i lekko się uśmiechnęła, co chłopak odwzajemnił. 

Lena razem z Matt'em śmiała się i wygłupiała. Nawet jak na szpital bawili się świetnie. Było miło, zabawnie i wcale im się nie nudziło. Już dwie godziny grali w tą samą planszówkę i za każdym razem albo ona, albo Matt oszukiwali. Śmiali się z siebie nawzajem. Lena czuła się przy tym chłopaku jakby znała go od dawna.
- Dobra, jest już po północy, idziemy spać, nie? - Zapytał przecierając oczy. Hastings spojrzała na chłopaka i uśmiechnęła się promiennie. Kiedy on również na nią popatrzył skinęła głową i pomogła mu składać grę. 
- Dobranoc. - Szepnęła kiedy bałagan był już posprzątany, światła zgaszone, a oni leżeli w łóżkach.
- Dobranoc, Lena. - Odpowiedział nieco głośniej, niż szatynka. Hastings przekręciła się na lewe ramię, tym samym odwrając się plecami do Matt'a.

Obudziły ją promienie wpadające do sali przez odsłonięte rolety. Nie otwierając oczu rozłożyła ręce rozciągając mięśnie. Westchnęła przeciągle i poprawiła się na niewygodnym łóżku. Chciała jeszcze chwilę pospać, ale coś, a raczej ktoś jej nie dał.
- Lena! Obudziłaś się w końcu! Już się martwiliśmy, czy Ty w ogóle żyjesz! - Wrzasnął jakiś znajomy dla Leny głos. Dziewczyna uchyliła jedno oko i przed sobą zauważyła Grace, Vicky, Liam'a, Niall'a, Louis'a i stojącego z tyłu Zayn'a. Ale gdzie podział się Harry?
- Cześć! - Krzyknęła, uśmiechając się wesoło. - A gdzie Harry? - Powiedziała już ciszej, rozglądając się ochoczo po sali wypełnionej jej przyjaciółmi. Ale kiedy nie znalazła znajomej czupryny smutnym wzrokiem spojrzała na grupkę ludzi. - Nie przyszedł? - Spytała zrezygnowana.
- Nie martw się, po prostu coś mu wypadło... Musiał jechać do mamy czy coś. - Niall uśmiechnął się i poczochrał Lenie włosy. - No, ale wczoraj u ciebie był... - Dodał po chwili.
- Nie nacieszyliście się sobą przez jakieś trzy godziny? - Vicky wybuchła śmiechem, a Hastings zmarszczyła czoło, nie rozumiejąc o co chodzi przyjaciółom. Przecież Stylesa tutaj nie było nawet na pół godziny.
- Co? Harry'ego nie było ani wczoraj, ani dzisiaj. - Wyjaśniła zdezorientowana Lena. - Mówił, że przyjdzie? - Zapytała, przełykając ślinę.
- Nie martw, coś mu wypadło... - Upewnił ją Liam, uśmiechając się przy tym niewinnie. - Ale kiedy tylko załatwi tą sprawę to tutaj przyjdzie, obiecuje! - Dodał, śmiejąc się śmielej. Reszta znajomych rozsiadła się dookoła łóżka i wypytywali Lenę co jej jest, jak się czuje, kiedy wyjdzie ze szpitala i czy się jej tu nie nudzi. Ale jak ona miała opowiadać o tym wszystkim skoro tak cholernie tęskniła za Hazzą? Wiedziała, że coś jest nie tak jak być powinno, więc jeśli tylko jej przyjaciele wyjdą to zadzwoni do Stylesa i wyjaśni to... To wszystko.

- Może pogramy znowu w tą grę? - Zapytał uśmiechnięty Matt i skinął brodą na tekturowe pudełko leżące na podłodze. Lena tylko zmarszczyła czoło, kiwnęła głową przecząco i odwróciła się plecami do znajomego. - Oh, jeśli nie masz ochoty to jasne. Przepraszam. - Dodał ciszej i on również odwrócił się do Hastings tyłem. Nie chciał jej teraz denerwować, bo na kontroli słyszał co jej dolega. Sam miał podobną wadę serca. Tylko, że trochę trudniejszą? Tak, to było dobre określenie tego, na co był chory nowy kolega Leny.  
Po chwili dziewczyna wstała z łóżka, na nogi założyła kapcie, które przywieźli jej przyjaciele, z szafki zgarnęła telefon i udała się do toalety. Kiedy już była na miejscu wybrała numer Stylesa. Zaczynała się o niego martwić. Poczta, poczta, poczta, do cholery. Przetarła dłońmi zaszklone oczy i już miała wracać do sali, ale jej telefon zadzwonił. Spojrzała na ekran aparatu. Harry. Uśmiechnęła się pod nosem i bez zastanowienia nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Lena, przepraszam, że mnie nie było, ale mam dla ciebie niespodziankę! - Wykrzyknął zadowolony. - Zaraz do ciebie przyjadę z prezentem, kocham cię. - Dodał i już miał się rozłączać, ale Hastings przeciągle jęknęła.
- Styles, nawet nie waż się rozłączać! - Wrzasnęła zdenerwowana. - Ja tutaj odchodzę od zmysłów, bo nie dzwonisz, nie piszesz, nie ma cię tutaj... A ty mówisz mi o jakimś prezencie?! - Dziewczynę jeszcze bardziej wkurzyło to, że Hazza mówił teraz o jakimś prezencie, a nie o jej zdrowiu. 
- Kochanie, ze względu na twój stan zdrowia nie powinnaś się denerwować, jak dobrze słyszałem. - Powiedział zmartwionym tonem głosu.
- Skąd wiesz? - Spytała zaciekawiona Lena. - Dzwoniłeś do chłopaków? Albo do Vicky, lub Grace? - Lena uniosła jedną brew i w duchu się uśmiechnęła. Czyli trochę się o mnie martwił. Teraz tylko taka myśl przyszła jej do głowy.
- Rozmawiałem z twoją mamą, robaczku! - Krzyknął rozradowany. - Zaraz u ciebie będę, czekaj na mnie. - Dodał i rozłączył się. Szatynka uśmiechnęła się szeroko i wróciła na swoją salę. Styles mógł być u niej lada chwila.

''Zaraz będziemy. xx'' - Przeczytała treść sms'a, którego dostała od Harry'ego i uśmiechnęła się leciutko. Przeczesała włosy dłonią i wygodniej ułożyła się na łóżku. Teraz nie zastanawiała się dlaczego napisał w liczbie mnogiej. Nie obchodziło jej nic, oprócz tego, że zaraz zobaczy Harry'ego. Drzwi do sali uchyliły się i przez szparę Hastings zauważyła ciemne loczki, które należały do Stylesa. Zerwała się z materaca i rzuciła do wejścia. Gdzie już czekał kędzierzawy razem z wielkim pluszowym misiem, to musiała być ta niespodzianka. Lena rzuciła się Hazzie na szyję i zaczęła całować każdy skrawek jego twarzy. 
- Harry Styles! Dziękuje, że w końcu wpadłeś, kretynie! - Wrzasnęła rozradowana dzewczyna. Chłopak się melodyjnie zaśmiał. - Coż za piękna niespodzianka. - Szepnęła i wskazała palcem na pluszaka leżącego tuż obok nich. Całemu zdarzeniu przyglądał się Matt.
- Też się cieszę, kruszynko. - Szepnął we włosy Leny. - Ale to nie o to mi chodziło. - Powiedział, kiedy już się od siebie oderwali. - Moja mama przyjechała razem ze mną, chcę żebyście się poznały. - Loczek się uśmiechął, a Hastings stała nieruchomo ze z wytrzeszczonymi oczami. - Kochanie? - Zapytał przerażony i położył dłoń na ramieniu szatynki.
- Chyba kpisz... - Powiedziała oburzona. - Zobacz jak ja wyglądam. - Lena zaczęła marudzić, a Harry wywrócił oczami i odgranął niesforny kosmyk włosów, opadający na czoło Leny za ucho.
- Ślicznie tak jak zawsze. - Szepnął i ucałował dziewczynę w czoło. Matt wciąż wpatrywał się we wszystko z zaciekawieniem w oczach. - Mamo! - Krzyknął Styles, wychylając głowę na korytarz.
- Obiecuję, że kiedyś zabiję tego faceta. - Powiedziała sama do siebie, niewinnie uśmiechnęła się do Matt'a i usiadła wygodnie na łóżku. A co jeśli Anne jej nie polubi? Przecież Harold tak szanuje głos matki, że skończyłby z nią szybciej niż zaczął.

- Tak, moja mama też jest teraz w szpitalu. - Wyjaśniła uśmiechnięta Lena. - To trochę zabawne, a trochę przerażające. - Dodała. 
- Słyszałam... Harry mi mówił, że miała wypadek, ale nic poważnego jej się nie stało, prawda? - Zapytała mama Stylesa. Widoczne było to, że obydwie się polubiły. Rozmawiały o wszystkim i o niczym, a Hazza miał słuchać, potakiwać i nie przeszkadzać, jak to powiedziała Anne.
- Nie, nic jej nie jest. Dwa dni była w śpiączce, ale już jest wszystko dobrze. A teraz musi być w szpitalu na ogólnych badaniach i takich tam rzeczach, o których nie mam pojęcia. - Lena się zaśmiała, a po chwili Anne do niej dołączyła. 
- Rozumiem. - Powiedziała, uśmiechając się szeroko, głaskając syna po kolanie. Hastings widząc to uśmiechnęła się jeszcze szerzej i spojrzała na swojego chłopaka. Ten kiedy mama nie widziała seksownie oblizał usta, a Lena prawie się udusiła powstrzymując śmiech. - Jesteś jeszcze ładniejsza niż Harry mi opowiadał. - Szepnęła po chwili i westchnęła ciężko. Młodsza szatynka spuściła wzrok i podrapała się po karku. Bardzo cieszyło ją to, że Anne ją polubiła. Po Hazzie również było widać zadowolenie.
- Dziękuje. - Wyjąkała cicho i spojrzała na mamę Harry'ego wdzięcznym wzrokiem.

***

NO CZEŚĆ DZIEWCZYNY. :3
TAK CHCIAŁYŚCIE, ŻEBY WSZYSTKO BYŁO DOBRZE TO PROSZĘ.
ÓSMEGO JESZCZE NIE TKNĘŁAM, ALE ZABIORĘ SIĘ ZA NIEGO, OBIECUJE! :D
OKEJ, NO TO JAK WAM SIĘ PODOBA? :)

piątek, 13 lipca 2012

Rozdział szósty.


ROZDZIAŁ SZÓSTY :

Pierwszy raz od kilku lat czuła się naprawdę szczęśliwa. Kiedy zadzwonił budzik wstała uśmiechnięta od ucha do ucha. Zsunęła nogi na podłogę i rozłożyła ręce rozciągając zmęczone ciało. Ziewnęła przeciągle i szybko wstała rozprostowując nogi. Podeszła do garderoby i wyciągnęła z niej ciemne rurki, biały top i czarny sweterek. Już miała się przebierać, ale zadzwonił jej telefon. Podbiegła do biurka. Harry. Uśmiechnęła się pod nosem i nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Cześć, robaczku, podwieźć cię do szkoły? - Po drugiej stronie usłyszała zachrypnięty głos swojego chłopaka. Czyli przed chwilą się obudził.
- Dzień dobry! - Przywitała się wesoło. - Kochanie, do szkoły to sobie jeszcze dojdę, przystanek autobusowy mam dwa kroki od domu. Naprawdę nie ma takiej potrzeby, ale dziękuje. - Powiedziała i zaśmiała się radośnie.
- Ale ja się już tak baaardzo stęskniłem i chcę cię odwieźć! - Zaprotestował.
- Dobra, niech ci będzie. Czekaj za pół godziny, głuptasie. - Mówiła z uśmiechem na twarzy.
- No to do zobaczenia! - Krzyknął wesoło i już miał się rozłączyć, ale Lena zaczęła się śmiać. - A tobie co tak wesoło, hm? - Spytał rozbawiony.
- A nic, tylko też się bardzo stęskniłam i cieszę się, że za pół godziny się zobaczymy! - Krzyknęła wesoło.
- Oj, skarbie, teraz to już nie pół godziny, tylko dwadzieścia dziewięć minut. Do naszego spotkania coraz mniej! - Poprawił ją rozbawiony Styles. Lena wybuchła na to śmiechem.
- Dobra, dobra. Skoro widzimy się za dwadzieścia osiem minut i czterdzieści sekund to muszę iść się ogarnąć! Buziaki. - Kilka razy cmoknęła do słuchawki i nacisnęła czerwoną słuchawkę.

Usłyszała klakson, więc Harry już czekał pod domem. Zatrzymała się wpół kroku i przegryzła dolną wargę. Na kilkanaście sekund się zamyśliła. Co zmieniło się przez te kilka dni? Czy Harry kochał ją już jakiś czas? Wszystko było dla niej jakieś skomplikowane. Jej mama chyba się zmieniła... A co jeśli to cisza przed burzą? Chciała żeby jej szczęście trwało wiecznie. Ostatnie dni były zdecydowanie najlepszymi w ciągu całego życia Leny. Ponownie usłyszała trąbienie, więc Harry zaczynał się niecierpliwić. Szybko zarzuciła na siebie płaszczyk, a na nogi założyła wytarte botki. Z podłogi zgarnęła torbę i wyszła na zewnątrz, po czym zamknęła za sobą drzwi. Przekręciła kluczyk i wrzuciła go do torby. Na dworze była straszna zawieja, więc szybko podbiegła do samochodu i wpełzła do środka. Styles uśmiechnął się zniewalająco i na samym początku obdarzył Lenę namiętnym pocałunkiem, który ta odwzajemniła. Wplotła palce prawej ręki w loki Stylesa, a drugą położyła na jego udzie, budząc wszystkie zmysły chłopaka. Gładziła nogę kędzierzawego od kolana, do uda. On za to jedną rękę ułożył na biodrze dziewczyny, muskając jej brzuch, a drugą ułożył na jej policzku. Ich pocałunek trwał kilka minut, aż po chwili usłyszeli klakson. Oderwali się od siebie i spojrzeli na tego, który śmiał im przerywać tą magiczną chwilę. Przed nimi stał wypasiony samochód ojca Leny, który siedział za kierownicą.
- Kurwa. - Szatynka zaklęła pod nosem. - On mnie teraz zabije, zaczekaj tu, wyjdę do niego. Wolę żebyś nie słyszał co teraz będzie mówił. - Lena się zarumieniła, a Harry spojrzał na nią wymownie, chciał z nią iść, ale dziewczyna wywróciła oczami i wyszła z auta, podchodząc do samochodu taty. Nachyliła się nad szybą, która była do połowy odsunięta.
- Leno, czy ja znam tego młodzieńca? - Zapytał obużony. Młoda Hastings kiwnęła głową przecząc. - Więc co ty wyrabiasz, dziecino? - Wytrzeszczył oczy.
- To mój chłopak, tato. - Wyjaśniła. - Przepraszam, ale muszę jechać do szkoły, przez to, że mama jest w szpitalu opuściłam już trzy dni. Muszę napisać dwa sprawdziany. - Dodała. Ojciec skinął głową.
- Do widzenia. Dzisiaj może odwiedzę Annabelle. - Zasunął szybę, a Lena odetchnęła z ulgą, odchodząc i wsiadając do samochodu Harry'ego. Thomas spojrzał jeszcze w ich stronę, więc obydwoje się do niego uśmiechnęli. Starszy mężczyzna wyszedł z auta i poszedł w kierunku domu.
- Palant. - Skomentowała Lena i prychnęła. Styles zwężył usta w wąską linię i musnął policzek dziewczyny. Szatynka uśmiechnęła się leciutko, gładząc nogę chłopaka. On spojrzał na nią wymownie, a Lena zmarszczył czoło, nie przestając wykonywać tych ruchów.
- Nie dam rady prowadzić samochodu, jeśli tak będziesz mnie rozpraszała, kochanie. Za bardzo mnie podniecasz. - Wyjaśnił, na co Hastings wybuchła śmiechem, chłopak to odwzajemnił, szybko zabrała dłoń z uda Hazzy, on odpalił silnik i odjechał.

- Lena, cześć! Już wiem co się stało... Kochanie, dlaczego mi od razu nie mówiłaś tylko sama się z tym męczyłaś? - Do Hastings podbiegła zmartwiona Victoria, obejmując ją mocno. - Jak tam mama? A ty jak się trzymasz? - Zarzucała dziewczyne toną pytań.
- Hej... Dobrze, już jest wszystko okej z mamą i... Co najważniejsze ze mną też! - Wrzasnęła, z szerokim uśmiechem na twarzy. Vicky uniosła jedną brew ku górze, uważnie przyglądając się Lenie. - Czekaj. - Zaśmiała się wesoło, odłożyła książki do szafki i zaciągnęła przyjaciółkę do toalety szkolnej.
- No mów szybko, bo zaraz nie wytrzymam, no! - Krzyknęła zaciekawiona Brown. Z nerwów zaczęła obgryzać paznokcie, więc szatynka wybuchła śmiechem. - Leno Olivio Hastings, mów natychmiast! - Krzyknęła zniecierpliwiona dziewczyna, więc szatynka nabrała w płuca powietrza i szybko je wypuściła.
- Oficjalnie mogę powiedzieć, że jestem najszczęśliwszą osobą na świecie! - Wrzasnęła rozbawiona. Vicky uderzyła ją lekko w ramię. - A więc... Jestem dziewczyną Harry'ego Stylesa! Czaisz?! - Krzyknęła i zaczęła piszczeć, Victiorię wryło, ale po chwili zaczęła skakać i tańczyć po łazience. Lena podbiegła do przyjaciółki i mocno ją uścisnęła.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę! - Szepnęła uśmiechniąta Brown. Tak bardzo była podekscytowana szczęściem Leny, że nie potrafiła w tej chwili powiedzieć ani słowa więcej, była pod wrażeniem dojrzałości Stylesa.

- Louie, pogadamy? - Zapytał smutnym głosem, siadając na łóżku pasiastego. Tomlinson zmarszczył czoło, podszedł do materaca i usiadł tuż obok Harry'ego.
- Co jest? - Lou wyglądał na zmartwionego. W końcu byli najlepszymi przyjaciółmi, więc martwił się o kędzierzawego. Zawsze, ni stąd, ni z owąd było tak, że Hazza i Tomlinson byli razem, dla fanów tworzyli bromance. Liam był najbardziej zżyty z Niall'em, a Zayn był samotnikiem, który uwielbiał towarzystwo swojej dziewczyny, Grace.
- No bo... - Zaczął, ale nie mógł się wysłowić. Język mu się plątał i zapomniał co miał powiedzieć. Nerwowo zaczął skłubać swoją koszulkę. - Chyba bym się zabił gdybyśmy przestali się przyjaźnić, albo umarłbym z tęsknoty, albo zleciłbym jakiemuś zawodowemu, płetnemu zabójcy za zadanie moją śmierć, oddałbym wszystkie pieniądze, żeby tylko mnie zabił, pokroił, czy cholera wie co. - Louie uśmiechnął się niezauważalnie, Styles spuścił wzrok na swoje dłonie.
- O co chodzi, Harry? - Zapytał już przestraszony Lou. - Dlaczego mielibyśmy przestać się przyjaźnić, co? Przecież nic nie zniszczy naszej przyjaźni, prawda? - Chciał się upewnić, teraz Tommo bał się, że coś zrobił źle. On lub Hazza.
- Bo kocham Lenę, jestem z nią, przy niej jestem tak szczęśliwy, zupełnie tak jak przy tobie, czuje się przy was tak swobodnie, jak przy nikim innym, ale boję się tego, że przez nasz związek mogę cię stracić, a uwierz... Tego naprawdę nie chcę. - Wyjąkał. Louie uśmiechnął się szerzej i zbliżył się do Stylesa, obejmując go jednym ramieniem.
- Stary, jestem cholernie podekscytowany, że znalazłeś swoją drugą połówkę i cieszę się z tego powodu! - Krzyknął, czochrając kędzierzawego. Harry uniósł głowę i wytrzeszczył oczy. - Tak, naprawdę! - Wrzasnął, wyprzedzając pytanie Hazzy, które pewnie brzmiało by ''Serio, Louie?''. Styles odwzajemnił uścisk przyjaciela. - A tak na marginesie, to... Ja chyba też znalazłem pewną dziewczyne... - Szepnął we włosy loczka, więc ten oderwał się od niego i spojrzał na niego podejrzliwie.
- Opowiadaj! - Krzyknął uśmiechając się od ucha do ucha.
- A więc ma na imię Eleanor, jest piękna! Pracuje jako modelka, poznaliśmy się w klubie i świetnie się dogadujemy. Serio! Hm, wydaje mi się, że jest taka jak ja, tylko, że kobieta, nie? Jest mądra, zabawna, śliczna. Stary, no po prostu ideał! Przy najbliższej okazji pójdziemy na podwójną randkę! - Styles zaczął się śmiać, bo Lou zachowywał się teraz jak baba.
- Jasne, że pójdziemy, ale nie gadaj tyle, tylko lepiej pokaż mi jej zdjęcie, wariacie. - Hazza uspokoił pasiastego i posłał mu ciekawskie spojrzenie. - Bo masz, nie? Muszę ją zobaczyć! To na pewno gorąca laska, nie? - Zapytał Harry, marszcząc czoło.
- Pewnie, że mam! - Tommo zeskoczył z łóżka i podbiegł do biurka, biorąc z niego portfel. Wyciągnął z niego mały papierek, znowu podszedł do Hazzy i podał mu zdjęcie pięknej szatynki. Hazza zmarszczył czoło i podrapał się po karku. - I jak? - Zapytał przestraszony, że jego przyjacielowi nie spodoba się dziewczyna, na której punkcie miał bzika.
- Wiesz co ci powiem? - Styles spojrzał na Louis'a, robiąc z ust dziubek. - Gdyby nie było Leny, bałbym się, że też mógłbym się w niej zakochać! - Krzyknął, podskoczył do Tomlinsona i mocno go uścisnął. Obydwoje wybuchli śmiechem.

Na ostatniej lekcji miała fizykę, więc wyciągnęła zeszyt do tego przedmiotu i usiadła w ławce razem z John'em. Był tylko jakimś kujonem, ale na początku roku nauczycielka zrobiła z nich sąsiadów ławkowych. Hastings otworzyła notes i to co tam zobaczyła przeraziło ją. ''Spróbujesz dotknąć Harry'ego, suko!'', ''Zgiń, frajerko! Hazza nigdy nie będzie twój!'' i wiele innych, podobnych bzdur. Szybkim ruchem zatrzasnęła zeszyt, wrzuciła go do torby i siedziała nie ruszając się. Czuła się tak jakby... Jakby sparaliżowana. Boże... Kto mógły to napisać? Kto mógł to wiedzieć? Vicky, mama i ktoś komu powiedział Styles. Przecież Victoria... Zaraz, zaraz. Kiedy mówiła o wszytkim swojej przyjaciółce, były w szkolnej toalecie. Ktoś, ktokolwiek, każdy mógł to słyszeć. Cholera, jak mogła nie sprawdzić kabin zanim zaczęła mówić? Teraz może wiedzieć każdy. Każdy. Zaczęła pulsować jej głowa, zrobiło jej się słabo. Poczuła, że spada z krzesła. Widziała ciemność. Słyszała krzyki. Nie czuła nic.

Leniwie otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła. Zobaczyła jasne, różowe ściany. Biały sufit, dużą lampe i kroplówkę. Była w szpitalu. Tylko nic nie pamiętała. Bolała ją głowa, która wciąż delikatnie pulsowała. Ponownie obejrzała pokój rozglądając się. Była w podobnym pokoju jak jej mama. Nikogo nie było razem z nią. Chciała zobaczyć Harry'ego. Bolało ją serce, nie wiedziała czy z powodu tęsknoty czy tego co się stało. Odruchowo złapała się za klatkę piersiową i z trudem próbowała wyrównać oddech. Wszystkie jest starania szły na marne, zaczęła się dusić. Wydała z siebie tylko cichy, przeciągły jęk, który usłyszała jakaś pielęgniarka. Lekarze zaczęli wpadać przez drzwi, biegać wokół łóżka, chcieli jej pomóc. Nie słyszała o czym rozmawiają, czuła się jakby oni tylko ruszali ustami, a ona miała zgadywać co do siebie mówią. Chciała złapać choć trochę powietrza, ale najzwyczajniej na świecie nie potrafiła. Zamknęła oczy i ścisnęła w dłonie kołdrę. Po chwili za pomocą jakiegoś urządzenia, podłączonego do jej ciała trochę wyrównała oddech. Wszyscy lekarze opuścili pomieszczenie, została tylko jedna pielęgniarka.
- Już wszystko dobrze, skarbie. Dzięki temu urządzeniu będziesz mogła normalnie oddychać, tylko musisz do końca wyrównać oddech. - Powiedziała cichutkim głosem, który Lena ledwo słyszała, ale starała się robić to co kazała jej kobieta.
- Zadzwońcie do Harry'ego. - Poprosiła i spróbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego jedynie grymas. - Proszę... - Dodała.
- Dzwoniłyśmy, kochanie. Do twojego taty, ale nie może przyjechać. A ten Harry powiedział, że ma wywiad i nie da rady, ale obiecał, że przyjdzie później. A jeśli chcesz to lekarz wyda twojej mamie pozwolenie na przyjście tutaj, dobrze? - Hastings skinęła głową i szybko ją odwróciła. Jej oczy zaszły łzami. To, że ojca tutaj nie będzie wcale nie było zaskoczeniem. Ale Harry? To bolało ją bardziej, niż ten ucisk w klatce piersiowej, którego przed chwilą doświadczyła. Miał wywiad, do cholery, coś co jest ważniejsze od niej, kariera. Annabelle za chwilę tu będzie. Przecież jest okej. Tak przynajmniej miało być, niestety w prawdziwym życiu nie wszystko kończy się tak jak w bajce.

Drzwi się otworzyły i Lena myślała, że to Harry. Ale to pielęgniarka pchająca wózek inwalidzki, na którym siedziała jej mama. Kobieta postawiła Annabelle zaraz koło łóżka i wyszła z sali. Młoda Hastings złapała ręke matki i spojrzała na nią smutnym wzrokiem.
- Kochanie, jeśli jeszcze raz mnie tak przestraszysz to ukaże cię aresztem domowym na całe życie, zrozumiano? - Powiedziała przejęta. Lena się uśmiechnęła, jej kąciki ust tylko trochę uniosły się ku górze, ale zawsze to coś.
- Mamo, on nie przyszedł, bo... Bo ma wywiad, rozumiesz? - Zapytała i odwróciła wzrok, patrząc w okno. Annabelle zbliżyła się do córki i odgarnęła niezdarny kosmyk ciemnych włosów za ucho córki. - Mówił mi, że mnie kocha, a teraz go tu nie ma, jak to możliwe, że ważniejsza jest jego kariera, ode mnie?! - Wrzasnęła tak głośno jak tylko dała rade. Nie wytrzymała, łzy pociekły po jej zaczerwienionych policzkach. Rodzicielka ułożyła się na skrawku łóżka, obok niej i mocno ją uścisnęła.
- Jeśli tak mówił to tak jest, Harry na pewno cię kocha, skarbie. - Wyjaśniła, głaskając Lene po głowie. - I sława nie jest ważniejsza od ciebie, a nawet jeśli tak jest to on nie jest ciebie wart. Musicie wszystko przemyśleć, dajcie sobie czas. - Dodała po chwili milczenia.
- Jak na razie nie chce nawet na niego patrzeć, teraz skupie się na swoim zdrowiu. - Powiedziała już twardszym tonem głosu. Annabelle wiedziała, że ma silną córkę. - I na mojej prawdziwej rodzinie. - Lena podniosła głowę i delikatnie ucałowała policzek mamy.


***

CZEŚĆ SŁODZIAKI. :3 Z TYM ROZDZIAŁEM NIE MIAŁAM PROBLEMU.
A JA JUŻ MYŚLĘ O NASTĘPNYM OPOWIADANIU,
WIĘC ZA JAKIŚ CZAS MOŻE JAKIEŚ SIĘ POJAWI.
A WAM JAK SIĘ PODOBA MOJE 'DZIEŁO'? :D
JAK WAM LECĄ WAKACJE, DZIEWCZYNY? DO NASTĘPNEGO!