sobota, 7 lipca 2012

Rozdział piąty.


ROZDZIAŁ PIĄTY :


Obudził go przeraźliwie głośny dźwięk. Dzwonił telefon Leny. Harry szybko zerwał się z łóżka i odebrał, żeby tylko nie obudzić wciąż śpiącej dziewczyny. Dzwonił nieznany numer.
- Słucham? - Zapytał zachrypniętym głosem, który dało się słyszeć zawsze po przebudzeniu chłopaka.
- Mogę rozmawiać z panną Leną Hastings? Dzwonię ze szpitala, w którym leży jej matka. - Usłyszał po drugiej stronie słuchawki damski, dosyć miły głos.
- Może pani mówić, wszystko jej przekażę. - Wyjaśnił, rozczesując palcami loczki, które opadały mu na czoło. - Wszystko dobrze z jej mamą? 
- Wszystko z nią w porządku, właśnie się obudziła. Proszę przekazać Lenie, żeby jak najszybciej pojawiła się w szpitalu. Matka jej teraz potrzebuje. Jej stan fizyczny jest dobry, ale gorzej z psychiką. - Wyjaśniła kobieta, Harry dał jej minimalnie trzydzieści lat.
- Dobrze... Zaraz tam będziemy. Do widzenia. - Wyjąkał.
- Do usłyszenia. - Usłyszał tylko to i szybko nacisnął czerwoną słuchawkę.

Odrzucił urządzenie na łóżko, obok zaspanej, ale rozbudzonej Leny. Uśmiechnął się pokrzepiająco i usiadł zaraz przy niej.
- Co z mamą? - Zapytała szeptem, wtulając się w nagi tors chłopaka. Harold odwzajemnił ten uścisk, dodając do tego jeszcze soczystego buziaka w zarumieniony policzek szatynki.
- Wszystko w porządku, kochanie. Fizycznie nic jej nie jest, ale pielęgniarka powiedziała, że troszkę gorzej z jej psychiką. - Wyjaśnił najdelikatniej jak tylko dał radę. Dziewczyna zacisnęła palce na skórze kędzierzawego, on również wzmocnił uścisk.
- Pojedźmy do niej. - Poprosiła i zerwała się z łóżka. Już miała wychodzić z pokoju, ale Styles wciąż leżał na łóżku. - Harry! - Krzyknęła i uśmiechnęła się niezauważalnie.
- Najpierw weźmiemy prysznic i coś zjemy, jasne? - Zapytał unosząc się na łokciach. Lena wywróciła oczami i skrzyżowała ręce na piersi. - Inaczej nigdzie nie pójdziesz... - Dodał ostrzej.
- Dobra. - Szepnęła. - Ty idź do łazienki rodziców, tam są ręczniki i w ogóle. Ja pójdę do mnie, wezme ten głupi prysznic i zrobię nam śniadanie. - Powiedziała już głośniej. Loczek uśmiechnął się zwycięzko. - Spadaj. - Prychnęła.
- Też Cię kocham, robaczku. - Zaśmiał się wesoło i posłał jej całusa, na co Lena się uśmiechnęła, zgarnęła z szafy ciuchy oraz bieliznę i zniknęła za drzwiami toalety.

Byli w drodze do szpitala. Lena była cholernie przejęta tym, że jej mama już się obudziła, ale z jej stanem psychicznym nie jest za dobrze. Martwiła się o swoją matkę, mimo wszystko. Patrzyła w krajobraz, który przemijał za oknem. Deszcz padał od wczoraj, chwilami był spokojniejszy, a momentami nie było sensu wychodzić z domu nawet na kilka sekund, bo nie było na tobie suchej nitki.
- Jak się czujesz? - Zapytał Harry, przerywając miłą chwilę milczenia, która wcale nie przeszkadzała Lenie. Czuła się w towarzystwie kędzierzawego bardzo swobodnie, tylko wciąż nie wiedziała kim dla siebie są. Przyjaciele? Kochankowie? Para? Musieli to uzgodnić, bo Hastings nie mogła tego sama stwierdzić.
- Chyba jest dobrze. - Wyjąkała drżącym głosem. Gdy Styles na nią spojrzał, ta spróbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego jedynie grymas, na co chłopak westchnął.
- Lena, wszystko się ułoży, obiecuje. - Powiedział, spoglądając to na nią, to na opustoszałą drogę. - Tylko musisz w to bardzo mocno uwierzyć i dać mamie dużo wsparcia, tak? - Zapytał, żeby upewnić się, że w ogóle go słuchała.
- Przestań, Harry, dobrze? - Spojrzała na niego z wyrzutem. Styles włączył kierunkowskaz, zjeżdżając na pobocze i również popatrzył na dziewczynę z bólem w oczach. - Wiem co robić. - Prychnęła. W oczach szatyna pojawiły się łzy, których za wszelką cene, nie chciał pokazywać Lenie.
- Przepraszam. - Powiedział, uśmiechnął się lekko i odwrócił wzrok w drugą stronę, żeby tylko dziewczyna nie zobaczyła zielonych kryszatałków, które teraz świeciły jak oszalałe.
- To ja przepraszam... - Usłyszał po chwili. Ponownie spojrzał na szatynkę. Teraz po jej policzkach spływały duże łzy. Styles uśmiechnął się pokrzepiająco i objął dziewczynę ramieniem, dając jej do zrozumienia, że nie jest na nią zły.

Nabrała w płuca powietrza, po czym szybko je wypuściła. Położyła dłoń na białej klamce. Za drzwiami leżała jej matka. Spojrzała nerwowo na Harry'ego, który siedział zaraz obok. Chłopak uśmiechnął się pokrzepiająco dodając jej tym otuchy. Nacisnęła klamkę i weszła do środka, zamykając za sobą drzwi. Przeszła pokój i będąc już przy łóżku rodzicielki usiadła obok na krześle. Spojrzała na twarz Annabelle i zauważyła tam ogromne zaskoczenie. Lena już otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła, spuszczając wzrok na swoje dłonie. Po chwili milczenia, pierwsza odezwała się jej mama.
- Leno... - Zaczęła i rozpłakała się. Szatynka wycierała łzy, które spływały po policzkach Annabelle. - Ja... Ja Cię przepraszam, córeczko... Bardzo Cię... Kocham i chcę to... Wszystko zmienić. - Wyjąkała, muskając dłoń Leny swoją. - Wiem, że mało co nie zginęłam i byłam w śpiączce, ale... - Dodała po chwili ciszy, kiedy już się trochę uspokoiła. - Ja wszystko słyszałam, to co mówiłaś do mnie... Że mnie kochasz, że taty tutaj nie ma, że będziesz lepszą córką, ale uwierz, że jesteś idealna i jako twoja matka zabraniam Ci się zmieniać. - Lena uśmiechnęła się przez łzy, rzucając się matce w ramiona. - To ja powinnam być lepszą matką i się zmienię, dla ciebie, kochanie... - Ciągnęła, a Lena odkleiła się od niej i tym razem usiadła na łóżku mamy. - Słyszałam też to, że się zakochałaś i mocno trzymałam za Was kciuki, w tej cholernej śpiączce codziennie modliłam się o to, żeby udało ci się z tym chłopakiem. Harry, prawda? - Szepnęła, żeby przypadkiem nikt nie usłyszał, bo przecież to była tajemnica.
- Mamo, dzwoniłam do ojca chyba z tysiąc razy i w końcu odebrał, a gdy powiedziałam mu co się stało, on tylko zaśmiał się lekceważąco i dodał mi otuchy tym, że na pewno wszystko będzie dobrze i żebym się nie martwiła. Tyle. - Szatynka bardzo zaakcentowała słowo ''otuchy''. Matka wzruszyła ramionami. - Też cię kocham, mamo i razem ze wszystkim damy sobie radę. - Potwierdziła słowa Annabelle. - A co do Harry'ego to Twoje modlitwy zostały wysłuchane. Chyba... Jesteśmy razem, ale jeszcze wiele musimy sobie wyjaśnić. - Obydwie zaśmiały się przez łzy.
- Tak się cieszę... - Szepnęła, obejmując córkę.

- Panie doktorze, kiedy będe mogła zabrać mamę do domu? - Zapytała podbiegając do lekarza prowadzącego leczenie jej matki. Odkąd opuściła pokój, z jej twarzy nie schodził uśmiech. Harry cieszył się razem z nią. Zaraz za nią podszedł do doktora i uśmiechnął się miło. - Ona czuje się już lepiej. - Dodała, uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Jesteś córką Annebelle Hastings, prawda? - Zapytał posiwiały mężczyzna, w wieku około piećdziesiąciu lat. Lena skinęła głową, na znak, że tak, więc doktor kontynuował. - Myślę, że powinna zostać jeszcze na pare badań i kilka dni obserwacji, więc będzie mogła wrócić do domu za jakiś tydzień. - Uśmiechnął się lekko, Lena odwzajemniła gest i rzuciła się Harry'emu na szyję. - Do zobaczenia, śpieszę się do pacjenta. - Dodał na odchodnym.
- Do widzenia! - Krzyknął rozradowany Styles. Odwzajemnił uścisk szatynki i ucałował jej czubek głowy. - Jutro jest czwartek, musisz iść do szkoły. - Dodał, śmiejąc się wesoło.
- Musiałeś psuć tak piękną chwilę? - Zapytała, odklejając się od rozgrzanego ciała kędzierzawego, pokazując mu język. - Wiem i tak przegapiłam już dwa sprawdziany, przez te trzy dni... - Na samą myśl o szkole, Lena skrzywiła się. - Też chcę mieć wolne, tak jak wy cały styczeń. - Szepnęła i wzruszyła ramionami.
- Ale kiedy Ty za pół roku będziesz wylegiwała się na leżaczku całe dwa miesiące, my będziemy latać po całym świecie i śpiewać dla tysiąca fanek. - Harry westchnął. - Ale i tak to kocham. - Zaśmiał się cicho, na co kąciki ust Leny uniosły się ku górze. - A wiesz co będzie najgorsze? - Zapytał po chwili. Hastings zmarszczyła czoło. - Nie będzie Cię tam ze mną... - Spuścił wzrok, Lena uśmiechnęła się szeroko i złożyła na ustach chłopaka soczystego całusa, Styles na nią spojrzał.
- Jeśli tylko zechcesz będę tam z Tobą... - Harry objął dziewczynę w talii i uniósł ją w górę, całując namiętnie. Nie zważając, że obok nich przechodzą pielęgniarki i lekarze. Chciał, tak jak i ona trwać w tej chwili wiecznie.

- Pojedziemy jeszcze do tej kawiarni zanim wstąpimy do was po Harolda? - Zapytała zerkając na skupionego na drodze Stylesa. - Chciałabym z tobą porozmawiać. - Wyjaśniła, kiedy loczek zmarszczył czoło.
- Jasne, nie ma sprawy. - Odpowiedział, włączając kierunkowsakaz i wjeżdżając na parking kawiarenki w centrum Londynu. Wysiadł z samochodu, a tuż za nim Lena. Zamknął drzwi, naciskając guzik na pilocie do auta. Weszli do środka, usiedli w kącie. Było tutaj całkiem przyjemnie, nawet Lena rozluźniła się przed tą rozmową. - Zamówić Ci coś? - Zapytał kiedy już się rozgościli, Lena zdjęła płaszczyk, a Styles kurtkę, zostawiając na swojej głowie grubą czapkę.
- Może wodę... - Powiedziała zachrypniętym głosem, po chwili szybko odchrząknęła. Harry poszedł do baru zamówić wodę i coś dla siebie. Kiedy przyszedł przed Leną postawił wodę z cytryną, a po swojej stronie colę.
- To o czym chcesz pogadać? - Zapytał, popijając napój.
- Kim my teraz właściwie jesteśmy? - Zapytała, spuszczając wzrok i bawiąc si rurką od napoju. - Trochę się w tym wszystkim pogubiłam... - Dodała po chwili ciszy. - Przyjaciółmi? Parą? Kochankami? - Lena uniosła brwi, Styles się trochę zmieszał.
- Kocham Cię, Lena i nie chcę tego ukrywać. - Ujął dłoń szatynki w swoją i spojrzał jej głęboko w oczy. - A więc... Czy zechciałabyś zostać moją dziewczyną? - Zapytał, na co Lena uśmiechnęła się lekko i skinęła głową.
- Też Cię kocham i oczywiście, że tak! - Krzyknęła rozradowana. Harry wstał z miejsca, nachylił się nad stolikiem i delikatnie musnął usta Leny, co ona odwzajemniła.

- Haaaarold! - Wrzasnęła, wchodząc do domu chłopaków. - Chodź do mamusi, jedziemy do domku! - Zaśmiała się wesoło i weszła w głąb mieszkania. Z salonu było słychać rozmowy i śmiechy chłopaków.
- Idę do nich, kociak pewnie jest w kuchni. Jak go znajdziesz, to mnie zawołaj. Kiedy będziesz chciała odwiozę cię do domu. - Harry poinformował Lenę i wszedł do przestronnego salonu. Hastings udała się do kuchni, gdzie zastała Harolda wraz z Liam'em.
- Lena, cześć. - Powiedział obojętnym tonem, był trochę zaskoczony. - Co tam u twojej mamy? Jak się czuje? - Zapytał, głaskając kota.
- Cześć, Liam. - Uśmiechnęła się lekko, siadając na przeciwko szatyna. - Z mamą wszystko dobrze. - Wyjaśniła. - A co u Ciebie? Już się uspokoiłeś? - Lena spuściła głowę, ukrywając łze, która spływała po jej zarumienionym policzku.
- Przepraszam cię, wybacz mi, byłem zdenerwowany, to mnie trochę zabolało... Wiem, że wybuchłem i powiedziałem za dużo, ale musisz mi wybaczyć, bo nie dam sobie rady bez ciebie... - Wyjaśnił, przeciarając oczy.
- Chodź tutaj... - Szepnęła, uniosła głowę i otworzyła szeroko ramiona. Liam uśmiechnął się przez łzy i uścisnął Lenę. - Też bym nie wytrzymała bez ciebie, głuptasie, przecież wiesz. - Szatynka zaśmiała się wesoło i mocno przycisnęła chłopaka do swojego ciała.

Wskoczyła na łóżko, a zaraz za nią jej wspaniały zwierzak. Przytuliła do siebie Harolda i głaskała go za uszkiem. Myślała o swoim chłopaku, mogła tak nazywać Harry'ego Stylesa, którego kocha już od kilku miesięcy. Udało im się. Są razem. Teraz Lena była chyba najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Jej mama wracała do zdrowia i dzisiaj po raz pierwszy od kilku lat rozmawiały jak matka z córką. Niedawno wyznała Harry'emu miłość, on poprosił o trochę czasu, a dzisiaj powiedział jej, że ją kocha i zapytał czy zostanie jego dziewczyną. To był zdecydowanie najlepszy dzień dla Leny Hastings. Dzisiaj mogła to powiedzieć w pełnym słowa znaczeniu. Jestem Lena Hatings, córka Annebelle Hastings i dziewczyna Harry'ego Stylesa.

***

CZEŚĆ KOCHANI! NA SZCZĘŚCIE SIĘ WYROBIŁAM... :)
CHOCIAŻ SZCZERZE POWIEM, ZE ŚREDNI TEN ROZDZIAŁ. :C
ALE OPINIĘ ZOSTAWIAM WAM, KOCHANE! <3
U MNIE WAKACJE LECĄ BARDZO FAJNIE, A JA TAM U WAS? :*
DO NAPISANIA. ;)