sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział ósmy.


ROZDZIAŁ ÓSMY :

- Kiedy wyjdziesz z tego przeklętego szpitala? - Zapytał na odchodnym, przelotnie całując Lene w usta, na co dziewczyna się uśmiechnęła.
- Kilka dni zostanę na obserwacji, potem chyba będę musiała przychodzić na wizyty kontrolne do mojego lekarza, ale myślę, że nie będę musiała tutaj zostać dłużej niż tydzień. - Wyjaśniła. Styles skinął głową, na znak, że rozumie i już miał wyjść z sali, ale Hastings złapała go za nadgarstek, przez co chłopak gwałtownie obrócił się przodem do szatynki. - Obiecaj, że jutro przyjdziesz. - Szepnęła patrząc Hazzie w oczy, on uśmiechnął się niezauważalnie i ucałował czoło Leny z czułością.
- Ja, Harry Edward Styles przysięgam Ci Leno Hastings, że przyjdę do Ciebie jutro z samego rana. - Powiedział pomału i pomachał dłonią na pożegnanie. - I mama cię polubiła! - Krzyknął w drzwiach i odszedł doganiając swoją rodzicielkę.
Lena była w błogostanie. Najwspanialszy na świecie chłopak, którego kochała, a on kochał ją przedstawił jej swoją mamę, która jest dla niego najważniejsza. Cieszyła się tak bardzo, że cicho pisnęła i rzuciła się na łóżko chowając swoją zarumienioną twarz w poduszkę. Kilka sekund później oderwała się od pościeli i spojrzała na Matt'a, chłopak również na nią spojrzał i uśmiechnął się lekko, co Lena odwzajemniła i wpakowała się na łóżko przyjaciela siadając obok niego.
- Wybacz, że nie przedstawiłam ci Harry'ego, ale dzisiaj poznałam jego mamę i bardzo, bardzo się stresowałam. Mam nadzieję, że nie jesteś zły? - Wyjaśniła i uśmiechnęła się niewinnie. - A jeśli jesteś to bardzo zranisz moje uczucia! - Krzyknęła, kiedy zobaczyła, że Matt się uśmiecha. 
- Muszę się zastanowić czy ci wybaczę, to było bardzo niegrzeczne, Leno! - Wrzasnął z nutką w ironii w głosie. Po kilku sekundach oboje wybuchli śmiechem. Kiedy już się opanowali, Lena wstała ze swojego miejsca i usiadła na 'swoim' łóżku. - A tak poza tym to widać, że bardzo cię kocha. - Dodał ciszej, spuszczając wzrok na swoje dłonie. Hastings uśmiechnęła się promiennie i kiedy Matt podniósł wzrok na nią posłała mu wdzięczne spojrzenie. Cieszyła się, że jej nowy przyjaciel zauważył jakim uczuciem obdarza ją Styles. 
- Mam nadzieję. - Westchnęła i ułożyła się wygodniej na łóżku szpitalnym. Leżała tak kilka minut, co chwilę zerkając kątem oka na swojego kolegę. Nie mogła uwierzyć, że poznała takiego fajnego kolesia w szpitalu i miała szczery zamiar lepiej poznać chłopaka, a co ważniejsze zaprzyjaźnić się z nim. Już po kilku godzinach od rozpoczęcia tej znajomości poczuła, że Matt nie zniknie z jej życia tak po prostu. Nawet tego nie chciała.

Co może dolegać Matt'owi? To pytanie dudniło w głowie Leny, mając nadzieję, że ni stąd ni stamtąd pojawi się na nie odpowiedż. Niestety... Szatynka nie miała pojęcia na co choruje jej kolega. Ale co miała zrobić? Po prostu spytać? To chyba nie jest dobry pomysł. Przecież wtedy chłopak mógłby uznać ją za niemiłą, a tego Lena nie chciała.
- Matt? - Szepnęła sprawdzając czy chłopak śpi, czy może tylko zamknął oczy bez powodu. Dziewczyna nie usłyszała odpowiedzi więc najciszej jak tylko dała radę podniosła się ze skrzypiącego łóżka i podeszła do bruneta, sprawdzając czy ten przypadkiem nie udaje. 
Wzięła do ręki kartę historii choroby. ''Matthew Thoms''. Przeczytała cicho i przekartkowała bezgłośnie papiery. Czytała każde zdanie po mału, jedno zdanie powtórzyła kilka razy. Miała nadzieję, że to tylko stek bzdrur. Lena nie była w stanie czytać więcej. Poczuła się słabo i runęła na podłogę z hukiem, a obok niej spoczywała historia choroby Matt'a. Chłopak zerwał się na równe nogi i wezwał pomoc. Zobaczył co leży obok dziewczyny i głośno przełknął ślinę.

Lena obudziła się przerażona tym co przeczytała w karcie swojego kolegi, Matt'a. Jak to możliwe, że tak młody chłopak, pełen życia i uśmiechu może chorować na takie coś? Przecież... Przecież on jest przystojny, zabawny, uroczy i do tego miły. Hastings w głowie się nie mieściło, że ktoś taki może być chory na... Na to coś. Przekręciła się na drugi bok i obok siebie zobaczyła zaspanego bruneta, którym był Matt. Chłopak uśmiechnął się do niej niewinnie. W jego oczach zobaczyła strach. Przed nią? Przed sobą? Przed chorobą? Przed śmiercią?
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Zapytała z wyraźnym żalem w głosie, który chciała ukryć, ale nie dała rady. Brunet wciąż milczał, ale Lena zauważyła, że w jego oczach zebrały się łzy. - Dlaczego? - Powtórzyła nieco ciszej.
- Bo bałem się właśnie tego. - Szatynka słysząc to zmarszczyła brwi i głośno przełknęła ślinę. - Tego, że... Że będziesz się nade mną litowała. Chciałem cię bliżej poznać i może wtedy... Wtedy bym ci powiedział, ale znamy się za krótko. Jesteś poważnie chora i ciocia powiedziała mi żebym cię w żaden sposób nie denerwował, bo wie, że jestem do tego zdolny. - Mówiąc to uśmiechnął się mimowalnie i spuścił wzrok na swoje dłonie. - Nie chciałem żebyś się przestraszyła i odpuściłem sobie. Szczerze to nawet nie chciałem cię bliżej poznawać. Może... Przed pojawieniem się twojego chłopaka trochę chciałem, ale potem czułem coś dziwnego. W sumie to stłuczone lusta i czarne koty na ogół darzę głębokim lekceważeniem, wierzę natomiast głęboko w... No może nie miłość od pierwszego wejrzenia, bo Romeo i Julia to nie mój styl, ale w, powiedzmy natychmiastowy magnetyzm. Już rozumiesz? Podobasz mi się, ale postanowiłem zostawić cię w spokoju. Ale ty musiałaś być tak ciekawska i przeczytałaś tą głupią kartę. - Dodał weselej z przekąsem. Ale Lenie wcale nie było do śmiechu. Spodobała się chłopakowi, który choruje. Przecież choroba to nie problem, ale... Ona ma swojego Harry'ego.
- Ty mówisz, że jestem poważnie chora, do cholery? Ty to powiedziałeś? - Szepnęła, a w jej oczach zebrały się łzy. W porównaniu do ciebie jestem zdrowa jak ryba. - Kontynuowała. - Matt, ty masz białaczkę! - Krzyknęła i po jej policzkach popłynęły łzy. Ponownie otworzyła usta żeby coś powiedzieć, ale brunet ją wyprzedził.
- Leno, wiem... Powoli umieram i ja to wiem. Ale gdy mnie już nie będzie będę spokojny, a ty? Ty będziesz chora do końca swojego życia, rozumiesz? Twoja choroba to o wiele większy problem niż mój, bo ty będziesz miała problemy z normalnym życiem zawsze, ale ja tylko do czasu aż umrę, prawda? - Szepnął i kciukiem otarł łzy, które spływały po policzkach Hastings. 
- Przestań! Moja choroba to żaden problem, to da się zwalczać! - Krzyknęła rozzłoszczona. Matt zacisnął zęby i pokiwał głową z niedowierzaniem. - Ile będziesz jeszcze żył? - Zapytała niedosłyszalnie.
- Lekarz twierdzi, że mam około roku, jeżeli dawca się nie znajdzie, co jest wątpliwą sprawą, gdyż chorych na białaczkę jest wiele, a dawców bardzo mało. - Jednak chłopak usłyszał pytanie Leny. Dziewczyna lewą dłoń ułożyła na sercu, a prawą uniosła ku górze.
- Obiecuje ci, Matt, że jeśli nie będziesz miał tego cholernego przeszczepu to ostatnie 12 miesięcy swojego życia spędzisz w moim towarzystwie. Będziemy najlepszymi przyjaciółmi i ten rok będzie najlepszym rokiem jaki tylko może być. Zgadzasz się? - Zapytała z lekkim uśmiechem na twarzy, a brunet odwzajemnił jej gest. 
- Oczywiście, że się zgadzam. - Szepnął i mocno uścisnął Lenę. Ona ułożyła głowę w zagłębieniu szyi przyjaciela i odwzajemniła uścisk. - I dziękuje. - Dodał głośniej, po czym ucałował Hastings w czubek głowy.

- A ty kiedy wychodzisz ze szpitala? Musimy porbić parę wariackich rzeczy, pamiętasz? - Zapytała z nadzieją, że Matt'a wypiszą już niedługo i będą mogli spotykać się i dobrze ze sobą bawić. Przez pewien czas. Przez około rok. Chłopak westchnął.
- Kiedy byłaś w łazience pielęgniarka powiedziała, że wychodzę jutro bo mój stan się poprawił, ale nie chcę zostawiać cię tu samej. Spędziłem tutaj dużo czasu i wiem jak może być nudno. - Wyjaśnił. Lena spojrzała na niego wesoło, uśmiechając się przy tym. Hastings otworzyła usta żeby coś powiedzieć, ale ktoś zapukał do drzwi i po chwili obok łóżka Leny stał już uśmiechnięty Styles.
- Harry? Co ty tutaj robisz? - Zapytała zaskoczona, zerkając kątem oka na Matt'a, który nagle posmutniał. Styles szerzej otworzył oczy i roześmiał się cicho.
- Obiecałem, że z samego rana do ciebie przyjdę, więc jestem! - Krzyknął zadowolony. - Nie wierzyłaś, że przyjdę... - Szepnął wykrzywiając buzię w grymasie, ale szybko po tym się uśmiechnął. 
- Po prostu zapomniałam. - Wyjaśniła i posałała swojemu chłopakowi przepraszające spojrzenie. Hazza pochylił się nad Leną i musnął delikatnie jej usta. Dziewczyna nie odwzajemniła pocałunku, bo czuła, że jej nowy przyjaciel się im przyglądał. Styles też to zauważył, widział też, że ona również zerka na niego kątem oka. Kędzierzawy szybko obrócił się przodem do bruneta i spojrzał na niego wymownie.
- Możesz się nam nie przyglądać? To troszkę denerwujące i krępujące, wiesz?! - Krzyknął lekko rozzłoszczony. Matt zmarszczył czoło i spróbował się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego jedynie grymas.
- Przepraszam. - Matt uśmiechnął się niewinnie i wziął do ręki swój telefon. Lena otworzyła buzię ze zdziwienia. Dlaczego Harry tak naskoczył na jej przyjaciela? Spojrzała na bruneta przepraszająco i wyciągnęła swojego chłopaka na korytarz.

- Oj, kochanie, nie wiedziałem, że on jest chory, ale wkurzył mnie tym, że tak się nam przyglądał. Gapił się jakby nigdy nie widział zakochanych, którzy się witają. - Powiedział rozbawiony Styles gładząc Lenę po plecach. - Przepraszam. - Dodał, widząc, że szatynka jest nieugięta.
- Że co? - Powiedziała zdenerwowana. - Czy ja się przesłyszałam, czy właśnie mnie przeprosiłeś? - Zapytała. Harry skinął głową, uśmiechając się przy tym słodko. - Powinieneś przeprosić jego, a nie mnie. - Szepnęła i wyrwała się z uścisku kędzierzawego.
- Ale ja tylko powiedziałem, żeby tak na nas nie patrzył! - Krzyknął cicho. - On jest chory, ale uwierz, że na pewno nie chciałby, żebyś się nad nim litowała. - Dodał, kiwając głową z niedowierzaniem.
- Przepraszam cię, Harry, ale obiecałam mu, że ostatni rok jego życia spędzimy razem. Jako najlepsi przyjaciele. Bawiąc się w najlepsze. I jeśli teraz nie pójdziesz i go nie przeprosisz możesz sobie iść, bo nie chcę na ciebie patrzeć, jasne? - Lena wypowiedziała te słowa z zaciśniętymi zębami. Odwróciła się na pięcie i weszła z powrotem do sali. Myślała, że Styles za chwilę wejdzie do sali i przeprosi Matt'a za to co powiedział, ale się myliła. A właściwie co on takiego zrobił? Powiedział chłopcu z sali Leny żeby tak na nich nie spoglądał. Czy to coś złego? Lena sobie właśnie uświadomiła, że nie. Tylko, że trochę za późno o tym pomyślała. 

- Nie chcę żeby twój chłopak traktował mnie lepiej, bo mam białaczkę, dobra? Daj sobie lepiej spokój. Chcę przez ten rok poczuć, że jestem taki jak każdy facet w tym wieku, rozumiesz? - Powiedział Matt ze złością, oraz zauważalnym  rozczarowaniem w głosie i z trzaskiem wyszedł z ich wspólnej sali.
Świetnie. - Pomyślała załamana i schowała twarz w dłonie.
Ten dzień nie był zdecydowanie najlepszym dla Leny. Chyba tylko ona miała taki talent do spieprzenia wszystkiego czego się dotknie. Teraz właśnie takie miała o sobie zdanie, znakomicie.

- Hazza, tylko się nie rozklejaj! - Wrzasnął zdenerwowany Louis. - Do cholery! Przecież nie powiedziałeś temu chłopakowi nic złego. Gapił się, więc powiedziałeś, żeby przestał, nie? - Zapytał ponownie, spoglądając na zamyślonego Stylesa, ktory po chwili namysłu skinął głową potwierdzając słowa przyjaciela. - No właśnie! Lena nie wie co robi, bo wydaje mi się, że ten chłopak wcale nie jest taki nieszczęśliwy, chce się cieszyć życiem jak każdy, ale to nie znaczy, że jest gorszy bo ma białaczke, prawda? - Spytał i ponownie zerknął na Hazzę, ten znowu skinął głową nawet nie patrząc na Louie'go. - Moim zdaniem powinieneś ją olać, do cholery! - Wrzasnął. - Zawsze ma coś do ciebie, a ona? Co? Przecież nie jest idealna i też popełnia błędy. Tak jak każdy człowiek. - Louis skończył swój monolog i usiadł obok Stylesa tuląc go delikatnie.
- Tak myślisz? - Kędzierzawy spojrzał na swojego przyjaciela i zmarszczył czoło. - Ale ja ją kocham. - Dodał, kiedy zauważył, że Lou skinął głową.
- A jeśli ona by cię kochała to dlaczego próbowała by cię zmienić? - Zapytał Tomlinson, patrząc na Harry'ego z lekko przymróżonymi powiekami.
- Masz rację, stary. - Szepnął loczek i próbował się nie rozpłakać, co też mu wychodziło. Nawet wysilił się na drobny uśmiech do przyjaciela. - Jak tam twoja Eleanor? - Zapytał z przekąsem. Lou jedynie się zarumienił i spojrzał na swoje buty.
- Oficjalnie mogę potwierdzić, że mam dziewczynę, którą kocham. - Powiedział szczerząc się na samą myśl o Calder. - I ona kocha mnie. - Dodał widząc niepewny wyraz twarzy swojego przyjaciela.
- No i to jest najważniejsze! - Krzyknął Harry, rozpromieniając się na samą myśl o szczęściu swojego najlepszego kumpla. - Cieszę się, naprawdę. - Powiedział niemal szeptem, uśmiechając się do rozradowanego chłopaka. 
- Serio mówisz? - Zapytał zadowolony Louis. Harry wybuchnął śmiechem. Oczywiście, że się cieszył! Jak mógł się nie cieszyć, skoro Lou w końcu jest szczęśliwy. To najlepsza wiadomość jaką dziś usłyszał, tylko przez dzisiejszą rozmowę z Leną nie mógł cieszyć się w pełni.
- Jasne! - Krzyknął rozbawiony loczek, łaskotając Louie'go, który śmiał się teraz w niebogłosy. Łaskotki były jego najsłabszym punktem, który Styles zawsze wykorzystywał. Ale obydwoje kochali spędzać ze sobą czas, jakkolwiek, po prostu razem.

*

WITAJCIE. W KOŃCU MAMY ÓSMY ROZDZIAŁ, ALLELUJA <3
ZA JAKIEKOLWIEK BŁĘDY PRZEPRASZAM ;)
MAM NADZIEJĘ, ŻE DZIEWIĄTKA POJAWI SIĘ ZA TYDZIEŃ!
CHYBA BĘDZIE 10 ROZDZIAŁÓW, TAKŻE MOŻE JESZCZE DWA I KONIEC?
JAK SIĘ PODOBA? ^^