piątek, 8 czerwca 2012

Rozdział pierwszy.



ROZDZIAŁ PIERWSZY :

Znowu to samo - jak co roku. Dwie imprezy w jeden dzień. Urodziny Grace i Sylwester. Lena nienawidziła pić i palić, ale kiedy już zaczęła, nie mogła przestać. Taki był jej problem. Jak można było to nazwać? Nie wiedziała.
Ziewnęła przeciągle i podniosła się do pozycji siedziącej. Zsunęła nogi z wielkiego łóżka i wstała rozprostowując mięśnie. Przeczesała włosy ręką, a na stopy założyła puchate kapcie, które dostała na gwiazdkę. Opuściła pokój i pomału zeszła po drewnianych schodach. Weszła do dużej kuchni i rozejrzała się dookoła. Rodziców nie było - jak zwykle. Nawet w ten dzień nie opuścili biura. Lena nie wiedziała, czy w ogóle przyszli do domu wziąć prysznic i się przespać.
- Harold. - Powiedziała zaspanym głosem przechodząc do salonu. - Kiciuś, gdzie jesteś? Mamusia da Ci mleczka. - Wyszeptała podchodząc do fotela i właśnie tam znalazła szarą kuleczkę. Szybkim ruchem złapała sierściucha w ręce i mocno uściskała, drapiąc Go za uchem, na co on ciuchutko zamruczał. Kociak przymknął oczy i oddał się przyjemności, jaką serwowała mu jego '' mama. '' Lena uwielbiała koty. W życiu miała ich już z siedem. Pierwszego dostała na 8 urodziny i tak to się zaczęło. Zakochała się w nich od samego początku. Może to dlatego, że obchodziła urodziny w Walentynki i te oto stworzenia amor wybrał za jej miłość? Kto wie. Z jej punktu widzenia było to bardzo możliwe, gdyż wielu chłopców się za nią oglądało, lecz ona zawsze ich ignorowała. Hm, ignorowała głównie dlatego, bo była zakochana w Harry'm, który traktował ją jak jakąś gówniarę, ale nie ważne. Nie chciała o tym myśleć.
Lena była piękna - długie, brązowe i proste włosy, z blond końcówkami, duże, czarne oczy, a nad nimi ciemne rzęsy, świetnie wycięte, malinowe usta. Wręcz idealny biust, zgrabna i do tego krótkie, lecz wspaniałe nogi. Niecałe metr sześćdziesiąt pięknej kobietki.- Tak opisywały ją przyjaciółki i chłopcy, którzy szaleli na jej punkcie, lecz ona twierdziła, że jest brzydka i taka inna.
Być może była. W szkole miała dobre oceny, chociaż nawet nie otwierała podręczników. Rodziców miała świetnych. Po prostu idelanych. Nie robili nic tylko praca, praca i praca. O córce przypominali sobie w jej urodziny, lub kiedy mieli iść na jakąś służbową kolację, żeby tylko pokazać, jaka to piękna jest ich Lena. Nienawidziła ich za to. Na zewnątrz zawsze uśmiechnięta i wesoła, ale wewnątrz zawsze była zamknięta w sobie. Wiedziała o tym tylko jedna osoba - ona sama. Nigdy nie zwierzała się przyjaciółką jak ciężko jest bez rodziców. Wolała trochę popłakać w nocy i rano już mieć znakowity humor. Ona już tak miała.
Zawiesiła kociaka na ramieniu i wróciła do kuchni. Postawiła Harolda na blacie i kucnęła, aby podnieść miseczkę zwierzaka. Otworzyła lodówkę i wyciągnęła z niej karton mleka, który całkowicie opróżniła.
- Trzeba będzie zrobić zakupy, ale na pewno tego nie zrobię, Harold. Jak będzie Ci się chciało pić to dam Ci wody. Niech już Ci pseudo rodzice chociaż to zrobią. - Sierściuch słysząc to zamiałczał przeciągle i zeskoczył z blatu, czekając, aż pani poda mu miseczkę po brzegi wypełnioną jego ulubionym napojem. - Zostaniesz dzisiaj sam, chyba, że mama wróci wcześniej, bo na ojca nie ma co liczyć. Ja dzisiaj idę na melanż, kocie! - Lena zaśmiała się wesoło i przykucnęła na ułamek sekundy, aby odstawić napój zwierzaka. Spojrzała na zegarek, który wisiał nad bujanym fotelem. Miała jeszcze dużo czasu - 10.43. Pobiegła na górę i rzuciła się na łóżko. Miała ochote się jeszcze zdrzemnąć.

Obudziła ją melodia, którą miała ustawioną na dźwięk dzwonka. Otworzyła jedno oko i wzięła aparat do ręki. Grace dzwoniła. Lena wywróciła oczami i nacisnęła zieloną słuchawkę, po czym przyłożyła telefon do ucha.
- Obudziłaś mnie, cholero! - Przywitała przyjaciółkę, przymrużając jeszcze na chwilę oczy. Jej przyjaciółka się zaśmiała. - To nie śmieszne, a jak już chcesz żebym przyszła na tą całą imprezę, to daj się chociaż wyspać! - Krzyknęła już całkowicie rozbudzona.
- Przepraszam, ale jak sobie wyobrażam co możesz zrobić gdy dowiesz się czegoś... - Powiedziała chichocząc wesoło. Lena wywróciła oczami. - Zaraz idziesz do chłopaków, bo ja mam dzisiaj urodziny i mam się nie przemęczać, a Im trzeba pomóc. Niby mówią, że dadzą sobie radę, ale wolę mieć pewność, że wszystko będzie okej.
- No i co z tego? - Zapytała obojętnym tonem. Przecież spędzała dużo czasu z członkami One Direction, którzy byli jednocześnie jej przyjaciółmi.
- No i Harry będzie pod Twoim domem za pół godziny... - Grace nie wytrzymała i wybuchła śmiechem. Lena szeroko otworzyła oczy i zerwała się z łóżka na równe nogi. Jej serce zaczęło szybciej bić. - Spokojnie, mała, wszystko będzie okej. Dobra, kończę, idę wziąć dłuuugą kąpiel. Trzymaj się! - Pożegnała Lenę i posłała jej buziaka. Ta, szybko odrzuciła telefon na bok i otworzyła garderobę.

Dała swojemu kociakowi karmy, zgarnęła klucze ze stołu i wyszła przed dom. Usiadła na trzecim od góry schodzie i zaczęła nucić jedną z piosenek One Direction. Kiedy zobaczyła nadjeżdżający samochód Stylesa jej kąciki ust mimowolnie uniosł się ku niebu. Dzisiaj musiała powiedzieć Harry'emu co do niego czuje, że Go kocha. Podeszła bliżej ulicy i spojrzała w stronę pojazdu. Kiedy za kierownicą zobaczyła swojego wybranka wesoło pomachała w tamtym kierunku ręką. Kiedy odmachały jej dwie dłonie zmarszczyła czoło. Nie było możliwe żeby kędzierzawy to zrobił, bo przecież prowadził. Spojrzała na miejsce pasażera i zobaczyła tam Louis'a. Wryło ją do chodnika. A miała taką okazje, żeby wszystko z siebie wyrzucić. Kiedy zaparkowali zaraz obok niej i chwilę zaczekali żeby weszła, ona stała nieruchomo i wpatrywała się przed siebie. Chłopcy spojrzeli na siebie porozumiewawczo i wysiedli z samochodu. Lena przymknęła oczy i zaśmiała się drwiąco.
- Wszystko w porządu, Lena? - Zapytał lekko wystraszony Louis, a Harry wybuchł śmiechem, ale na to Tomlinson spojrzał na niego porozumiewawczo i loczek umilkł.
- Tak, wszystko dobrze. - Odpowiedziała po chwili patrząc to na Louis'a, to na kędzierzawego. - Jedziemy?
-Pewnie... - Odpowiedział Styles i wsiadł na miejscu kierowcy, Lena wślizgnęła się na tylne siedzenie, a pasiasty usiadł na miejscu pasażera.
- To jak? Mam nadzieję, że się wyspałaś, bo nie damy Ci dzisiaj wyjść tak wcześnie, młoda! - Krzyknął zadowolony Lou. - Nie chcieliśmy zawracać Ci głowy, ale Grace się uparła. Nawet Zayn jej nie przekonał. - Wzruszył ramionami.
- Nie ma problemu, już nie spałam. - Skłamała i uśmiechnęła się niezauważalnie. Oparła głowę o zagłówek i przymknęła oczy.
- Jak tam mój kotuś, Harold? - Tym razem Styles zaczął temat kota, którego wręcz kochał. Tak jak Lena uwielbiał koty. To była pierwsza rzecz, która Ich łączyła.
- Po pierwsze; nie jest Twój. - Pokazała język do przedniego lusterka, na co brunet wywrócił oczami. - Po drugie; chyba tęskni. - Zaśmiała się wesoło.
- Wiedziałem! On mnie uwielbia! - Ucieszył się i zaczął wymachiwać rękoma we wszystkie strony. Louis odzyskał panowanie nad kierownicą.
- Styles, co Ty wyprawiasz?! - Krzyknął zdenerwowany brunet. Lenę wryło do siedzenie, cholernie się przestraszyła.
- Spoko, to nic takiego. - Hazza wzruszył ramionami i złapał kierownicę, jadąc spokojnie. - Przecież nic się nie stało. - Szepnął rozbawiony odwracając się do Leny sprawdzając jej stan. - Wszystko okej, mała?
- Yyy, tak. Patrz na ulicę, kurwa! - Krzyknęła przerażona, a jej serce zaczęło szybciej bić. - Nie strasz mnie, wariacie. - Szepnęła niedosłyszalnie. Jedną z cech Stylesa było wariactwo, w pewnych chwilach przesadzał. Aż za bardzo przesadzał.

- Lena, mogę Ci w czymś jeszcze pomóc? Już nic nie zjem, słowo harcerza! - Niall uśmiechnął się wesoło i wbił palca w żebra szatynki.
- Auu. - Jęknęła przeciągle. - Nie, Horan, nie możesz. Już mnie nie nabierzesz, Ty nawet harcerzem nie byłeś! - Krzyknęła i pokazała mu język. - Spadaj pomóc Zayn'owi i Louis'owi w salonie. - Blodnyn wywrócił oczami i poszedł w stronę salonu. - Tylko nic nie podjadaj! - Krzyknęła jeszcze, kiedy ten był już w salonie.
- A my? Ja i Harry? -Zapytał uśmiechnięty od ucha do ucha Liam. - Trzeba iść do sklepu, posprzątać, czy może coś jeszcze innego?
- Hm, Ty pójdziesz do sklepu po bitą śmietanę. - Uśmiechnęła się wesoło, wymachiwując pustą buteleczką po słodyczy. - Dużo bitej śmietany. - Dodała cicho chichocząc, Payne skinął głową i pomału wyszedł z kuchni, a następnie z domu. - A Ty, Harold spadaj sprzątać górę. - Tym razem Lena uśmiechnęła się do Stylesa i ruchem głowy wskazała na schody, prowadzące na górę. Kędzierzawy wywrócił oczami. - Pomogę Ci, dopóki Liam nie przyniesie bitej śmietany. - Klepnęła Harry'ego w tyłek i uciekła szybko na górę.
- Ej! - Krzyknął i pobiegł za nią. - Co Ty sobie wyobrażasz?! Każda by chciała być na Twoim miejscu! - Lena wybuchła głośnym śmiechem i usiadła na schodach ledwo co łapiąc oddech. - Chodź sprzątać. - Dodał, przechodząc obok niej, na co ona wywróciła oczami.
- Chyba mi się odechciało... - Odwróciła się twarzą do bruneta i pokazała mu język,na co ten zmarszczył czoło i rzucił się na Lenę, łaskocząc ją, na co ona zaczęła się wyrywać i głośno piszczeć. - Przeeestań! - Krzyknęła przeciągle.
- Ej, dzieciaki! Do roboty, a nie się zabawiać! My tu pracujemy tak ciężko, a Wy się wygłupiacie! Nie przesadzacie? - Usłyszeli z salonu głos Zayn'a i śmiechy Louis'a, oraz Niall'a.
- Zamknij się, kretynie! My też ciężko pracujemy, a znając Was, to na pewno siedzicie teraz na kanapie z nogami wyżej niż dupa i jecie to co Lena przygotowała! - Harry się zaśmiał, a Zayn tylko jęknął, więc to co powiedział kędzierzawy, zapewne było prawdą.

- Harry, odwieziesz mnie do domu? Chciałabym się jeszcze ogarnąć, nakarmić Harolda i wypuścić Go na chwilę na dwór. - Wyjaśniłaś, kiedy Styles na nią spojrzał i zmarszczył czoło. Uśmiechnęła się błagalnie. - Nie wiem czy rodzice są w domu, pewnie są w pracy, ale jeśli nie masz czasu, to się przejdę. Nie ma problemu. - Lena wzruszyła ramionami, złapała w ręke torbe i poszła w stronę drzwi wyjściowych.
- Dzisiaj w pracy? - Zapytał zaskoczony. Szatynka zatrzymała się w połowie kroku. - Spokojnie, odwiozę Cię, - Dodał.
- Tak, po prostu mieli jakąś ważną sprawe i musieli. To było jakieś wyjątkowo pilne, nie znam szczegółów. - Wyjaśniła kłamiąc. - Dzięki. - Dodała i podeszła do drzwi. Założyła na nogi szare botki, oraz czarny płaszczyk i wyszła przed dom. Po kilkunastu sekundach wyszedł Harry i usiadł za kierownicą, a po chwili otworzył Lenie drzwi od środka. Skinęła głową i wsiadła do samochodu.
- Myślisz, że dadzą nam dzisiaj pić? Grace już będzie mogła, też chcę... - Wzruszyła ramionami, a Harry odpalając silnik się zaśmiał.
- Mi może dadzą, Tobie pewnie nie. Sam nie wiem. - Uśmiechnął się wesoło. Lena spojrzała na Niego z przymrużonymi oczami. - Ale coś Ci załatwię. - Dodał widząc jej minę.
- Już myślałam, że nie mamy tego układu. - Powiedziała i oparła głowę o zagłówek. Mieli ze sobą układ. Nie mieli jeszcze 18-nastki, więc załatwiali sobie po kryjomu alkohol. - Nie lubię pić. - Szepnęła.
- To dlaczego to robisz? - Zapytał poważny i spojrzał w jej stronę.
- Sama nie wiem, chyba dla zapomnienia. - Wyjaśniła szybko i uśmiechnęła się niezauważalnie. - A Ty dlaczego pijesz?
- Bo lubię. - Powiedział i uśmiechnął się łobuzersko, odgarniając loki, które opadły mu na czoło. - Bo po alkoholu można się dobrze bawić. - Dodał ciszej. Lena spojrzała na Niego zdezorientowana, a On wzruszył ramionami. - Nie pytaj o więcej. - Szepnął. Brunetka skinęła głową i spojrzała w okno, za którym był zachmurzony Londyn. Nie zrozumiała słów Harry'ego, ale prosił żeby dała spokój, więc nie naciskała. Już miała mu powiedzieć, ale stchórzyła. Przyknęła powieki, bo łzy napłynęły jej do oczu. Nie mogła wybuchnąć przy Harry'm płaczem. Co to to nie.

***

MAMY PIERWSZY ROZDZIAŁ, CIESZYCIE SIĘ ? :*
KOMENTUJCIE, BO TYM MOTYWUJECIE MNIE DO PRACY. :)
DO NASTĘPNEGO, DZIEWCZYNY. :D
JAK TAM ? PATRZYCIE DZIŚ NA EURO ? ;] MA BYĆ 2 : 0 DLA NAS. :*