sobota, 21 lipca 2012

Rozdział siódmy.


ROZDZIAŁ SIÓDMY :

W łóżku szpitalnym obudziła się sama. Jej mamy przy niej nie było, więc pewnie lekarz kazał jej wracać do swojej sali. Lena cholernie chciała zobaczyć teraz Harry'ego, ale jego wciąż nie było. Siągnęła do szafki, aby spojrzeć na telefon. Wzięła go do ręki i odblokowała klawiaturę. Ani jednego nieodebranego połączenia od Stylesa. Zero. Hastings uniosła wzrok ku górze, żeby tylko łzy nie znalazły ujścia. Po kilku sekundach uspokoiła się i wybrała numer do Grace, ale szybko się rozłączyła. Teraz chciała być sama. Sama z Harry'm, którego wciąż nie było przy niej. Nacisnęła guzik przy swoim łóżku, a po chwili do sali wbiegła przerażona pielęgniarka.
- Coś nie tak? - Zapytała starsza kobieta, podchodząc do łóżka Leny. - Źle się czujesz? Może zawołam lekarza? - Ciągła, Lena uśmiechnęła się pod nosem, ostatnio dość dużo osób się o nią martwi. To dosyć fajne uczucie.
- Nie, po prostu chciałam wiedzieć co mi jest. - Wyjaśniła, patrząc na pielęgniarkę, która usiadła na krześle, tuż obok szatynki.
- Hm, skarbie, nie będę ukrywała przed tobą prawdy, bo masz prawo wiedzieć. - Samym rozpoczęciem wystraszyła Lenę, która patrzyła na blondynkę z zaciekawieniem, marszcząc przy tym czoło. - Masz małą wade serca. - Wyjaśniła najprościej jak tylko dała radę. 
- Mogłaby pani jaśniej? - Spytała, krzywiąc się przy tym. - Jak małą, bo nie za bardzo rozumiem. - Dodała po chwili milczenia.
- Oh, oczywiście. Objaśnię ci to najprościej jak tylko będę potrafiła... A więc, masz wade serca, którą mogłaś nabyć niedawno. Czy przez kilka ostatnich tygodni stresowałaś się dość często? - Zapytała pielęgniarka. Lena zastanowiła się przez chwilę.
- Tak, chyba tak... Trochę się stresowałam. - Odpowiedziała szybko. - Chyba nawet odrobię bardziej niż trochę... - Dodała po chwili zastanowienia. - Ale to znaczy, że... - Kobieta nie dała jej dokończyć.
- Nie, kochanie, nie umrzesz. - Wyjaśniła spokojnie. - Po prostu nie będziesz mogła się niepokoić, czy stresować, od tego czasu musisz być spokojna. Zawsze kiedy się zdenerwujesz możesz stracić przytomność, czy tracić oddech, ale twój lekarz przepisał ci specjalne tabletki i takie małe inhalatory, które zawsze będziesz musiała mieć przy sobie, rozumiesz? - Blondynka uśmiechnęła się do Leny i wstała z miejsca, kierując się w stronę drzwi.
- Czyli nic mi nie będzie, tylko po prostu muszę się mniej denerwować, tak? - Zapytała, a kiedy pielęgniarka skinęła głową, uśmiechnęła się lekko. - Dziękuje. - Dodała i wtedy starsza pielęgniarka opuściła jej tymczasowy pokój. Jak miała się nie stresować do cholery, skoro tak bardzo tęskniła?

Czas się dłużył, a jej się strasznie nudziło. Grała w jakąś bezsensowną grę, którą niewiadomo skąd miała na telefonie. Kiedy straciła ostatnie życie, wywróciła oczami, odłożyła telefon na szafkę i głośno westchnęła. Drzwi do sali się otworzyły. Już miała nadzieję, że to Styles skończył wywiad po pięciu godzinach. Zabawne, jaki wywiad trwa tyle czasu, do cholery? Myliła się, to nie Harry, a jakiś przystojny brunet, o piwnych oczach z krzywym uśmiechem na twarzy. Był może parę lat starszy od Leny. Chłopak siedział na wózku inwalidzkim, który pchała pielęgniarka, ta sama co przed godziną tłumaczyła jej na czym polega ''mała wada serca''.
- Cześć skarbie, masz kolegę. Może razem nie będziecie się tak nudzić. - Powiedziała kobieta uśmiechając się do Leny. Hastings odwzajemniła to i spojrzała na bladego chłopaka, który również na nią patrzył. - Wstawaj Matt, chyba do łóżka sam dojdziesz, co? - Zapytała rozbawiona pielęgniarka. Brunet, którego Lena już znała imię, wywrócił oczami i podniósł się z wózka o własnych siłach. Miał na sobie szpitalną piżamę, w której wyglądał dość zabawnie. W ręce miał plecak, który rzucił pod łóżko, do którego podszedł i położył się na nim wygodnie.
- Dzięki, ciociu. - Wysilił się na małe podziękowania do pielęgniarki, która okazała się jego ciotką. Głos miał tajemniczy, taki smutny. Kobieta uśmiechnęła się wesoło.
- Ależ proszę, kochanie. - Uśmiechnęła się szeroko, podeszła do łóżka chłopaka i ucałowała go w czubek głowy. Lena uśmiechnęła się na ten widok. - Dobra dzieciaki, jak będziecie czegoś potrzebowali to naciskajcie guziki. - Skinęła brodą na przyciski nad łóżkami. - Ja uciekam. - Dodała. Zabrała wózek i wyszła z pomieszczenia. Hastings spuściła wzrok i poprawiła zmiętą kołdrę.
- Mam jakąś starą grę planszową, masz ochotę pograć? - Zapytał zachrypniętym głosem, który brzmiał prawie jak Harry. Lena miała zamknięte oczy i szybko je uchyliła, żeby upewnić się, że to jej chłopak przyszedł, ale to tylko brunet, który od kilku minut leży razem z nią w jednej sali.
- Jasne, czemu nie... - Powiedziała wesoło i uśmiechnęła się leciutko. Na nic więcej nie było jej stać, już myślała, że to Hazza, ale to tylko jakiś Matt. - A tak w ogóle to jestem Lena. - Dodała, kiedy chłopak wyciągał tekturowe pudełko z plecaka.
- Matt. - Wstał z łóżka, zgarnął pudło z grą i usiadł na krześle obok Leny, podając jej dłoń. Szatynka ją uścisnęła i lekko się uśmiechnęła, co chłopak odwzajemnił. 

Lena razem z Matt'em śmiała się i wygłupiała. Nawet jak na szpital bawili się świetnie. Było miło, zabawnie i wcale im się nie nudziło. Już dwie godziny grali w tą samą planszówkę i za każdym razem albo ona, albo Matt oszukiwali. Śmiali się z siebie nawzajem. Lena czuła się przy tym chłopaku jakby znała go od dawna.
- Dobra, jest już po północy, idziemy spać, nie? - Zapytał przecierając oczy. Hastings spojrzała na chłopaka i uśmiechnęła się promiennie. Kiedy on również na nią popatrzył skinęła głową i pomogła mu składać grę. 
- Dobranoc. - Szepnęła kiedy bałagan był już posprzątany, światła zgaszone, a oni leżeli w łóżkach.
- Dobranoc, Lena. - Odpowiedział nieco głośniej, niż szatynka. Hastings przekręciła się na lewe ramię, tym samym odwrając się plecami do Matt'a.

Obudziły ją promienie wpadające do sali przez odsłonięte rolety. Nie otwierając oczu rozłożyła ręce rozciągając mięśnie. Westchnęła przeciągle i poprawiła się na niewygodnym łóżku. Chciała jeszcze chwilę pospać, ale coś, a raczej ktoś jej nie dał.
- Lena! Obudziłaś się w końcu! Już się martwiliśmy, czy Ty w ogóle żyjesz! - Wrzasnął jakiś znajomy dla Leny głos. Dziewczyna uchyliła jedno oko i przed sobą zauważyła Grace, Vicky, Liam'a, Niall'a, Louis'a i stojącego z tyłu Zayn'a. Ale gdzie podział się Harry?
- Cześć! - Krzyknęła, uśmiechając się wesoło. - A gdzie Harry? - Powiedziała już ciszej, rozglądając się ochoczo po sali wypełnionej jej przyjaciółmi. Ale kiedy nie znalazła znajomej czupryny smutnym wzrokiem spojrzała na grupkę ludzi. - Nie przyszedł? - Spytała zrezygnowana.
- Nie martw się, po prostu coś mu wypadło... Musiał jechać do mamy czy coś. - Niall uśmiechnął się i poczochrał Lenie włosy. - No, ale wczoraj u ciebie był... - Dodał po chwili.
- Nie nacieszyliście się sobą przez jakieś trzy godziny? - Vicky wybuchła śmiechem, a Hastings zmarszczyła czoło, nie rozumiejąc o co chodzi przyjaciółom. Przecież Stylesa tutaj nie było nawet na pół godziny.
- Co? Harry'ego nie było ani wczoraj, ani dzisiaj. - Wyjaśniła zdezorientowana Lena. - Mówił, że przyjdzie? - Zapytała, przełykając ślinę.
- Nie martw, coś mu wypadło... - Upewnił ją Liam, uśmiechając się przy tym niewinnie. - Ale kiedy tylko załatwi tą sprawę to tutaj przyjdzie, obiecuje! - Dodał, śmiejąc się śmielej. Reszta znajomych rozsiadła się dookoła łóżka i wypytywali Lenę co jej jest, jak się czuje, kiedy wyjdzie ze szpitala i czy się jej tu nie nudzi. Ale jak ona miała opowiadać o tym wszystkim skoro tak cholernie tęskniła za Hazzą? Wiedziała, że coś jest nie tak jak być powinno, więc jeśli tylko jej przyjaciele wyjdą to zadzwoni do Stylesa i wyjaśni to... To wszystko.

- Może pogramy znowu w tą grę? - Zapytał uśmiechnięty Matt i skinął brodą na tekturowe pudełko leżące na podłodze. Lena tylko zmarszczyła czoło, kiwnęła głową przecząco i odwróciła się plecami do znajomego. - Oh, jeśli nie masz ochoty to jasne. Przepraszam. - Dodał ciszej i on również odwrócił się do Hastings tyłem. Nie chciał jej teraz denerwować, bo na kontroli słyszał co jej dolega. Sam miał podobną wadę serca. Tylko, że trochę trudniejszą? Tak, to było dobre określenie tego, na co był chory nowy kolega Leny.  
Po chwili dziewczyna wstała z łóżka, na nogi założyła kapcie, które przywieźli jej przyjaciele, z szafki zgarnęła telefon i udała się do toalety. Kiedy już była na miejscu wybrała numer Stylesa. Zaczynała się o niego martwić. Poczta, poczta, poczta, do cholery. Przetarła dłońmi zaszklone oczy i już miała wracać do sali, ale jej telefon zadzwonił. Spojrzała na ekran aparatu. Harry. Uśmiechnęła się pod nosem i bez zastanowienia nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Lena, przepraszam, że mnie nie było, ale mam dla ciebie niespodziankę! - Wykrzyknął zadowolony. - Zaraz do ciebie przyjadę z prezentem, kocham cię. - Dodał i już miał się rozłączać, ale Hastings przeciągle jęknęła.
- Styles, nawet nie waż się rozłączać! - Wrzasnęła zdenerwowana. - Ja tutaj odchodzę od zmysłów, bo nie dzwonisz, nie piszesz, nie ma cię tutaj... A ty mówisz mi o jakimś prezencie?! - Dziewczynę jeszcze bardziej wkurzyło to, że Hazza mówił teraz o jakimś prezencie, a nie o jej zdrowiu. 
- Kochanie, ze względu na twój stan zdrowia nie powinnaś się denerwować, jak dobrze słyszałem. - Powiedział zmartwionym tonem głosu.
- Skąd wiesz? - Spytała zaciekawiona Lena. - Dzwoniłeś do chłopaków? Albo do Vicky, lub Grace? - Lena uniosła jedną brew i w duchu się uśmiechnęła. Czyli trochę się o mnie martwił. Teraz tylko taka myśl przyszła jej do głowy.
- Rozmawiałem z twoją mamą, robaczku! - Krzyknął rozradowany. - Zaraz u ciebie będę, czekaj na mnie. - Dodał i rozłączył się. Szatynka uśmiechnęła się szeroko i wróciła na swoją salę. Styles mógł być u niej lada chwila.

''Zaraz będziemy. xx'' - Przeczytała treść sms'a, którego dostała od Harry'ego i uśmiechnęła się leciutko. Przeczesała włosy dłonią i wygodniej ułożyła się na łóżku. Teraz nie zastanawiała się dlaczego napisał w liczbie mnogiej. Nie obchodziło jej nic, oprócz tego, że zaraz zobaczy Harry'ego. Drzwi do sali uchyliły się i przez szparę Hastings zauważyła ciemne loczki, które należały do Stylesa. Zerwała się z materaca i rzuciła do wejścia. Gdzie już czekał kędzierzawy razem z wielkim pluszowym misiem, to musiała być ta niespodzianka. Lena rzuciła się Hazzie na szyję i zaczęła całować każdy skrawek jego twarzy. 
- Harry Styles! Dziękuje, że w końcu wpadłeś, kretynie! - Wrzasnęła rozradowana dzewczyna. Chłopak się melodyjnie zaśmiał. - Coż za piękna niespodzianka. - Szepnęła i wskazała palcem na pluszaka leżącego tuż obok nich. Całemu zdarzeniu przyglądał się Matt.
- Też się cieszę, kruszynko. - Szepnął we włosy Leny. - Ale to nie o to mi chodziło. - Powiedział, kiedy już się od siebie oderwali. - Moja mama przyjechała razem ze mną, chcę żebyście się poznały. - Loczek się uśmiechął, a Hastings stała nieruchomo ze z wytrzeszczonymi oczami. - Kochanie? - Zapytał przerażony i położył dłoń na ramieniu szatynki.
- Chyba kpisz... - Powiedziała oburzona. - Zobacz jak ja wyglądam. - Lena zaczęła marudzić, a Harry wywrócił oczami i odgranął niesforny kosmyk włosów, opadający na czoło Leny za ucho.
- Ślicznie tak jak zawsze. - Szepnął i ucałował dziewczynę w czoło. Matt wciąż wpatrywał się we wszystko z zaciekawieniem w oczach. - Mamo! - Krzyknął Styles, wychylając głowę na korytarz.
- Obiecuję, że kiedyś zabiję tego faceta. - Powiedziała sama do siebie, niewinnie uśmiechnęła się do Matt'a i usiadła wygodnie na łóżku. A co jeśli Anne jej nie polubi? Przecież Harold tak szanuje głos matki, że skończyłby z nią szybciej niż zaczął.

- Tak, moja mama też jest teraz w szpitalu. - Wyjaśniła uśmiechnięta Lena. - To trochę zabawne, a trochę przerażające. - Dodała. 
- Słyszałam... Harry mi mówił, że miała wypadek, ale nic poważnego jej się nie stało, prawda? - Zapytała mama Stylesa. Widoczne było to, że obydwie się polubiły. Rozmawiały o wszystkim i o niczym, a Hazza miał słuchać, potakiwać i nie przeszkadzać, jak to powiedziała Anne.
- Nie, nic jej nie jest. Dwa dni była w śpiączce, ale już jest wszystko dobrze. A teraz musi być w szpitalu na ogólnych badaniach i takich tam rzeczach, o których nie mam pojęcia. - Lena się zaśmiała, a po chwili Anne do niej dołączyła. 
- Rozumiem. - Powiedziała, uśmiechając się szeroko, głaskając syna po kolanie. Hastings widząc to uśmiechnęła się jeszcze szerzej i spojrzała na swojego chłopaka. Ten kiedy mama nie widziała seksownie oblizał usta, a Lena prawie się udusiła powstrzymując śmiech. - Jesteś jeszcze ładniejsza niż Harry mi opowiadał. - Szepnęła po chwili i westchnęła ciężko. Młodsza szatynka spuściła wzrok i podrapała się po karku. Bardzo cieszyło ją to, że Anne ją polubiła. Po Hazzie również było widać zadowolenie.
- Dziękuje. - Wyjąkała cicho i spojrzała na mamę Harry'ego wdzięcznym wzrokiem.

***

NO CZEŚĆ DZIEWCZYNY. :3
TAK CHCIAŁYŚCIE, ŻEBY WSZYSTKO BYŁO DOBRZE TO PROSZĘ.
ÓSMEGO JESZCZE NIE TKNĘŁAM, ALE ZABIORĘ SIĘ ZA NIEGO, OBIECUJE! :D
OKEJ, NO TO JAK WAM SIĘ PODOBA? :)

3 komentarze:

  1. Rozdział mega! Dobrze że Harry do niej przyjechał! Ciekawe co bd z Matt'em? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świtny! Czekam na kolejne :*

    OdpowiedzUsuń
  3. w końcu przeczytałam wszystkie siedem rozdziałów i mogę zostawić na tym blogu mój pierwszy komentarz z czego bardzo się cieszę, bo piszesz genialnie, ale to już ci mówiłam ;3 ja tam bym wolała, żeby nie było tak dobrze! ale cóż. jak do niej przyjechał to dobrze! jestem ciekawa co będzie z Mattem? ;D

    {pokochaj-drania.blogspot.com}

    OdpowiedzUsuń