sobota, 23 czerwca 2012

Rozdział trzeci.


ROZDZIAŁ TRZECI :

Siedziała w szpitalnym korytarzu z kubkiem wody w dłoni. Po jej policzkach wciąż spływały słone łzy. Oczy miała całe podpuchnięte. Ciągle dzwonił jej telefon, ale wciąż odrzucała połączenia. Dzwoniła albo Grace, albo Victoria, czasami Harry i chłopcy. Napisała tylko sms'a do Stylesa. Nie chciała tutaj nikogo oprócz niego. W treści wystukała coś typu : '' Harry, potrzebuję Cię. Przyjedź do szpitala. Błagam, tylko nikomu nie mów. Nie teraz. '' Szybko dostała odpowiedź, ten zapytał do którego szpitala. Lena napisała gdzie ma przyjechać. Nic więcej.
Styles był po kilku minutach. Prędko odnalazł Lenę i podbiegł do niej, obejmując ją mocno, ona jednak nie odwzajemniła uścisku, ale musiała przyznać przed sobą, że w Jego silnych ramionach czuła się najbezpieczniej.
- Co się stało? - Zapytał po chwili, szczerze zmartwionym głosem. Szatynka przymknęła oczy i milczała. - Lena? - Ujął jej mokrą od łez twarz w dłonie i spojrzał na załzawione powieki. Dzisiaj nie czuła do niego takiego pociągu. Cholernie martwiła się o matkę.
- Mama... Bo... Bo, ona jest w szpitalu. - Wyjąkała przez łzy. Hazza szerzej otworzył oczy i jeszcze mocniej przytulił dziewczynę. - To... To moja wina. - Szepnęła. - Co ja zrobiłam?
- To nie Twoja wina. To był wypadek. Cichutko. - Styles próbował ją uspokoić i wmówić, że to wcale nie jej wina, chociaż zapewne sam w to nie wierzył. Szatyn usiadł obok niej i lekko ją objął, dodając jej tym samym otuchy. Lena się trochę opanowała i wtuliła w ciało kędzierzawego.

- Może pani wejść do sali. Stan jest stabilny, będzie dobrze. - Usłyszała nad sobą, ale wcale nie miała ochoty odchodzić od Harry'ego.
- Lena? Słyszysz? Możesz wejść do mamy. - Szepnął Styles, lekko szturchając ją w ramię. Szatynka wstała i wolnym krokiem weszła do sali, w której leżała Annabelle.
Gdy zobaczyła matkę, miała ochotę wyjść z sali. Była przypięta do tylu urządzeń. Do twarzy miała przyczepioną maskę, czyli nie mogła samodzielnie oddychać. Twarz i dłonie miała podrapane. Jedna noga w gipsie. Głowa owinięta bandażem. Na szyi usztywniacz. Lena była przerażona. Szybko podbiegła do nieprzytomniej matki i ujęła ciepłą dłoń Annabelle, w swoje. Na nowo zaczęła płakać.
- Mamo, ja Cię kocham i Ty mnie też, ja to wiem. Wyjdziesz z tego, zobaczysz. Obiecuję Ci, że będe lepszą córką, ale obudź się. - Dziewczyna uśmiechnęła się przez łzy. - Tata niestety nie może tutaj być, ale sama mówiłaś, taka jest Wasza praca. Ja już to zrozumiałam, wiesz? - Zapytała, chociaż wiedziała, że nie usłyszy odpowiedzi. - Poprawić Ci poduszkę? Hm, może jednak nic nie będę ruszała, bo nie chcę, żeby Cię zabolało. Wiesz co? Powiem Ci taką jedną tajemnicę. Zakochałam się. - Szepnęła przez łzy. - W Harry'm Stylesie. Jest cudowny, chociaż nie jesteśmy razem to bardzo Go kocham. Jest taki troskliwy i buntowniczy. Jest dla mnie idealny, poważnie. - Całkowicie pogrążyła się w rozmowie z matką, której ta nawet pewnie nie słyszała. Mówiła do niej strasznie dużo, wszystkie głupoty i wszystkie tajemnice. Udało jej się to zrobić, kiedy mama leży w szpitalu w śpiączce. Straszne.

- Odwieziesz mnie do domu? - Zapytała, uśmiechając się niezauważalnie do Stylesa. On podniósł się z krzesła i skinął głową. Podszedł do Leny i pogłaskał ją po plecach. Szatynka ziewnęła przeciągle.
- Zmęczona? - Spytał marszcząc czoło. Lena jedynie skinęła głową, na znak, że tak i ruszyła do wyjścia ze szpitala. Harry szedł tuż za nią. Na dworze było już ciemno, gdyż było już dosyć późno. W kilka minut doszli do samochodu, Hazza otworzył szatynce drzwi, od strony miejsca dla pasażera, więc ta weszła i zapięła pasy. Sam kędzierzawy usiadł przed kierownicą i odpalił silnik, po czym wyjechał z parkingu szpitalnego. - Jak się czujesz? - Harry spytał po chwili, spoglądając na Lenę, na co ona wzruszyła ramionami.
- Patrz na drogę. - Powiedziała obojętnym tonem, ale to wcale nie był odpowiedź na pytanie zadane przez loczka. Chłopak jej posłuchał i popatrzył przed siebie. - Gdzie Ty jedziesz? Przecież jak jedziesz do mnie to powinieneś teraz skręcić w lewo, a nie prosto. - Lena zaczęła się wiercić i zerknęła na chłopaka.
- Pojedziesz do nas, nie chcę żebyś była teraz sama. - Wyjaśnił i uśmiechnął się lekko. Dziewczyna szerzej otworzyła oczy i pokiwała głową przecząco.
- A Harold? - Zapytała przerażona, z obawą o kota.
- Spokojnie, dzwoniłem do Grace. Spakowała Ciebie i kociaka. Jest już u nas, nie martw się. - Uśmiechnął się delikatnie. Lena kilkakrotnie zamrugała, bo nie wierzyła w to co słyszy. Chciała do domu.
- Chcę do domu! - Wrzasnęła. Styles spojrzał na nią błagalnie. - Jedziemy po kota, a potem odwozisz mnie do domu. - Zdecydowała i odwróciła głowę od Hazzy.
- Nie. - Powiedział spokojnie. - Dzisiaj zostajesz u nas. Już zdecydowałem. - Chłopak wzruszył ramionami. - Ale nie powiedziałem im. Mówiłem coś, że Twoi rodzice mają jakieś sprawy i nie chcesz być sama na noc. - Lena prychnęła. - Uspokój się, z nami będziesz się lepiej czuła. - Uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Z Wami? - Spytała szerzej otwierając oczy.
- Ze mną... - Sprostował Harry. Szatynka uśmiechnęła się niezawuażalnie i już nie protestowała. Chciała tylko znaleźć jakieś wygodne łóżko, zasnąć i chociaż na chwilę zapomnieć o problemach.

Leżała w ciepłym łóżku Harry'ego. Pościel pachniała Nim, Jego perfumami, Jego szamponem i Jego żelem pod prysznic. Lena wciągała ukochany zapach, przytulając się do kołdry. Nie wiedziała dlaczego Styles jest dla niej taki inny. Czuły, troskliwy i miły. Podobało jej się to, ale miała co do tego wątpliwości. To nie dla tego, że za dużo usłyszał, lub zobaczył? To nie było dla niej teraz ważne. Było strasznie źle, a dzięki Harry'emu było lepiej, chociaż troszeczkę. Ktoś zapukał do pokoju, ale Lena nie odpowiedziała, wolała udawać, że śpi, nie chciała nikomu mówić o tym co się stało. Drzwi się uchyliły i ktoś wszedł do środka, nie kto inny jak kędzierzawy. Uśmiechnął się lekko i podszedł do łóżka, po czym nachylił się nad twarzą szatynki. Dziewczyna czuła na swojej twarzy Jego oddech. Pochylił się jeszcze bardziej i delikatnie musnął jej usta, na co ona otworzyła oczy. Loczek zerwał się i podszedł do okna, nawet nie patrząc na Lenę.
- Ja... Przepraszam. Nie wiem co się stało, jakoś tak wyszło. - Styles zaczął się jąkać, na co Hastings odrzuciła kołdrę na bok i wstała, po czym podeszła do Niego.
- Harry, bo ja... - Szepnęła i spojrzała mu w oczy, ale szybko spuściła wzrok na swoje stopy. Zaśmiała się nerwowo. - Ja Cię kocham. - Dodała szybko.
- Lena, ja to wiem. - Styles wzruszył ramionami, szatynka szerzej otworzyła oczy, odwróciła się na pięcie i usiadła na łóżku. Zerknęła na Hazzę.
- Ale jak to? - Zapytała zachrypniętym głosem. Zastanawiała się teraz skąd On może to wiedzieć, przecież Grace, ani Vicky, nie mogły by mu powiedzieć. Ufała im i wiedziała, że to nie one.
- No bo ja też Cię chyba... Hm, ja też coś czuje. - Wyjąkał, marszcząc czoło. Dziewczyna otworzyła usta ze zdziwienia. Nie była w stanie nic powiedzieć. - Ale ja nie jestem pewien... Nigdy czegoś takiego nie czułem i potrzebują trochę czasu. - Chłopak zaczął bawić się dłońmi. Na Jego ustach wciąż tkwił niewinny uśmiech, a w policzkach urocze dołeczki, które Lena kochała. - Jeśli Ty mnie też kochasz, to zaczekasz na mnie, prawda? - Zapytał unosząc brwi.
- Miłość cier­pli­wa jest, łas­ka­wa jest. Miłość nie zaz­drości, nie szu­ka pok­lasku, nie uno­si się pychą; nie jest bez­wstyd­na, nie szu­ka swe­go, nie uno­si się gniewem, nie pamięta złego; nie cie­szy się z nies­pra­wied­li­wości, lecz współwe­seli się z prawdą. - Szepnęła, cytując słowa świętego Pawła z Tarsu. Podniosła się z ciepłego łóżka, podeszła do loczka i ujęła Jego twarz w dłonie. - Harry, dostaniesz tyle czasu ile tylko będziesz potrzebował. - Uśmiechnęła się leciutko, Styles objął ją w tali i delikatnie ucałował w czoło. Patrzyli sobie prosto w oczy i widzieli swoje wnętrza. Czuli swoją miłość. Może jeszcze trochę szczeniacką, dziecinną i nierozwiniętą, ale wiedzieli co to takiego i co muszą z tym zrobić. Potrzebowali tylko czasu, którego mieli pod dostatkiem. Mocniej się uścisnęli i tkwili w tych objęciach długo. Było im tak dobrze, tak, że wcale nie chcieli tego przerywać.

- Jak się czujesz? - Zapytał, wchodząc do pokoju. Widząc zwiniętą w kłębek Lenę, która wciąż spała, uśmiechnął się lekko i postawił tackę ze śniadaniem na stoliku nocnym. Styles położył się obok dziewczyny i odgarnął nieznośny kosmyk jej włosów za ucho. Szatynka się rozciągnęła, a po chwili uchyliła oczy. Harry jeszcze szerzej się uśmiechnął. - Dzień dobry. Jak się spało?
- Bardzo dobrze. Dziękuje. Tutaj czuje się o wiele lepiej, niż u mnie w domu. - Lena zmarszczyła czoło i uśmiechnęła się leciutko. - Ale przykro mi, że musiałeś spać na kanapie... - Hastings skrzywiła się delikatnie.
- Daj spokój... Kanapę mamy bardzo wygodną, przecież wiesz. - Chłopak uśmiechnął się wesoło i pogładził dziewczynę po policzku, na co ona uciekła wzrokiem. - Do szkoły się już spóźniłaś, ale może chcesz iść do mamy. - Hazza bardziej stwierdził, niż spytał, na co Lena skinęła głową, na znak, że tak. - Odwioze Cię. - Dodał i wstał z łóżka, podając śniadanie dziewczynie. - Ale najpierw zjedź... - Uśmiechnął się triumfalnie.
- Harry... Sam to zrobiłeś? - Zapytała, podnosząc się na łokciach. Styles skinął głową. - Dziękuje, ale musisz zjeść ze mną. - Powiedziała i zabrała się za jedzenie. Harry wzruszył ramionami i zaczął pałaszować z nią smakowite grzanki.

- Lena, wiem, że Twoi rodzice w pracy i nie chciałaś sama zostawać w domu na noc, ale do szkoły powinnaś iść. - Liam pokiwał głową z rozbawieniem. Szatynka westchnęła, zakładając na nogi czarne converse. - Wszystko w porządku? - Zapytał unosząc brwi.
- Moja mama jest w szpitalu. Nie chciałam iść do szkoły, więc Harry odwiezie mnie do szpitala. - Szepnęła, uśmiechając się niezauważalnie. Payne odłożył grzankę na blat i podszedł do szatynki, po czym mocno ją uścisnął. - Yhym... Tylko proszę, nikomu nie mów. Wiesz tylko Ty i Harry, więc tak ma zostać. Jasne? - Powiedziała już głośniej, odwzajemniając uścisk przyjaciela.
- Oczywiście, ale co się stało? - Zapytał i wypuścił Lene ze swoich silnych ramion, w których ta uwielbiała się zatapiać. Nie żeby coś, bo Liam był z Danielle i Hastings bardzo ją lubiła, ale uwielbiała szatyna jako swojego najlepszego przyjaciela płci przeciwnej.
- Już wszystko dobrze, z resztą... Dużo by mówić. - Dziewczyna przetarła oczy i uśmiechnęła się, żeby ten nie musiał się martwić.
- Chodź... - Liam wziął dziewczyne za ręke i zaprowadził ją do salonu. - Mamy czas. Jeszcze pojedziesz do mamy. Mów. - Uśmiechnął się pokrzepiająco, posadził Lene na fotelu, a sam usiadł na długiej kanapie, gdzie Harry spał tej nocy.
- No to zacznę od tego, że moi rodzice nie zauważają mnie. Zapatrzeni są tylko w te dokumenty, konferencje, spotkania i finanse. - Zaczęła cicho. - Na początku to tolerowałam, albo chociaż udawałam, że tak jest. Dzieciństwo spędziłam u ciotek, kuzynek, lub w przedszkolach. Widzieli tylko czubek swojego nosa. Nie mogłam dłużej tego znieść, to było naprawdę straszne. Nie radziłam sobie z tym, ale wciąż milczałam, do czasu... Kiedy odwoziła mnie na imprezę, pokłóciłyśmy się i wszystko z siebie wyrzuciłam. Czułam się źle, ale było mi lżej. Ona też powiedziała parę słów, które mnie zabolały... Gdy już wysiadłam przed Waszym domem, wtedy kiedy niby napisałam sms'a do Harry'ego, żeby po mnie wyszedł, bo pada deszcz. - Przerwała na chwilę. - Bzdura... On wyszedł, widział jak płacze i jak krzyczę do Boga, żeby ją zabrał. - Zamilkła, Liam wsłuchiwał się w jej słowa z uwagą. - Wymyślił to, bo nie chciał, tak jak i ja, żeby ktoś o tym wiedział. Następnego dnia zadzwonił do mnie policjant, że mama miała wypadek, a ojciec nie odbiera. Tym pierwszym się przeraziłam, ale to że tata ma w dupie wszystko dookoła, wcale mnie nie zaskoczyło. Pojechałam do szpitala i zadzwoniłam tylko do Harry'ego. Wczoraj mnie tutaj przywiózł i zaspałam do szkoły, ale dobrze się złożyło, bo wcale nie chciałam tam iść. Zaraz jadę do mamy. - Zakończyła i spuściła wzrok, jej oczy się zaszkliły. Payne do niej podszedł i ją delikatnie objął.
- Co z mamą? Jaki jest jej stan? - Szepnął, zagłuszając chwilową cisze.
- Wygląda strasznie, ale lekarz mówi, że stan jest stabilny. - Lena odwzajemniła uścisk i oparła głowę, na ramieniu szatyna.
- Pojechać z Wami? Wiesz jaki jest Harry... Może coś powiedzieć, albo zrobić... - Liam bardzo martwił się o Lene i nie chciał, żeby teraz czuła się osamotniona. Czuł się źle, bo przyjaźnił się z nią, a nie zauważył, że coś jest nie tak. Być może Hatstings jest dobrą aktorką, lub On złym przyjacielem. Tylko takie wyjaśnienia przychodziły mu teraz do głowy.
- Wiem... Jest cudowny. - Szepnąła, uśmiechając się pod nosem.
- Rozumiem. - Powiedział ironicznie, po czym obydwoje się roześmiali. Uwolinili się z uścisku i lekko się do siebie uśmiechnęli. - Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Zapytał po chwili, z widocznym bólem w oczach.
- Bałam się, to tak bardzo bolało... - Szepnęła szatynka i spuściła wzrok na swoje buty, skłubiąc koszulkę. - Przepraszam. - Powiedziała przez łzy i ponownie rzuciła się w ramiona przyjaciela.
- W porządku. Muszę to jakoś zrozumieć, ale Ty musisz wziąć pod uwagę to, że  będzie mi dwa razy trudniej niż innym, bo moi rodzice są razem i mimo, że ja jestem teraz daleko od nich, to poświęcają mi dużo uwagi. Potrzebuje na to czasu, ale pamiętaj, że masz mnie. - Szepnął i Jemu również zachciało się płakać. - Jechać z Wami? - Zapytał, kiedy już się od siebie oderwali i troszkę się ogarneli.
- Tak. - Lena uśmiechnęła się lekko i posłała Liam'owi wdzięczne spojrzenie. Wyszła na korytarz i oparła się o barierkę przy schodach. - Harry, jedziemy?! - Krzyknęła.
- Pewnie! - Usłyszała z góry.
- Liam się z Nami zabierze. - Dodała już trochę ciszej, zarzuciła na ramiona płaszcz, uśmiechnęła się weselej do Payne'a i wyszła drzwiami frontowymi na zewnątrz.

***

Mamy trzeci. Co do niego, to mam parę wątpliwości, ale sami oceńcie :)
A co do Was, kochane, to bardzo Wam dziękuje,
gdy czytam te wszystkie komentarze od Was, to mam ochotę pisać i pisać! 
I bardzo chcę przeprosić za błędy, których nie widzę. 
I oczywiście postaram się wszystkich chętnych informować o nowych rozdziałach :)
Także, do następnego tygodnia :3