piątek, 13 lipca 2012

Rozdział szósty.


ROZDZIAŁ SZÓSTY :

Pierwszy raz od kilku lat czuła się naprawdę szczęśliwa. Kiedy zadzwonił budzik wstała uśmiechnięta od ucha do ucha. Zsunęła nogi na podłogę i rozłożyła ręce rozciągając zmęczone ciało. Ziewnęła przeciągle i szybko wstała rozprostowując nogi. Podeszła do garderoby i wyciągnęła z niej ciemne rurki, biały top i czarny sweterek. Już miała się przebierać, ale zadzwonił jej telefon. Podbiegła do biurka. Harry. Uśmiechnęła się pod nosem i nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Cześć, robaczku, podwieźć cię do szkoły? - Po drugiej stronie usłyszała zachrypnięty głos swojego chłopaka. Czyli przed chwilą się obudził.
- Dzień dobry! - Przywitała się wesoło. - Kochanie, do szkoły to sobie jeszcze dojdę, przystanek autobusowy mam dwa kroki od domu. Naprawdę nie ma takiej potrzeby, ale dziękuje. - Powiedziała i zaśmiała się radośnie.
- Ale ja się już tak baaardzo stęskniłem i chcę cię odwieźć! - Zaprotestował.
- Dobra, niech ci będzie. Czekaj za pół godziny, głuptasie. - Mówiła z uśmiechem na twarzy.
- No to do zobaczenia! - Krzyknął wesoło i już miał się rozłączyć, ale Lena zaczęła się śmiać. - A tobie co tak wesoło, hm? - Spytał rozbawiony.
- A nic, tylko też się bardzo stęskniłam i cieszę się, że za pół godziny się zobaczymy! - Krzyknęła wesoło.
- Oj, skarbie, teraz to już nie pół godziny, tylko dwadzieścia dziewięć minut. Do naszego spotkania coraz mniej! - Poprawił ją rozbawiony Styles. Lena wybuchła na to śmiechem.
- Dobra, dobra. Skoro widzimy się za dwadzieścia osiem minut i czterdzieści sekund to muszę iść się ogarnąć! Buziaki. - Kilka razy cmoknęła do słuchawki i nacisnęła czerwoną słuchawkę.

Usłyszała klakson, więc Harry już czekał pod domem. Zatrzymała się wpół kroku i przegryzła dolną wargę. Na kilkanaście sekund się zamyśliła. Co zmieniło się przez te kilka dni? Czy Harry kochał ją już jakiś czas? Wszystko było dla niej jakieś skomplikowane. Jej mama chyba się zmieniła... A co jeśli to cisza przed burzą? Chciała żeby jej szczęście trwało wiecznie. Ostatnie dni były zdecydowanie najlepszymi w ciągu całego życia Leny. Ponownie usłyszała trąbienie, więc Harry zaczynał się niecierpliwić. Szybko zarzuciła na siebie płaszczyk, a na nogi założyła wytarte botki. Z podłogi zgarnęła torbę i wyszła na zewnątrz, po czym zamknęła za sobą drzwi. Przekręciła kluczyk i wrzuciła go do torby. Na dworze była straszna zawieja, więc szybko podbiegła do samochodu i wpełzła do środka. Styles uśmiechnął się zniewalająco i na samym początku obdarzył Lenę namiętnym pocałunkiem, który ta odwzajemniła. Wplotła palce prawej ręki w loki Stylesa, a drugą położyła na jego udzie, budząc wszystkie zmysły chłopaka. Gładziła nogę kędzierzawego od kolana, do uda. On za to jedną rękę ułożył na biodrze dziewczyny, muskając jej brzuch, a drugą ułożył na jej policzku. Ich pocałunek trwał kilka minut, aż po chwili usłyszeli klakson. Oderwali się od siebie i spojrzeli na tego, który śmiał im przerywać tą magiczną chwilę. Przed nimi stał wypasiony samochód ojca Leny, który siedział za kierownicą.
- Kurwa. - Szatynka zaklęła pod nosem. - On mnie teraz zabije, zaczekaj tu, wyjdę do niego. Wolę żebyś nie słyszał co teraz będzie mówił. - Lena się zarumieniła, a Harry spojrzał na nią wymownie, chciał z nią iść, ale dziewczyna wywróciła oczami i wyszła z auta, podchodząc do samochodu taty. Nachyliła się nad szybą, która była do połowy odsunięta.
- Leno, czy ja znam tego młodzieńca? - Zapytał obużony. Młoda Hastings kiwnęła głową przecząc. - Więc co ty wyrabiasz, dziecino? - Wytrzeszczył oczy.
- To mój chłopak, tato. - Wyjaśniła. - Przepraszam, ale muszę jechać do szkoły, przez to, że mama jest w szpitalu opuściłam już trzy dni. Muszę napisać dwa sprawdziany. - Dodała. Ojciec skinął głową.
- Do widzenia. Dzisiaj może odwiedzę Annabelle. - Zasunął szybę, a Lena odetchnęła z ulgą, odchodząc i wsiadając do samochodu Harry'ego. Thomas spojrzał jeszcze w ich stronę, więc obydwoje się do niego uśmiechnęli. Starszy mężczyzna wyszedł z auta i poszedł w kierunku domu.
- Palant. - Skomentowała Lena i prychnęła. Styles zwężył usta w wąską linię i musnął policzek dziewczyny. Szatynka uśmiechnęła się leciutko, gładząc nogę chłopaka. On spojrzał na nią wymownie, a Lena zmarszczył czoło, nie przestając wykonywać tych ruchów.
- Nie dam rady prowadzić samochodu, jeśli tak będziesz mnie rozpraszała, kochanie. Za bardzo mnie podniecasz. - Wyjaśnił, na co Hastings wybuchła śmiechem, chłopak to odwzajemnił, szybko zabrała dłoń z uda Hazzy, on odpalił silnik i odjechał.

- Lena, cześć! Już wiem co się stało... Kochanie, dlaczego mi od razu nie mówiłaś tylko sama się z tym męczyłaś? - Do Hastings podbiegła zmartwiona Victoria, obejmując ją mocno. - Jak tam mama? A ty jak się trzymasz? - Zarzucała dziewczyne toną pytań.
- Hej... Dobrze, już jest wszystko okej z mamą i... Co najważniejsze ze mną też! - Wrzasnęła, z szerokim uśmiechem na twarzy. Vicky uniosła jedną brew ku górze, uważnie przyglądając się Lenie. - Czekaj. - Zaśmiała się wesoło, odłożyła książki do szafki i zaciągnęła przyjaciółkę do toalety szkolnej.
- No mów szybko, bo zaraz nie wytrzymam, no! - Krzyknęła zaciekawiona Brown. Z nerwów zaczęła obgryzać paznokcie, więc szatynka wybuchła śmiechem. - Leno Olivio Hastings, mów natychmiast! - Krzyknęła zniecierpliwiona dziewczyna, więc szatynka nabrała w płuca powietrza i szybko je wypuściła.
- Oficjalnie mogę powiedzieć, że jestem najszczęśliwszą osobą na świecie! - Wrzasnęła rozbawiona. Vicky uderzyła ją lekko w ramię. - A więc... Jestem dziewczyną Harry'ego Stylesa! Czaisz?! - Krzyknęła i zaczęła piszczeć, Victiorię wryło, ale po chwili zaczęła skakać i tańczyć po łazience. Lena podbiegła do przyjaciółki i mocno ją uścisnęła.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę! - Szepnęła uśmiechniąta Brown. Tak bardzo była podekscytowana szczęściem Leny, że nie potrafiła w tej chwili powiedzieć ani słowa więcej, była pod wrażeniem dojrzałości Stylesa.

- Louie, pogadamy? - Zapytał smutnym głosem, siadając na łóżku pasiastego. Tomlinson zmarszczył czoło, podszedł do materaca i usiadł tuż obok Harry'ego.
- Co jest? - Lou wyglądał na zmartwionego. W końcu byli najlepszymi przyjaciółmi, więc martwił się o kędzierzawego. Zawsze, ni stąd, ni z owąd było tak, że Hazza i Tomlinson byli razem, dla fanów tworzyli bromance. Liam był najbardziej zżyty z Niall'em, a Zayn był samotnikiem, który uwielbiał towarzystwo swojej dziewczyny, Grace.
- No bo... - Zaczął, ale nie mógł się wysłowić. Język mu się plątał i zapomniał co miał powiedzieć. Nerwowo zaczął skłubać swoją koszulkę. - Chyba bym się zabił gdybyśmy przestali się przyjaźnić, albo umarłbym z tęsknoty, albo zleciłbym jakiemuś zawodowemu, płetnemu zabójcy za zadanie moją śmierć, oddałbym wszystkie pieniądze, żeby tylko mnie zabił, pokroił, czy cholera wie co. - Louie uśmiechnął się niezauważalnie, Styles spuścił wzrok na swoje dłonie.
- O co chodzi, Harry? - Zapytał już przestraszony Lou. - Dlaczego mielibyśmy przestać się przyjaźnić, co? Przecież nic nie zniszczy naszej przyjaźni, prawda? - Chciał się upewnić, teraz Tommo bał się, że coś zrobił źle. On lub Hazza.
- Bo kocham Lenę, jestem z nią, przy niej jestem tak szczęśliwy, zupełnie tak jak przy tobie, czuje się przy was tak swobodnie, jak przy nikim innym, ale boję się tego, że przez nasz związek mogę cię stracić, a uwierz... Tego naprawdę nie chcę. - Wyjąkał. Louie uśmiechnął się szerzej i zbliżył się do Stylesa, obejmując go jednym ramieniem.
- Stary, jestem cholernie podekscytowany, że znalazłeś swoją drugą połówkę i cieszę się z tego powodu! - Krzyknął, czochrając kędzierzawego. Harry uniósł głowę i wytrzeszczył oczy. - Tak, naprawdę! - Wrzasnął, wyprzedzając pytanie Hazzy, które pewnie brzmiało by ''Serio, Louie?''. Styles odwzajemnił uścisk przyjaciela. - A tak na marginesie, to... Ja chyba też znalazłem pewną dziewczyne... - Szepnął we włosy loczka, więc ten oderwał się od niego i spojrzał na niego podejrzliwie.
- Opowiadaj! - Krzyknął uśmiechając się od ucha do ucha.
- A więc ma na imię Eleanor, jest piękna! Pracuje jako modelka, poznaliśmy się w klubie i świetnie się dogadujemy. Serio! Hm, wydaje mi się, że jest taka jak ja, tylko, że kobieta, nie? Jest mądra, zabawna, śliczna. Stary, no po prostu ideał! Przy najbliższej okazji pójdziemy na podwójną randkę! - Styles zaczął się śmiać, bo Lou zachowywał się teraz jak baba.
- Jasne, że pójdziemy, ale nie gadaj tyle, tylko lepiej pokaż mi jej zdjęcie, wariacie. - Hazza uspokoił pasiastego i posłał mu ciekawskie spojrzenie. - Bo masz, nie? Muszę ją zobaczyć! To na pewno gorąca laska, nie? - Zapytał Harry, marszcząc czoło.
- Pewnie, że mam! - Tommo zeskoczył z łóżka i podbiegł do biurka, biorąc z niego portfel. Wyciągnął z niego mały papierek, znowu podszedł do Hazzy i podał mu zdjęcie pięknej szatynki. Hazza zmarszczył czoło i podrapał się po karku. - I jak? - Zapytał przestraszony, że jego przyjacielowi nie spodoba się dziewczyna, na której punkcie miał bzika.
- Wiesz co ci powiem? - Styles spojrzał na Louis'a, robiąc z ust dziubek. - Gdyby nie było Leny, bałbym się, że też mógłbym się w niej zakochać! - Krzyknął, podskoczył do Tomlinsona i mocno go uścisnął. Obydwoje wybuchli śmiechem.

Na ostatniej lekcji miała fizykę, więc wyciągnęła zeszyt do tego przedmiotu i usiadła w ławce razem z John'em. Był tylko jakimś kujonem, ale na początku roku nauczycielka zrobiła z nich sąsiadów ławkowych. Hastings otworzyła notes i to co tam zobaczyła przeraziło ją. ''Spróbujesz dotknąć Harry'ego, suko!'', ''Zgiń, frajerko! Hazza nigdy nie będzie twój!'' i wiele innych, podobnych bzdur. Szybkim ruchem zatrzasnęła zeszyt, wrzuciła go do torby i siedziała nie ruszając się. Czuła się tak jakby... Jakby sparaliżowana. Boże... Kto mógły to napisać? Kto mógł to wiedzieć? Vicky, mama i ktoś komu powiedział Styles. Przecież Victoria... Zaraz, zaraz. Kiedy mówiła o wszytkim swojej przyjaciółce, były w szkolnej toalecie. Ktoś, ktokolwiek, każdy mógł to słyszeć. Cholera, jak mogła nie sprawdzić kabin zanim zaczęła mówić? Teraz może wiedzieć każdy. Każdy. Zaczęła pulsować jej głowa, zrobiło jej się słabo. Poczuła, że spada z krzesła. Widziała ciemność. Słyszała krzyki. Nie czuła nic.

Leniwie otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła. Zobaczyła jasne, różowe ściany. Biały sufit, dużą lampe i kroplówkę. Była w szpitalu. Tylko nic nie pamiętała. Bolała ją głowa, która wciąż delikatnie pulsowała. Ponownie obejrzała pokój rozglądając się. Była w podobnym pokoju jak jej mama. Nikogo nie było razem z nią. Chciała zobaczyć Harry'ego. Bolało ją serce, nie wiedziała czy z powodu tęsknoty czy tego co się stało. Odruchowo złapała się za klatkę piersiową i z trudem próbowała wyrównać oddech. Wszystkie jest starania szły na marne, zaczęła się dusić. Wydała z siebie tylko cichy, przeciągły jęk, który usłyszała jakaś pielęgniarka. Lekarze zaczęli wpadać przez drzwi, biegać wokół łóżka, chcieli jej pomóc. Nie słyszała o czym rozmawiają, czuła się jakby oni tylko ruszali ustami, a ona miała zgadywać co do siebie mówią. Chciała złapać choć trochę powietrza, ale najzwyczajniej na świecie nie potrafiła. Zamknęła oczy i ścisnęła w dłonie kołdrę. Po chwili za pomocą jakiegoś urządzenia, podłączonego do jej ciała trochę wyrównała oddech. Wszyscy lekarze opuścili pomieszczenie, została tylko jedna pielęgniarka.
- Już wszystko dobrze, skarbie. Dzięki temu urządzeniu będziesz mogła normalnie oddychać, tylko musisz do końca wyrównać oddech. - Powiedziała cichutkim głosem, który Lena ledwo słyszała, ale starała się robić to co kazała jej kobieta.
- Zadzwońcie do Harry'ego. - Poprosiła i spróbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego jedynie grymas. - Proszę... - Dodała.
- Dzwoniłyśmy, kochanie. Do twojego taty, ale nie może przyjechać. A ten Harry powiedział, że ma wywiad i nie da rady, ale obiecał, że przyjdzie później. A jeśli chcesz to lekarz wyda twojej mamie pozwolenie na przyjście tutaj, dobrze? - Hastings skinęła głową i szybko ją odwróciła. Jej oczy zaszły łzami. To, że ojca tutaj nie będzie wcale nie było zaskoczeniem. Ale Harry? To bolało ją bardziej, niż ten ucisk w klatce piersiowej, którego przed chwilą doświadczyła. Miał wywiad, do cholery, coś co jest ważniejsze od niej, kariera. Annabelle za chwilę tu będzie. Przecież jest okej. Tak przynajmniej miało być, niestety w prawdziwym życiu nie wszystko kończy się tak jak w bajce.

Drzwi się otworzyły i Lena myślała, że to Harry. Ale to pielęgniarka pchająca wózek inwalidzki, na którym siedziała jej mama. Kobieta postawiła Annabelle zaraz koło łóżka i wyszła z sali. Młoda Hastings złapała ręke matki i spojrzała na nią smutnym wzrokiem.
- Kochanie, jeśli jeszcze raz mnie tak przestraszysz to ukaże cię aresztem domowym na całe życie, zrozumiano? - Powiedziała przejęta. Lena się uśmiechnęła, jej kąciki ust tylko trochę uniosły się ku górze, ale zawsze to coś.
- Mamo, on nie przyszedł, bo... Bo ma wywiad, rozumiesz? - Zapytała i odwróciła wzrok, patrząc w okno. Annabelle zbliżyła się do córki i odgarnęła niezdarny kosmyk ciemnych włosów za ucho córki. - Mówił mi, że mnie kocha, a teraz go tu nie ma, jak to możliwe, że ważniejsza jest jego kariera, ode mnie?! - Wrzasnęła tak głośno jak tylko dała rade. Nie wytrzymała, łzy pociekły po jej zaczerwienionych policzkach. Rodzicielka ułożyła się na skrawku łóżka, obok niej i mocno ją uścisnęła.
- Jeśli tak mówił to tak jest, Harry na pewno cię kocha, skarbie. - Wyjaśniła, głaskając Lene po głowie. - I sława nie jest ważniejsza od ciebie, a nawet jeśli tak jest to on nie jest ciebie wart. Musicie wszystko przemyśleć, dajcie sobie czas. - Dodała po chwili milczenia.
- Jak na razie nie chce nawet na niego patrzeć, teraz skupie się na swoim zdrowiu. - Powiedziała już twardszym tonem głosu. Annabelle wiedziała, że ma silną córkę. - I na mojej prawdziwej rodzinie. - Lena podniosła głowę i delikatnie ucałowała policzek mamy.


***

CZEŚĆ SŁODZIAKI. :3 Z TYM ROZDZIAŁEM NIE MIAŁAM PROBLEMU.
A JA JUŻ MYŚLĘ O NASTĘPNYM OPOWIADANIU,
WIĘC ZA JAKIŚ CZAS MOŻE JAKIEŚ SIĘ POJAWI.
A WAM JAK SIĘ PODOBA MOJE 'DZIEŁO'? :D
JAK WAM LECĄ WAKACJE, DZIEWCZYNY? DO NASTĘPNEGO!