sobota, 25 sierpnia 2012

Rozdział dziesiąty.


ROZDZIAŁ DZIESIĄTY :

- Harreh, oddawaj mój płaszcz, naprawdę muszę już iść! - Krzyknęła uśmiechnięta Vicky. Przez zachowanie swojego chłopaka jej duszyczka się uśmiechała bez żadnego porozumienia z rozumem.
- Ale, ja nie chcę żebyś poszła, bo ja tak bardzo tęsknie, kiedy cię nie ma przy mnie! - Wrzasnął roześmiany Styles i szybko uciekł po schodach do toalety, kiedy Brown ponownie zaczęła go gonić. Przekręcił kluczyk i już był bezpieczny. - Liaaaam! - Krzyknęła Victoria.
- Vicky, skarbie! Tylko nie Payne. - Harry wybiegł z łazienki i mocno przytulił swoją dziewczynę, a wtedy ze swojego pokoju wyszedł zdezorientowany Liam. - On jest straszny i mnie zje. - Szepnął szatynce na ucho.
- Styles, pożegnaj się z Vic, oddaj jej płaszcz i spadaj do siebie. - Daddy Direction przybrał poważny ton głosu, wtedy Hazza pokazał mu język, musnął usta dziewczyny, po chwili pogłębiając pocałunek, na co Li się skrzywił. 
- Kocham cię, skarbie. - Styles szepnął Vicky do ucha, na co ta uśmiechnęła się od ucha do ucha i szybko musnęła jego usta.
- Ja ciebie też. A teraz zmykaj, widzimy się jutro - Powiedziała, a kiedy kędzierzawy odchodził klepnęła go delikatnie w tyłek. Hazza się zaśmiał i zniknął za drzwiami swojego pokoju. - Dzięki, Daddy! - Powiedziała pół szeptem i ucałowała policzek Liam'a, przy okazji czochrając jego nową fryzurę. - Fajne masz to nowe afro. - Puściła szatynowi oczko i zeszła na dół. - Do soboty, robaki! Powodzenia na koncercie! Nie zapomnijcie o tym, macie go już pojutrze! - Wrzasnęła i opuściła dom swojego chłopaka i przyjaciół. 

Wszystko sobie wyjaśniła z Harry'm, czy to nie cudowne? To powinno cieszyć Lenę, bo są przyjaciółmi, tyle, że ona chyba wciąż kocha tego uroczego chłopaka, z zielonymi kryształkami i słodkimi loczkami. Chyba. Albo po prostu musi się od niego odzwyczaić, oby... W taki razie co z Liam'em? ... I Matt'em. Cholera, dlaczego akurat Lena musiała znaleźć dwóch chłopców, którzy kochają ją w tym samym czasie, plus jeden jest najsławniejszego boysband'u na świecie, a drugi jest śmiertelnie chory. Wpieprzyłaś się w niezłe gówno, panno Hastings. - Pomyślała i opadła na poduszki krzywiąc się przy tym. Za dziesięć minut powinien być tutaj jej chłopak, którego nie miała ochoty w ogóle widzieć, ale sama się o to prosiła. Musiała wykonać swoją misje... Bo mogła to tak chyba nazwać. Może żyje tutaj tylko po to aby dać szczęście chłopcu, który choruje na białaczkę. 12 miesięcy i nie będzie potrzebna, zabawne... Albo i nie! Może po tym roku będzie jeszcze istniała i będzie miała drugą misje... Uszczęśliwiać Liam'a, który ją kocha i być może, którego pokocha ona. Zdecydowanie Lena chciała wierzyć w takie coś. Usłyszała dzwonek do drzwi, więc zwlokła się z łóżka i pomału zeszła na dół. To pewnie Matt.

Kiedy Lena otworzyła drzwi zobaczyła uśmiechniętego Thomsa, z różą w ręcę, którą natychmiastowo podarował Hastings. Dziewczna podziękowała i mimowolnie się uśmiechnęła, po czym lekko musnęłą usta bruneta.
- Chodź, zabieram cię na naszą pierwszą prawdziwą randę. Wiem, że jest styczeń, ale coś wymyślimy i będzie ciepło. - Powiedział rozradowany Matt. Dziewczyna odłożyła różę do flakonu z wodą. Na nogi założyła ciemne kozaczki, na głowę granatowę czapkę, rękawiczki i chustę, a następnie jasny płaszyk.
- A co takiego będziemy robić? - Zapytała podekscytowana Lena. Chłopak złapał ją za rękę i ruszyli w stronę centrum Londynu. W sumie to była jej pierwsza, prawdziwa i normalna randka. Jeśli była z Harry'm to musieli się ukrywać, teraz jest z normalnym chłopakiem. Mogą robić wszystko, a i tak nikt nie zwróci na nich uwagi.
- To co ludzie zawsze robią na pierwszej randce. Gdyby było lato poszlibyśmy do kina, lub na lody, no ale cóż... Pójdziemy na lodowisko na gorącą czekoladę i lody... Tyle, że ciepłe! - Powiedział ożywiony Matt, widać było, że jest bardzo podekscytowany tym spotkaniem.
- Fajnie. - Lena się uśmiechnęła. - Tyle, że ja nie umiem jeździć na łyżwach, to będzie mój pierwszy raz na tym, nawet na rolkach nie jeździłam. - Wyjaśniła, a Thoms przelotnie pocałował ją w czoło i zaśmiał się wesoło. - Nie śmiej się ze mnie, czubku! - Krzyknęła rozbawiona, lekko trącając do łokciem w ramię.
- Gdzieżbym śmiał to robić. - Powiedział na swoją obronę i niewinnie wzruszył ramionami. - Ale teraz będzie jeszcze zabawniej. Nie martw się, nauczę cię. - Uśmiechnął się czule i ucałował Lenę w zimny od mrozu nosek. - Zimno? - Hastings wzruszyła ramionami. Chłopak zbliżył się do niej i objął ją jednym ramieniem. Szatynce od razu zrobiło się cieplej na sercu. Było miło, nawet bardzo.

- Aaa! - Wrzasnęła przerażona. - Matt, tylko cię nie puszczaj, bo cię zabije, rozumiesz?! - Krzyknęła. - O ile wcześniej sama na tym nie zginę. - Szepnęła, na co chłopak uśmiechnął się do niej i przyciągnął do siebie otaczając swoimi ramionami. Na lodowisku nie było dużo ludzi, co było bardzo dziwne. Minęła połowa zimy, a ludzie nie korzystali z takiej atrakcji. W sumie dla pary był to plus, gdyż mogli swobodnie jeździć. Matt mógł, Lena tylko próbowała. A nie szło jej to najlepiej.
- Spokojnie, nic puszczę cię. - Powiedział spokojnie i musnął usta Leny. Dziewczyna odwzajemniła gest i odrobinę pogłębiła pocałunek. Thoms wykorzystał to i czule wsunął język do ust Hastings. Brunetka czuła, że Matt uśmiecha się podczas pocałunku, więc ona też to zrobiła. To była pierwsza taka czułość, którą Lena okazała swojemu chłopakowi.
- Lena?! - Dziewczyna usłyszała za sobą głos swojej przyjaciółki. Para natychmiastowo się od siebie oderwała i spojrzała w kierunku Brown i kędzierzawego. - Harreh, to Lena, chodźże tu, sieroto! - Wrzasnęła rozradowana Vicky i delikatnie pociągnęłą Stylesa za sobą. - Trzymam cię, robaczku, nie bój się. - Dopowiedziała ciszej.
- Cześć! - Powiedziała zdezorientowana szatynka. - Harry, wy już się znacie. - Styles na te słowa skinął głową i próbował utrzymać równowagę. - Vic, to jest mój chłopak Matt, a to moja przyjaciółka Victoria. - Lena była troszkę speszona tym, że przyjaciele przyłapali ją na takim pocałunku. Thoms i Brown podali sobie ręce i uśmiechnęli się przy tym szczerze.
- Miło mi cię poznać. Lena mi o tobie dużo opowiadała. - Matthew uśmiechnął się do dziewczyny jeszcze weselej i ucałował Hastings w zarumieniony policzek. Vicky już miała otworzyć usta, żeby coś odpowiedzieć, ale Harold ją wyprzedził.
- Więc w sobotę do nas przyjdziecie? - Zapytał, unosząc brwi do góry, po czym uśmiechnął się olśniewająco i objął swoją dziewczynę w talii. Matt zmarszczył czoło i niepewnie spojrzał na Lenę, na co ona przygryzła dolną wargę. - Oj. - Dodał ciszej.
- Właśnie, kochanie, mamy zaproszenie do chłopców w sobotę. Chciałam powiedzieć ci później. - Wyjaśniła i lekko objęła Thomsa. - Pójdziemy? 
- Jasne... Czemu nie? Chętnie poznam twoich przyjaciół. - Chłopak uśmiechnął się wesoło i odwzajemnił uścisk dziewczyny, więc Hastings odetchnęła z uglą.
- W takim razie czekamy na was o 16. Oglądniemy jakieś filmy, Grace też będzie. Poznamy się lepiej. - Hazza lekko się obrócił, dlatego też wylądował tyłkiem na lodzie. Wszyscy zaczęli się śmiać, a on wykrzywił usta w grymasie. - Nic mi nie jest. - Dodał i sam wybuchł niepohamowanym śmiechem.

Nie wiedziała, czy robi dobrze, czy wręcz przeciwnie. Ale na razie było wszystko w porządku, prawda? Więc powinno tak zostać, póki co. Nie, Lena nie kochała Matt'a, ale nie miała serca żeby go zostawić. Ha! A gdzie było jej serce kiedy tak bardzo oszukała. Może wciąż przy Harry'm, albo... Już przy Liam'ie? 

Siedzieli u chłopców już dobrą godzinę i oglądali jakiś film, który ani trochę nie interesował Leny. Dla dziewczyny było nudno bez Liam'a, który udał się na jakieś badania w sprawie swojej niesprawnej nerki. Hastings z jednego powodu się cieszyła, bo nie musiała na niego co chwilę spoglądać i zachwycać się tym jaki to jest idealny, ale z drugiej jej go brakowało. Nie minęło pięć minut, aż szatynka usłyszała otwieranie drzwi wejściowych, głośne zamknięcie i szybkie pojawienia się Payne'a w salonie, z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Nie uwierzycie, do cholery! - Wrzasnął, a wszystkie pary oczu skierowały się w jego stronę. - Moja nerka, ta druga jest sprawna! To jakiś cud! - Krzyknął jeszcze głośniej, wszyscy szeroko się uśmiechnęli i cieszyli razem z szatynem, ale Lena nie wytrzymała i szybko podbiegła do chłopaka, rzucając mu się na ramiona. Li objął ją w talii i dwa razy obkręcił wokół własnej osi. Po kilku sekundach, przez przypadek Hastings musnęła malinowe usta chłopaka. Wszyscy, wraz z Matt'em przyglądali się im uważnie, dwójka się zmieszała i odeszli od siebie parę kroków.
- Matt, poznaj mojego najlepszego przyjaciela, Liam'a. - Dodała ciszej, więc Payne uśmiechnął się niewinnie.
- Musi być chyba bardzo bliskim przyjacielem. - Matthew zakpił ze swojej dziewczyny, wstał ze swojego miejsca i poszedł w kierunku wyjścia. - Cześć. - Mruknął.
- Kurwa. - Szepnęła zmieszana szatynka i szybkim krokiem ruszyła za brunetem, który właśnie opuścił dom One Direction. - Zaraz wracam! - Krzyknęła pół szeptem i posłała przyjaciółom przepraszające spojrzenie.

- Matt, proszę cię, do kurwy i nędzy porozmawiaj ze mną, błagam! - Krzyczała i próbowała dogonić swojego chłopaka, ale on był zbyt szybki. Ignorował ją i żwawo szedł przed siebie. - Proszę cię, słabo mi, źle się czuje. - Szeptała coraz cieszej, Matthew słysząc te słowa obrócił się na pięcie i podbiegł do osłabionej Leny.
- M-masz te swoje i-inhalatory? - Jąkał się i złapał dziewczynę pod ramię, więc ona lekko oparła się na Thomsie. W końcu chłopak niesłysząc żadnej odpowiedzi zaczął przeszukiwać płaszcz Hastings, ale na nic. - Lena!
- One zostały w domu, to znaczy u chłopaków... - Wyjaśniła i wykrzywiła buzię w delikatnym grymasie. Po jej policzku zaczęły spływać pojedyńcze łzy. - Boje się... - Dodała ochrypłym głosem. 
- Spokojnie. - Szepnął we włosy Leny i uniósł ją ku górze, idąc z nią na rękach w kierunku domu jej przyjaciół. - Czemu się tak denerwujesz? - Zapytał i ucałował ją w ciepłe czoło. Dziewczyna tylko uśmiechnęła się niewinnie i wzruszyłą bezradnie ramionami.
- Zależy mi na tobie. Jesteś wspaniałym przyjacielem, Matt. - Wyjaśniła i mocniej złapała się szyi chłopaka. Matthew nie chciał słyszeć słowa 'przyjaciel', tylko 'chłopak', ale jeśli nie miał wyboru to co miał zrobić? Mocniej objął dziewczynę i zaczął pomału biec.

- Dziękuje ci, Matt. Gdyby nie ty, teraz pewnie leżałabym w szpitalu... - Szepnęła i odłożyła dwa inhalatory na szafkę obok. Chłopak uśmiechnął się wesoło i wstał z łóżka, odchodząc do drzwi, ale  Lena złapała go za nadgarstek i przyciągnęła do siebie.
- Muszę już iść. - Powiedział cicho i przęłknął ślinę, próbując wyswobodzić się z uścisku Hastings.
- Chcę tylko porozmawiać. Wiesz, że musimy to zrobić... - Wyjaśniła i puściła rękę Matt'a, ale chłopak z powrotem usiadł obok niej. - Mogę zacząć mówić? - Spytała, a Thoms skinął głową. - A więc... Zaczęło się od mojej kłótni z Harry'm, bo było mi cholernie przykro. Nakrzyczałam na niego, bo bardzo cię polubiłam. Potem zapytałeś mnie czy zostanę twoją dziewczyną. Bez zastanowienia powiedziałam 'tak', bo myślałam, że jestem ci potrzebna, ale potem zdałam sobie sprawę, że w związku z tobą nie będę do końca szczęśliwa. - Mówiła, a Matt patrzył w przestrzeń pokoju. - I cholera, Liam powiedział mi, że mnie kocha i... I ja wtedy coś poczułam. Nie potrafiłam z tobą zerwać, bo nie chcę tracić takiego przyjaciela... Wybacz mi, proszę. - Szepnęła i ułożyła chłodną dłoń na rozgrzanym policzku chłopaka, ale on szybko ją strącił. W oczach zebrały mu się łzy, spojrzał na Lenę i złożył usta w wąską linijkę. - Kocham Liam'a.
- Tak bardzo wierzyłem w to, że mnie pokochałaś. Ta bardzi byłem szczęśliwy, a ty co? Mydliłaś mi oczy. - Thoms spuścił wzrok i prychnął. - Nie mogę uwierzyć w to, że tak mnie oszukiwałaś. Jesteś naprawdę wspaniała i jeśli powiedziałabyś mi na samym początku, że możemy się jedynie przyjaźnić - zrozumiałbym to. - Powiedział na jednym tchu i znowu spojrzał dziewczynie w oczy. - Daj mi czas, dobrze? 
- Jasne. - Wyjąkała i uśmiechnęła się krzywo. - Zadz... - Zaczęła, ale Matthew jej przerwał.
- Nie, na razie do mnie nie dzwoń. Daj mi spokój. - Powiedział, po czym wstał ze swojego miejsca i opuścił pokój, a następnie dom. Hastings zamurowało.
- Dbaj o siebie... - Szepnęła, kiedy Matt'a już nie było obok i zanurzyła załzawione policzki w poduszce Liam'a, która pachniała nim. Lena tak bardzo uwielbiała ten zapach.

Obudziła się kiedy na dworze robiło się już ciemno. Rozejrzała się dookoła i wciąż znajdywała się w pokoju Payne'a. Ziewnęła przeciągle i uśmiechnęła się pod nosem. Nadal mogła delektować się miłym dla jej nozdrzy zapachem Liam'a. Perfumy i cytrynowy szampon do włosów. Kochała to. Po kilku minutach ktoś zapukał do drzwi, które po chwili się uchyliły. Lena zobaczyła w szparze jasną czuprynę włosów Liam'a. 
- Wejdź. - Szepnęła i ruchem ręki zaprosiła chłopaka do środka. Li szybko wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. W mgnieniu oka pojawił się na łóżku, obok Leny i uśmiechnął się wesoło.
- I jak? Wyszedł stąd dość zdenerwowany. - Powiedział i skrzywił się lekko, na co Hastings spuściła głowę, wzruszając ramionami.
- Prosił abym dała mu czas. Muszę to uszanować. - Wychrypiała, więc szatyn mocno ją objął i pocałował w czubek głowy.
- C-co teraz będzie? - Wyjąkał. Lena podniosła głowę, tak, że ich nosy się ze sobą stykały. - Kocham cię, mała. - Dodał głośniej.
- Ja ciebie też. - Szepnęła i uśmiechnęła się lekko. - Myślę, że czas otworzyć nasze wciąż zamknięte uczucia, prawda? - Zapytała, a w oku Liam'a pojawił się błysk. 
- Też tak myślę. - Odwzajemnił uśmiech i musnął usta dziewczyny, a Hastings to odwzajemniła i pogłębiła pocałunek. Po kilku sekundach ich języki namiętnie ze sobą wirowały.


                                                                                *               

AWW, MAMY OSTATNI ROZDZIAŁ.
PRZED NAMI JESZCZE MAŁA DOPISKA, KTÓRĄ BĘDZIE TAK JAKBY OPOWIADAŁA LENA ;)
MAMY W TYM ROZDZIALE DWA WYZNANIA MIŁOŚCI, OMOMOMO.
JAK SIĘ PODOBA? *-* DO NASTĘPNEGO.