czwartek, 26 lipca 2012

Informacja.


INFORMACJA:

Cześć kochane. Hm, jakby to powiedzieć. Nie zawieszam, ani nie kończę z tym opowiadaniem,
ale nie mam napisanego ani słowa nowego rozdziału i nie wiem kiedy się pojawi. ALE...
Kiedy tylko go napiszę, poprawię i wszystko to jak najszybciej go dodam. Przepraszam Was.
Są wakacje, chce od WSZYSTKIEGO odpocząć i zrobić sobie luz od komputera,
rozdział pojawi się za jakiś czas. Tydzień? Miesiąc? Ale nie więcej, obiecuje.
Do napisania ♥

sobota, 21 lipca 2012

Rozdział siódmy.


ROZDZIAŁ SIÓDMY :

W łóżku szpitalnym obudziła się sama. Jej mamy przy niej nie było, więc pewnie lekarz kazał jej wracać do swojej sali. Lena cholernie chciała zobaczyć teraz Harry'ego, ale jego wciąż nie było. Siągnęła do szafki, aby spojrzeć na telefon. Wzięła go do ręki i odblokowała klawiaturę. Ani jednego nieodebranego połączenia od Stylesa. Zero. Hastings uniosła wzrok ku górze, żeby tylko łzy nie znalazły ujścia. Po kilku sekundach uspokoiła się i wybrała numer do Grace, ale szybko się rozłączyła. Teraz chciała być sama. Sama z Harry'm, którego wciąż nie było przy niej. Nacisnęła guzik przy swoim łóżku, a po chwili do sali wbiegła przerażona pielęgniarka.
- Coś nie tak? - Zapytała starsza kobieta, podchodząc do łóżka Leny. - Źle się czujesz? Może zawołam lekarza? - Ciągła, Lena uśmiechnęła się pod nosem, ostatnio dość dużo osób się o nią martwi. To dosyć fajne uczucie.
- Nie, po prostu chciałam wiedzieć co mi jest. - Wyjaśniła, patrząc na pielęgniarkę, która usiadła na krześle, tuż obok szatynki.
- Hm, skarbie, nie będę ukrywała przed tobą prawdy, bo masz prawo wiedzieć. - Samym rozpoczęciem wystraszyła Lenę, która patrzyła na blondynkę z zaciekawieniem, marszcząc przy tym czoło. - Masz małą wade serca. - Wyjaśniła najprościej jak tylko dała radę. 
- Mogłaby pani jaśniej? - Spytała, krzywiąc się przy tym. - Jak małą, bo nie za bardzo rozumiem. - Dodała po chwili milczenia.
- Oh, oczywiście. Objaśnię ci to najprościej jak tylko będę potrafiła... A więc, masz wade serca, którą mogłaś nabyć niedawno. Czy przez kilka ostatnich tygodni stresowałaś się dość często? - Zapytała pielęgniarka. Lena zastanowiła się przez chwilę.
- Tak, chyba tak... Trochę się stresowałam. - Odpowiedziała szybko. - Chyba nawet odrobię bardziej niż trochę... - Dodała po chwili zastanowienia. - Ale to znaczy, że... - Kobieta nie dała jej dokończyć.
- Nie, kochanie, nie umrzesz. - Wyjaśniła spokojnie. - Po prostu nie będziesz mogła się niepokoić, czy stresować, od tego czasu musisz być spokojna. Zawsze kiedy się zdenerwujesz możesz stracić przytomność, czy tracić oddech, ale twój lekarz przepisał ci specjalne tabletki i takie małe inhalatory, które zawsze będziesz musiała mieć przy sobie, rozumiesz? - Blondynka uśmiechnęła się do Leny i wstała z miejsca, kierując się w stronę drzwi.
- Czyli nic mi nie będzie, tylko po prostu muszę się mniej denerwować, tak? - Zapytała, a kiedy pielęgniarka skinęła głową, uśmiechnęła się lekko. - Dziękuje. - Dodała i wtedy starsza pielęgniarka opuściła jej tymczasowy pokój. Jak miała się nie stresować do cholery, skoro tak bardzo tęskniła?

Czas się dłużył, a jej się strasznie nudziło. Grała w jakąś bezsensowną grę, którą niewiadomo skąd miała na telefonie. Kiedy straciła ostatnie życie, wywróciła oczami, odłożyła telefon na szafkę i głośno westchnęła. Drzwi do sali się otworzyły. Już miała nadzieję, że to Styles skończył wywiad po pięciu godzinach. Zabawne, jaki wywiad trwa tyle czasu, do cholery? Myliła się, to nie Harry, a jakiś przystojny brunet, o piwnych oczach z krzywym uśmiechem na twarzy. Był może parę lat starszy od Leny. Chłopak siedział na wózku inwalidzkim, który pchała pielęgniarka, ta sama co przed godziną tłumaczyła jej na czym polega ''mała wada serca''.
- Cześć skarbie, masz kolegę. Może razem nie będziecie się tak nudzić. - Powiedziała kobieta uśmiechając się do Leny. Hastings odwzajemniła to i spojrzała na bladego chłopaka, który również na nią patrzył. - Wstawaj Matt, chyba do łóżka sam dojdziesz, co? - Zapytała rozbawiona pielęgniarka. Brunet, którego Lena już znała imię, wywrócił oczami i podniósł się z wózka o własnych siłach. Miał na sobie szpitalną piżamę, w której wyglądał dość zabawnie. W ręce miał plecak, który rzucił pod łóżko, do którego podszedł i położył się na nim wygodnie.
- Dzięki, ciociu. - Wysilił się na małe podziękowania do pielęgniarki, która okazała się jego ciotką. Głos miał tajemniczy, taki smutny. Kobieta uśmiechnęła się wesoło.
- Ależ proszę, kochanie. - Uśmiechnęła się szeroko, podeszła do łóżka chłopaka i ucałowała go w czubek głowy. Lena uśmiechnęła się na ten widok. - Dobra dzieciaki, jak będziecie czegoś potrzebowali to naciskajcie guziki. - Skinęła brodą na przyciski nad łóżkami. - Ja uciekam. - Dodała. Zabrała wózek i wyszła z pomieszczenia. Hastings spuściła wzrok i poprawiła zmiętą kołdrę.
- Mam jakąś starą grę planszową, masz ochotę pograć? - Zapytał zachrypniętym głosem, który brzmiał prawie jak Harry. Lena miała zamknięte oczy i szybko je uchyliła, żeby upewnić się, że to jej chłopak przyszedł, ale to tylko brunet, który od kilku minut leży razem z nią w jednej sali.
- Jasne, czemu nie... - Powiedziała wesoło i uśmiechnęła się leciutko. Na nic więcej nie było jej stać, już myślała, że to Hazza, ale to tylko jakiś Matt. - A tak w ogóle to jestem Lena. - Dodała, kiedy chłopak wyciągał tekturowe pudełko z plecaka.
- Matt. - Wstał z łóżka, zgarnął pudło z grą i usiadł na krześle obok Leny, podając jej dłoń. Szatynka ją uścisnęła i lekko się uśmiechnęła, co chłopak odwzajemnił. 

Lena razem z Matt'em śmiała się i wygłupiała. Nawet jak na szpital bawili się świetnie. Było miło, zabawnie i wcale im się nie nudziło. Już dwie godziny grali w tą samą planszówkę i za każdym razem albo ona, albo Matt oszukiwali. Śmiali się z siebie nawzajem. Lena czuła się przy tym chłopaku jakby znała go od dawna.
- Dobra, jest już po północy, idziemy spać, nie? - Zapytał przecierając oczy. Hastings spojrzała na chłopaka i uśmiechnęła się promiennie. Kiedy on również na nią popatrzył skinęła głową i pomogła mu składać grę. 
- Dobranoc. - Szepnęła kiedy bałagan był już posprzątany, światła zgaszone, a oni leżeli w łóżkach.
- Dobranoc, Lena. - Odpowiedział nieco głośniej, niż szatynka. Hastings przekręciła się na lewe ramię, tym samym odwrając się plecami do Matt'a.

Obudziły ją promienie wpadające do sali przez odsłonięte rolety. Nie otwierając oczu rozłożyła ręce rozciągając mięśnie. Westchnęła przeciągle i poprawiła się na niewygodnym łóżku. Chciała jeszcze chwilę pospać, ale coś, a raczej ktoś jej nie dał.
- Lena! Obudziłaś się w końcu! Już się martwiliśmy, czy Ty w ogóle żyjesz! - Wrzasnął jakiś znajomy dla Leny głos. Dziewczyna uchyliła jedno oko i przed sobą zauważyła Grace, Vicky, Liam'a, Niall'a, Louis'a i stojącego z tyłu Zayn'a. Ale gdzie podział się Harry?
- Cześć! - Krzyknęła, uśmiechając się wesoło. - A gdzie Harry? - Powiedziała już ciszej, rozglądając się ochoczo po sali wypełnionej jej przyjaciółmi. Ale kiedy nie znalazła znajomej czupryny smutnym wzrokiem spojrzała na grupkę ludzi. - Nie przyszedł? - Spytała zrezygnowana.
- Nie martw się, po prostu coś mu wypadło... Musiał jechać do mamy czy coś. - Niall uśmiechnął się i poczochrał Lenie włosy. - No, ale wczoraj u ciebie był... - Dodał po chwili.
- Nie nacieszyliście się sobą przez jakieś trzy godziny? - Vicky wybuchła śmiechem, a Hastings zmarszczyła czoło, nie rozumiejąc o co chodzi przyjaciółom. Przecież Stylesa tutaj nie było nawet na pół godziny.
- Co? Harry'ego nie było ani wczoraj, ani dzisiaj. - Wyjaśniła zdezorientowana Lena. - Mówił, że przyjdzie? - Zapytała, przełykając ślinę.
- Nie martw, coś mu wypadło... - Upewnił ją Liam, uśmiechając się przy tym niewinnie. - Ale kiedy tylko załatwi tą sprawę to tutaj przyjdzie, obiecuje! - Dodał, śmiejąc się śmielej. Reszta znajomych rozsiadła się dookoła łóżka i wypytywali Lenę co jej jest, jak się czuje, kiedy wyjdzie ze szpitala i czy się jej tu nie nudzi. Ale jak ona miała opowiadać o tym wszystkim skoro tak cholernie tęskniła za Hazzą? Wiedziała, że coś jest nie tak jak być powinno, więc jeśli tylko jej przyjaciele wyjdą to zadzwoni do Stylesa i wyjaśni to... To wszystko.

- Może pogramy znowu w tą grę? - Zapytał uśmiechnięty Matt i skinął brodą na tekturowe pudełko leżące na podłodze. Lena tylko zmarszczyła czoło, kiwnęła głową przecząco i odwróciła się plecami do znajomego. - Oh, jeśli nie masz ochoty to jasne. Przepraszam. - Dodał ciszej i on również odwrócił się do Hastings tyłem. Nie chciał jej teraz denerwować, bo na kontroli słyszał co jej dolega. Sam miał podobną wadę serca. Tylko, że trochę trudniejszą? Tak, to było dobre określenie tego, na co był chory nowy kolega Leny.  
Po chwili dziewczyna wstała z łóżka, na nogi założyła kapcie, które przywieźli jej przyjaciele, z szafki zgarnęła telefon i udała się do toalety. Kiedy już była na miejscu wybrała numer Stylesa. Zaczynała się o niego martwić. Poczta, poczta, poczta, do cholery. Przetarła dłońmi zaszklone oczy i już miała wracać do sali, ale jej telefon zadzwonił. Spojrzała na ekran aparatu. Harry. Uśmiechnęła się pod nosem i bez zastanowienia nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Lena, przepraszam, że mnie nie było, ale mam dla ciebie niespodziankę! - Wykrzyknął zadowolony. - Zaraz do ciebie przyjadę z prezentem, kocham cię. - Dodał i już miał się rozłączać, ale Hastings przeciągle jęknęła.
- Styles, nawet nie waż się rozłączać! - Wrzasnęła zdenerwowana. - Ja tutaj odchodzę od zmysłów, bo nie dzwonisz, nie piszesz, nie ma cię tutaj... A ty mówisz mi o jakimś prezencie?! - Dziewczynę jeszcze bardziej wkurzyło to, że Hazza mówił teraz o jakimś prezencie, a nie o jej zdrowiu. 
- Kochanie, ze względu na twój stan zdrowia nie powinnaś się denerwować, jak dobrze słyszałem. - Powiedział zmartwionym tonem głosu.
- Skąd wiesz? - Spytała zaciekawiona Lena. - Dzwoniłeś do chłopaków? Albo do Vicky, lub Grace? - Lena uniosła jedną brew i w duchu się uśmiechnęła. Czyli trochę się o mnie martwił. Teraz tylko taka myśl przyszła jej do głowy.
- Rozmawiałem z twoją mamą, robaczku! - Krzyknął rozradowany. - Zaraz u ciebie będę, czekaj na mnie. - Dodał i rozłączył się. Szatynka uśmiechnęła się szeroko i wróciła na swoją salę. Styles mógł być u niej lada chwila.

''Zaraz będziemy. xx'' - Przeczytała treść sms'a, którego dostała od Harry'ego i uśmiechnęła się leciutko. Przeczesała włosy dłonią i wygodniej ułożyła się na łóżku. Teraz nie zastanawiała się dlaczego napisał w liczbie mnogiej. Nie obchodziło jej nic, oprócz tego, że zaraz zobaczy Harry'ego. Drzwi do sali uchyliły się i przez szparę Hastings zauważyła ciemne loczki, które należały do Stylesa. Zerwała się z materaca i rzuciła do wejścia. Gdzie już czekał kędzierzawy razem z wielkim pluszowym misiem, to musiała być ta niespodzianka. Lena rzuciła się Hazzie na szyję i zaczęła całować każdy skrawek jego twarzy. 
- Harry Styles! Dziękuje, że w końcu wpadłeś, kretynie! - Wrzasnęła rozradowana dzewczyna. Chłopak się melodyjnie zaśmiał. - Coż za piękna niespodzianka. - Szepnęła i wskazała palcem na pluszaka leżącego tuż obok nich. Całemu zdarzeniu przyglądał się Matt.
- Też się cieszę, kruszynko. - Szepnął we włosy Leny. - Ale to nie o to mi chodziło. - Powiedział, kiedy już się od siebie oderwali. - Moja mama przyjechała razem ze mną, chcę żebyście się poznały. - Loczek się uśmiechął, a Hastings stała nieruchomo ze z wytrzeszczonymi oczami. - Kochanie? - Zapytał przerażony i położył dłoń na ramieniu szatynki.
- Chyba kpisz... - Powiedziała oburzona. - Zobacz jak ja wyglądam. - Lena zaczęła marudzić, a Harry wywrócił oczami i odgranął niesforny kosmyk włosów, opadający na czoło Leny za ucho.
- Ślicznie tak jak zawsze. - Szepnął i ucałował dziewczynę w czoło. Matt wciąż wpatrywał się we wszystko z zaciekawieniem w oczach. - Mamo! - Krzyknął Styles, wychylając głowę na korytarz.
- Obiecuję, że kiedyś zabiję tego faceta. - Powiedziała sama do siebie, niewinnie uśmiechnęła się do Matt'a i usiadła wygodnie na łóżku. A co jeśli Anne jej nie polubi? Przecież Harold tak szanuje głos matki, że skończyłby z nią szybciej niż zaczął.

- Tak, moja mama też jest teraz w szpitalu. - Wyjaśniła uśmiechnięta Lena. - To trochę zabawne, a trochę przerażające. - Dodała. 
- Słyszałam... Harry mi mówił, że miała wypadek, ale nic poważnego jej się nie stało, prawda? - Zapytała mama Stylesa. Widoczne było to, że obydwie się polubiły. Rozmawiały o wszystkim i o niczym, a Hazza miał słuchać, potakiwać i nie przeszkadzać, jak to powiedziała Anne.
- Nie, nic jej nie jest. Dwa dni była w śpiączce, ale już jest wszystko dobrze. A teraz musi być w szpitalu na ogólnych badaniach i takich tam rzeczach, o których nie mam pojęcia. - Lena się zaśmiała, a po chwili Anne do niej dołączyła. 
- Rozumiem. - Powiedziała, uśmiechając się szeroko, głaskając syna po kolanie. Hastings widząc to uśmiechnęła się jeszcze szerzej i spojrzała na swojego chłopaka. Ten kiedy mama nie widziała seksownie oblizał usta, a Lena prawie się udusiła powstrzymując śmiech. - Jesteś jeszcze ładniejsza niż Harry mi opowiadał. - Szepnęła po chwili i westchnęła ciężko. Młodsza szatynka spuściła wzrok i podrapała się po karku. Bardzo cieszyło ją to, że Anne ją polubiła. Po Hazzie również było widać zadowolenie.
- Dziękuje. - Wyjąkała cicho i spojrzała na mamę Harry'ego wdzięcznym wzrokiem.

***

NO CZEŚĆ DZIEWCZYNY. :3
TAK CHCIAŁYŚCIE, ŻEBY WSZYSTKO BYŁO DOBRZE TO PROSZĘ.
ÓSMEGO JESZCZE NIE TKNĘŁAM, ALE ZABIORĘ SIĘ ZA NIEGO, OBIECUJE! :D
OKEJ, NO TO JAK WAM SIĘ PODOBA? :)

piątek, 13 lipca 2012

Rozdział szósty.


ROZDZIAŁ SZÓSTY :

Pierwszy raz od kilku lat czuła się naprawdę szczęśliwa. Kiedy zadzwonił budzik wstała uśmiechnięta od ucha do ucha. Zsunęła nogi na podłogę i rozłożyła ręce rozciągając zmęczone ciało. Ziewnęła przeciągle i szybko wstała rozprostowując nogi. Podeszła do garderoby i wyciągnęła z niej ciemne rurki, biały top i czarny sweterek. Już miała się przebierać, ale zadzwonił jej telefon. Podbiegła do biurka. Harry. Uśmiechnęła się pod nosem i nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Cześć, robaczku, podwieźć cię do szkoły? - Po drugiej stronie usłyszała zachrypnięty głos swojego chłopaka. Czyli przed chwilą się obudził.
- Dzień dobry! - Przywitała się wesoło. - Kochanie, do szkoły to sobie jeszcze dojdę, przystanek autobusowy mam dwa kroki od domu. Naprawdę nie ma takiej potrzeby, ale dziękuje. - Powiedziała i zaśmiała się radośnie.
- Ale ja się już tak baaardzo stęskniłem i chcę cię odwieźć! - Zaprotestował.
- Dobra, niech ci będzie. Czekaj za pół godziny, głuptasie. - Mówiła z uśmiechem na twarzy.
- No to do zobaczenia! - Krzyknął wesoło i już miał się rozłączyć, ale Lena zaczęła się śmiać. - A tobie co tak wesoło, hm? - Spytał rozbawiony.
- A nic, tylko też się bardzo stęskniłam i cieszę się, że za pół godziny się zobaczymy! - Krzyknęła wesoło.
- Oj, skarbie, teraz to już nie pół godziny, tylko dwadzieścia dziewięć minut. Do naszego spotkania coraz mniej! - Poprawił ją rozbawiony Styles. Lena wybuchła na to śmiechem.
- Dobra, dobra. Skoro widzimy się za dwadzieścia osiem minut i czterdzieści sekund to muszę iść się ogarnąć! Buziaki. - Kilka razy cmoknęła do słuchawki i nacisnęła czerwoną słuchawkę.

Usłyszała klakson, więc Harry już czekał pod domem. Zatrzymała się wpół kroku i przegryzła dolną wargę. Na kilkanaście sekund się zamyśliła. Co zmieniło się przez te kilka dni? Czy Harry kochał ją już jakiś czas? Wszystko było dla niej jakieś skomplikowane. Jej mama chyba się zmieniła... A co jeśli to cisza przed burzą? Chciała żeby jej szczęście trwało wiecznie. Ostatnie dni były zdecydowanie najlepszymi w ciągu całego życia Leny. Ponownie usłyszała trąbienie, więc Harry zaczynał się niecierpliwić. Szybko zarzuciła na siebie płaszczyk, a na nogi założyła wytarte botki. Z podłogi zgarnęła torbę i wyszła na zewnątrz, po czym zamknęła za sobą drzwi. Przekręciła kluczyk i wrzuciła go do torby. Na dworze była straszna zawieja, więc szybko podbiegła do samochodu i wpełzła do środka. Styles uśmiechnął się zniewalająco i na samym początku obdarzył Lenę namiętnym pocałunkiem, który ta odwzajemniła. Wplotła palce prawej ręki w loki Stylesa, a drugą położyła na jego udzie, budząc wszystkie zmysły chłopaka. Gładziła nogę kędzierzawego od kolana, do uda. On za to jedną rękę ułożył na biodrze dziewczyny, muskając jej brzuch, a drugą ułożył na jej policzku. Ich pocałunek trwał kilka minut, aż po chwili usłyszeli klakson. Oderwali się od siebie i spojrzeli na tego, który śmiał im przerywać tą magiczną chwilę. Przed nimi stał wypasiony samochód ojca Leny, który siedział za kierownicą.
- Kurwa. - Szatynka zaklęła pod nosem. - On mnie teraz zabije, zaczekaj tu, wyjdę do niego. Wolę żebyś nie słyszał co teraz będzie mówił. - Lena się zarumieniła, a Harry spojrzał na nią wymownie, chciał z nią iść, ale dziewczyna wywróciła oczami i wyszła z auta, podchodząc do samochodu taty. Nachyliła się nad szybą, która była do połowy odsunięta.
- Leno, czy ja znam tego młodzieńca? - Zapytał obużony. Młoda Hastings kiwnęła głową przecząc. - Więc co ty wyrabiasz, dziecino? - Wytrzeszczył oczy.
- To mój chłopak, tato. - Wyjaśniła. - Przepraszam, ale muszę jechać do szkoły, przez to, że mama jest w szpitalu opuściłam już trzy dni. Muszę napisać dwa sprawdziany. - Dodała. Ojciec skinął głową.
- Do widzenia. Dzisiaj może odwiedzę Annabelle. - Zasunął szybę, a Lena odetchnęła z ulgą, odchodząc i wsiadając do samochodu Harry'ego. Thomas spojrzał jeszcze w ich stronę, więc obydwoje się do niego uśmiechnęli. Starszy mężczyzna wyszedł z auta i poszedł w kierunku domu.
- Palant. - Skomentowała Lena i prychnęła. Styles zwężył usta w wąską linię i musnął policzek dziewczyny. Szatynka uśmiechnęła się leciutko, gładząc nogę chłopaka. On spojrzał na nią wymownie, a Lena zmarszczył czoło, nie przestając wykonywać tych ruchów.
- Nie dam rady prowadzić samochodu, jeśli tak będziesz mnie rozpraszała, kochanie. Za bardzo mnie podniecasz. - Wyjaśnił, na co Hastings wybuchła śmiechem, chłopak to odwzajemnił, szybko zabrała dłoń z uda Hazzy, on odpalił silnik i odjechał.

- Lena, cześć! Już wiem co się stało... Kochanie, dlaczego mi od razu nie mówiłaś tylko sama się z tym męczyłaś? - Do Hastings podbiegła zmartwiona Victoria, obejmując ją mocno. - Jak tam mama? A ty jak się trzymasz? - Zarzucała dziewczyne toną pytań.
- Hej... Dobrze, już jest wszystko okej z mamą i... Co najważniejsze ze mną też! - Wrzasnęła, z szerokim uśmiechem na twarzy. Vicky uniosła jedną brew ku górze, uważnie przyglądając się Lenie. - Czekaj. - Zaśmiała się wesoło, odłożyła książki do szafki i zaciągnęła przyjaciółkę do toalety szkolnej.
- No mów szybko, bo zaraz nie wytrzymam, no! - Krzyknęła zaciekawiona Brown. Z nerwów zaczęła obgryzać paznokcie, więc szatynka wybuchła śmiechem. - Leno Olivio Hastings, mów natychmiast! - Krzyknęła zniecierpliwiona dziewczyna, więc szatynka nabrała w płuca powietrza i szybko je wypuściła.
- Oficjalnie mogę powiedzieć, że jestem najszczęśliwszą osobą na świecie! - Wrzasnęła rozbawiona. Vicky uderzyła ją lekko w ramię. - A więc... Jestem dziewczyną Harry'ego Stylesa! Czaisz?! - Krzyknęła i zaczęła piszczeć, Victiorię wryło, ale po chwili zaczęła skakać i tańczyć po łazience. Lena podbiegła do przyjaciółki i mocno ją uścisnęła.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę! - Szepnęła uśmiechniąta Brown. Tak bardzo była podekscytowana szczęściem Leny, że nie potrafiła w tej chwili powiedzieć ani słowa więcej, była pod wrażeniem dojrzałości Stylesa.

- Louie, pogadamy? - Zapytał smutnym głosem, siadając na łóżku pasiastego. Tomlinson zmarszczył czoło, podszedł do materaca i usiadł tuż obok Harry'ego.
- Co jest? - Lou wyglądał na zmartwionego. W końcu byli najlepszymi przyjaciółmi, więc martwił się o kędzierzawego. Zawsze, ni stąd, ni z owąd było tak, że Hazza i Tomlinson byli razem, dla fanów tworzyli bromance. Liam był najbardziej zżyty z Niall'em, a Zayn był samotnikiem, który uwielbiał towarzystwo swojej dziewczyny, Grace.
- No bo... - Zaczął, ale nie mógł się wysłowić. Język mu się plątał i zapomniał co miał powiedzieć. Nerwowo zaczął skłubać swoją koszulkę. - Chyba bym się zabił gdybyśmy przestali się przyjaźnić, albo umarłbym z tęsknoty, albo zleciłbym jakiemuś zawodowemu, płetnemu zabójcy za zadanie moją śmierć, oddałbym wszystkie pieniądze, żeby tylko mnie zabił, pokroił, czy cholera wie co. - Louie uśmiechnął się niezauważalnie, Styles spuścił wzrok na swoje dłonie.
- O co chodzi, Harry? - Zapytał już przestraszony Lou. - Dlaczego mielibyśmy przestać się przyjaźnić, co? Przecież nic nie zniszczy naszej przyjaźni, prawda? - Chciał się upewnić, teraz Tommo bał się, że coś zrobił źle. On lub Hazza.
- Bo kocham Lenę, jestem z nią, przy niej jestem tak szczęśliwy, zupełnie tak jak przy tobie, czuje się przy was tak swobodnie, jak przy nikim innym, ale boję się tego, że przez nasz związek mogę cię stracić, a uwierz... Tego naprawdę nie chcę. - Wyjąkał. Louie uśmiechnął się szerzej i zbliżył się do Stylesa, obejmując go jednym ramieniem.
- Stary, jestem cholernie podekscytowany, że znalazłeś swoją drugą połówkę i cieszę się z tego powodu! - Krzyknął, czochrając kędzierzawego. Harry uniósł głowę i wytrzeszczył oczy. - Tak, naprawdę! - Wrzasnął, wyprzedzając pytanie Hazzy, które pewnie brzmiało by ''Serio, Louie?''. Styles odwzajemnił uścisk przyjaciela. - A tak na marginesie, to... Ja chyba też znalazłem pewną dziewczyne... - Szepnął we włosy loczka, więc ten oderwał się od niego i spojrzał na niego podejrzliwie.
- Opowiadaj! - Krzyknął uśmiechając się od ucha do ucha.
- A więc ma na imię Eleanor, jest piękna! Pracuje jako modelka, poznaliśmy się w klubie i świetnie się dogadujemy. Serio! Hm, wydaje mi się, że jest taka jak ja, tylko, że kobieta, nie? Jest mądra, zabawna, śliczna. Stary, no po prostu ideał! Przy najbliższej okazji pójdziemy na podwójną randkę! - Styles zaczął się śmiać, bo Lou zachowywał się teraz jak baba.
- Jasne, że pójdziemy, ale nie gadaj tyle, tylko lepiej pokaż mi jej zdjęcie, wariacie. - Hazza uspokoił pasiastego i posłał mu ciekawskie spojrzenie. - Bo masz, nie? Muszę ją zobaczyć! To na pewno gorąca laska, nie? - Zapytał Harry, marszcząc czoło.
- Pewnie, że mam! - Tommo zeskoczył z łóżka i podbiegł do biurka, biorąc z niego portfel. Wyciągnął z niego mały papierek, znowu podszedł do Hazzy i podał mu zdjęcie pięknej szatynki. Hazza zmarszczył czoło i podrapał się po karku. - I jak? - Zapytał przestraszony, że jego przyjacielowi nie spodoba się dziewczyna, na której punkcie miał bzika.
- Wiesz co ci powiem? - Styles spojrzał na Louis'a, robiąc z ust dziubek. - Gdyby nie było Leny, bałbym się, że też mógłbym się w niej zakochać! - Krzyknął, podskoczył do Tomlinsona i mocno go uścisnął. Obydwoje wybuchli śmiechem.

Na ostatniej lekcji miała fizykę, więc wyciągnęła zeszyt do tego przedmiotu i usiadła w ławce razem z John'em. Był tylko jakimś kujonem, ale na początku roku nauczycielka zrobiła z nich sąsiadów ławkowych. Hastings otworzyła notes i to co tam zobaczyła przeraziło ją. ''Spróbujesz dotknąć Harry'ego, suko!'', ''Zgiń, frajerko! Hazza nigdy nie będzie twój!'' i wiele innych, podobnych bzdur. Szybkim ruchem zatrzasnęła zeszyt, wrzuciła go do torby i siedziała nie ruszając się. Czuła się tak jakby... Jakby sparaliżowana. Boże... Kto mógły to napisać? Kto mógł to wiedzieć? Vicky, mama i ktoś komu powiedział Styles. Przecież Victoria... Zaraz, zaraz. Kiedy mówiła o wszytkim swojej przyjaciółce, były w szkolnej toalecie. Ktoś, ktokolwiek, każdy mógł to słyszeć. Cholera, jak mogła nie sprawdzić kabin zanim zaczęła mówić? Teraz może wiedzieć każdy. Każdy. Zaczęła pulsować jej głowa, zrobiło jej się słabo. Poczuła, że spada z krzesła. Widziała ciemność. Słyszała krzyki. Nie czuła nic.

Leniwie otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła. Zobaczyła jasne, różowe ściany. Biały sufit, dużą lampe i kroplówkę. Była w szpitalu. Tylko nic nie pamiętała. Bolała ją głowa, która wciąż delikatnie pulsowała. Ponownie obejrzała pokój rozglądając się. Była w podobnym pokoju jak jej mama. Nikogo nie było razem z nią. Chciała zobaczyć Harry'ego. Bolało ją serce, nie wiedziała czy z powodu tęsknoty czy tego co się stało. Odruchowo złapała się za klatkę piersiową i z trudem próbowała wyrównać oddech. Wszystkie jest starania szły na marne, zaczęła się dusić. Wydała z siebie tylko cichy, przeciągły jęk, który usłyszała jakaś pielęgniarka. Lekarze zaczęli wpadać przez drzwi, biegać wokół łóżka, chcieli jej pomóc. Nie słyszała o czym rozmawiają, czuła się jakby oni tylko ruszali ustami, a ona miała zgadywać co do siebie mówią. Chciała złapać choć trochę powietrza, ale najzwyczajniej na świecie nie potrafiła. Zamknęła oczy i ścisnęła w dłonie kołdrę. Po chwili za pomocą jakiegoś urządzenia, podłączonego do jej ciała trochę wyrównała oddech. Wszyscy lekarze opuścili pomieszczenie, została tylko jedna pielęgniarka.
- Już wszystko dobrze, skarbie. Dzięki temu urządzeniu będziesz mogła normalnie oddychać, tylko musisz do końca wyrównać oddech. - Powiedziała cichutkim głosem, który Lena ledwo słyszała, ale starała się robić to co kazała jej kobieta.
- Zadzwońcie do Harry'ego. - Poprosiła i spróbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego jedynie grymas. - Proszę... - Dodała.
- Dzwoniłyśmy, kochanie. Do twojego taty, ale nie może przyjechać. A ten Harry powiedział, że ma wywiad i nie da rady, ale obiecał, że przyjdzie później. A jeśli chcesz to lekarz wyda twojej mamie pozwolenie na przyjście tutaj, dobrze? - Hastings skinęła głową i szybko ją odwróciła. Jej oczy zaszły łzami. To, że ojca tutaj nie będzie wcale nie było zaskoczeniem. Ale Harry? To bolało ją bardziej, niż ten ucisk w klatce piersiowej, którego przed chwilą doświadczyła. Miał wywiad, do cholery, coś co jest ważniejsze od niej, kariera. Annabelle za chwilę tu będzie. Przecież jest okej. Tak przynajmniej miało być, niestety w prawdziwym życiu nie wszystko kończy się tak jak w bajce.

Drzwi się otworzyły i Lena myślała, że to Harry. Ale to pielęgniarka pchająca wózek inwalidzki, na którym siedziała jej mama. Kobieta postawiła Annabelle zaraz koło łóżka i wyszła z sali. Młoda Hastings złapała ręke matki i spojrzała na nią smutnym wzrokiem.
- Kochanie, jeśli jeszcze raz mnie tak przestraszysz to ukaże cię aresztem domowym na całe życie, zrozumiano? - Powiedziała przejęta. Lena się uśmiechnęła, jej kąciki ust tylko trochę uniosły się ku górze, ale zawsze to coś.
- Mamo, on nie przyszedł, bo... Bo ma wywiad, rozumiesz? - Zapytała i odwróciła wzrok, patrząc w okno. Annabelle zbliżyła się do córki i odgarnęła niezdarny kosmyk ciemnych włosów za ucho córki. - Mówił mi, że mnie kocha, a teraz go tu nie ma, jak to możliwe, że ważniejsza jest jego kariera, ode mnie?! - Wrzasnęła tak głośno jak tylko dała rade. Nie wytrzymała, łzy pociekły po jej zaczerwienionych policzkach. Rodzicielka ułożyła się na skrawku łóżka, obok niej i mocno ją uścisnęła.
- Jeśli tak mówił to tak jest, Harry na pewno cię kocha, skarbie. - Wyjaśniła, głaskając Lene po głowie. - I sława nie jest ważniejsza od ciebie, a nawet jeśli tak jest to on nie jest ciebie wart. Musicie wszystko przemyśleć, dajcie sobie czas. - Dodała po chwili milczenia.
- Jak na razie nie chce nawet na niego patrzeć, teraz skupie się na swoim zdrowiu. - Powiedziała już twardszym tonem głosu. Annabelle wiedziała, że ma silną córkę. - I na mojej prawdziwej rodzinie. - Lena podniosła głowę i delikatnie ucałowała policzek mamy.


***

CZEŚĆ SŁODZIAKI. :3 Z TYM ROZDZIAŁEM NIE MIAŁAM PROBLEMU.
A JA JUŻ MYŚLĘ O NASTĘPNYM OPOWIADANIU,
WIĘC ZA JAKIŚ CZAS MOŻE JAKIEŚ SIĘ POJAWI.
A WAM JAK SIĘ PODOBA MOJE 'DZIEŁO'? :D
JAK WAM LECĄ WAKACJE, DZIEWCZYNY? DO NASTĘPNEGO!

sobota, 7 lipca 2012

Rozdział piąty.


ROZDZIAŁ PIĄTY :


Obudził go przeraźliwie głośny dźwięk. Dzwonił telefon Leny. Harry szybko zerwał się z łóżka i odebrał, żeby tylko nie obudzić wciąż śpiącej dziewczyny. Dzwonił nieznany numer.
- Słucham? - Zapytał zachrypniętym głosem, który dało się słyszeć zawsze po przebudzeniu chłopaka.
- Mogę rozmawiać z panną Leną Hastings? Dzwonię ze szpitala, w którym leży jej matka. - Usłyszał po drugiej stronie słuchawki damski, dosyć miły głos.
- Może pani mówić, wszystko jej przekażę. - Wyjaśnił, rozczesując palcami loczki, które opadały mu na czoło. - Wszystko dobrze z jej mamą? 
- Wszystko z nią w porządku, właśnie się obudziła. Proszę przekazać Lenie, żeby jak najszybciej pojawiła się w szpitalu. Matka jej teraz potrzebuje. Jej stan fizyczny jest dobry, ale gorzej z psychiką. - Wyjaśniła kobieta, Harry dał jej minimalnie trzydzieści lat.
- Dobrze... Zaraz tam będziemy. Do widzenia. - Wyjąkał.
- Do usłyszenia. - Usłyszał tylko to i szybko nacisnął czerwoną słuchawkę.

Odrzucił urządzenie na łóżko, obok zaspanej, ale rozbudzonej Leny. Uśmiechnął się pokrzepiająco i usiadł zaraz przy niej.
- Co z mamą? - Zapytała szeptem, wtulając się w nagi tors chłopaka. Harold odwzajemnił ten uścisk, dodając do tego jeszcze soczystego buziaka w zarumieniony policzek szatynki.
- Wszystko w porządku, kochanie. Fizycznie nic jej nie jest, ale pielęgniarka powiedziała, że troszkę gorzej z jej psychiką. - Wyjaśnił najdelikatniej jak tylko dał radę. Dziewczyna zacisnęła palce na skórze kędzierzawego, on również wzmocnił uścisk.
- Pojedźmy do niej. - Poprosiła i zerwała się z łóżka. Już miała wychodzić z pokoju, ale Styles wciąż leżał na łóżku. - Harry! - Krzyknęła i uśmiechnęła się niezauważalnie.
- Najpierw weźmiemy prysznic i coś zjemy, jasne? - Zapytał unosząc się na łokciach. Lena wywróciła oczami i skrzyżowała ręce na piersi. - Inaczej nigdzie nie pójdziesz... - Dodał ostrzej.
- Dobra. - Szepnęła. - Ty idź do łazienki rodziców, tam są ręczniki i w ogóle. Ja pójdę do mnie, wezme ten głupi prysznic i zrobię nam śniadanie. - Powiedziała już głośniej. Loczek uśmiechnął się zwycięzko. - Spadaj. - Prychnęła.
- Też Cię kocham, robaczku. - Zaśmiał się wesoło i posłał jej całusa, na co Lena się uśmiechnęła, zgarnęła z szafy ciuchy oraz bieliznę i zniknęła za drzwiami toalety.

Byli w drodze do szpitala. Lena była cholernie przejęta tym, że jej mama już się obudziła, ale z jej stanem psychicznym nie jest za dobrze. Martwiła się o swoją matkę, mimo wszystko. Patrzyła w krajobraz, który przemijał za oknem. Deszcz padał od wczoraj, chwilami był spokojniejszy, a momentami nie było sensu wychodzić z domu nawet na kilka sekund, bo nie było na tobie suchej nitki.
- Jak się czujesz? - Zapytał Harry, przerywając miłą chwilę milczenia, która wcale nie przeszkadzała Lenie. Czuła się w towarzystwie kędzierzawego bardzo swobodnie, tylko wciąż nie wiedziała kim dla siebie są. Przyjaciele? Kochankowie? Para? Musieli to uzgodnić, bo Hastings nie mogła tego sama stwierdzić.
- Chyba jest dobrze. - Wyjąkała drżącym głosem. Gdy Styles na nią spojrzał, ta spróbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego jedynie grymas, na co chłopak westchnął.
- Lena, wszystko się ułoży, obiecuje. - Powiedział, spoglądając to na nią, to na opustoszałą drogę. - Tylko musisz w to bardzo mocno uwierzyć i dać mamie dużo wsparcia, tak? - Zapytał, żeby upewnić się, że w ogóle go słuchała.
- Przestań, Harry, dobrze? - Spojrzała na niego z wyrzutem. Styles włączył kierunkowskaz, zjeżdżając na pobocze i również popatrzył na dziewczynę z bólem w oczach. - Wiem co robić. - Prychnęła. W oczach szatyna pojawiły się łzy, których za wszelką cene, nie chciał pokazywać Lenie.
- Przepraszam. - Powiedział, uśmiechnął się lekko i odwrócił wzrok w drugą stronę, żeby tylko dziewczyna nie zobaczyła zielonych kryszatałków, które teraz świeciły jak oszalałe.
- To ja przepraszam... - Usłyszał po chwili. Ponownie spojrzał na szatynkę. Teraz po jej policzkach spływały duże łzy. Styles uśmiechnął się pokrzepiająco i objął dziewczynę ramieniem, dając jej do zrozumienia, że nie jest na nią zły.

Nabrała w płuca powietrza, po czym szybko je wypuściła. Położyła dłoń na białej klamce. Za drzwiami leżała jej matka. Spojrzała nerwowo na Harry'ego, który siedział zaraz obok. Chłopak uśmiechnął się pokrzepiająco dodając jej tym otuchy. Nacisnęła klamkę i weszła do środka, zamykając za sobą drzwi. Przeszła pokój i będąc już przy łóżku rodzicielki usiadła obok na krześle. Spojrzała na twarz Annabelle i zauważyła tam ogromne zaskoczenie. Lena już otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła, spuszczając wzrok na swoje dłonie. Po chwili milczenia, pierwsza odezwała się jej mama.
- Leno... - Zaczęła i rozpłakała się. Szatynka wycierała łzy, które spływały po policzkach Annabelle. - Ja... Ja Cię przepraszam, córeczko... Bardzo Cię... Kocham i chcę to... Wszystko zmienić. - Wyjąkała, muskając dłoń Leny swoją. - Wiem, że mało co nie zginęłam i byłam w śpiączce, ale... - Dodała po chwili ciszy, kiedy już się trochę uspokoiła. - Ja wszystko słyszałam, to co mówiłaś do mnie... Że mnie kochasz, że taty tutaj nie ma, że będziesz lepszą córką, ale uwierz, że jesteś idealna i jako twoja matka zabraniam Ci się zmieniać. - Lena uśmiechnęła się przez łzy, rzucając się matce w ramiona. - To ja powinnam być lepszą matką i się zmienię, dla ciebie, kochanie... - Ciągnęła, a Lena odkleiła się od niej i tym razem usiadła na łóżku mamy. - Słyszałam też to, że się zakochałaś i mocno trzymałam za Was kciuki, w tej cholernej śpiączce codziennie modliłam się o to, żeby udało ci się z tym chłopakiem. Harry, prawda? - Szepnęła, żeby przypadkiem nikt nie usłyszał, bo przecież to była tajemnica.
- Mamo, dzwoniłam do ojca chyba z tysiąc razy i w końcu odebrał, a gdy powiedziałam mu co się stało, on tylko zaśmiał się lekceważąco i dodał mi otuchy tym, że na pewno wszystko będzie dobrze i żebym się nie martwiła. Tyle. - Szatynka bardzo zaakcentowała słowo ''otuchy''. Matka wzruszyła ramionami. - Też cię kocham, mamo i razem ze wszystkim damy sobie radę. - Potwierdziła słowa Annabelle. - A co do Harry'ego to Twoje modlitwy zostały wysłuchane. Chyba... Jesteśmy razem, ale jeszcze wiele musimy sobie wyjaśnić. - Obydwie zaśmiały się przez łzy.
- Tak się cieszę... - Szepnęła, obejmując córkę.

- Panie doktorze, kiedy będe mogła zabrać mamę do domu? - Zapytała podbiegając do lekarza prowadzącego leczenie jej matki. Odkąd opuściła pokój, z jej twarzy nie schodził uśmiech. Harry cieszył się razem z nią. Zaraz za nią podszedł do doktora i uśmiechnął się miło. - Ona czuje się już lepiej. - Dodała, uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Jesteś córką Annebelle Hastings, prawda? - Zapytał posiwiały mężczyzna, w wieku około piećdziesiąciu lat. Lena skinęła głową, na znak, że tak, więc doktor kontynuował. - Myślę, że powinna zostać jeszcze na pare badań i kilka dni obserwacji, więc będzie mogła wrócić do domu za jakiś tydzień. - Uśmiechnął się lekko, Lena odwzajemniła gest i rzuciła się Harry'emu na szyję. - Do zobaczenia, śpieszę się do pacjenta. - Dodał na odchodnym.
- Do widzenia! - Krzyknął rozradowany Styles. Odwzajemnił uścisk szatynki i ucałował jej czubek głowy. - Jutro jest czwartek, musisz iść do szkoły. - Dodał, śmiejąc się wesoło.
- Musiałeś psuć tak piękną chwilę? - Zapytała, odklejając się od rozgrzanego ciała kędzierzawego, pokazując mu język. - Wiem i tak przegapiłam już dwa sprawdziany, przez te trzy dni... - Na samą myśl o szkole, Lena skrzywiła się. - Też chcę mieć wolne, tak jak wy cały styczeń. - Szepnęła i wzruszyła ramionami.
- Ale kiedy Ty za pół roku będziesz wylegiwała się na leżaczku całe dwa miesiące, my będziemy latać po całym świecie i śpiewać dla tysiąca fanek. - Harry westchnął. - Ale i tak to kocham. - Zaśmiał się cicho, na co kąciki ust Leny uniosły się ku górze. - A wiesz co będzie najgorsze? - Zapytał po chwili. Hastings zmarszczyła czoło. - Nie będzie Cię tam ze mną... - Spuścił wzrok, Lena uśmiechnęła się szeroko i złożyła na ustach chłopaka soczystego całusa, Styles na nią spojrzał.
- Jeśli tylko zechcesz będę tam z Tobą... - Harry objął dziewczynę w talii i uniósł ją w górę, całując namiętnie. Nie zważając, że obok nich przechodzą pielęgniarki i lekarze. Chciał, tak jak i ona trwać w tej chwili wiecznie.

- Pojedziemy jeszcze do tej kawiarni zanim wstąpimy do was po Harolda? - Zapytała zerkając na skupionego na drodze Stylesa. - Chciałabym z tobą porozmawiać. - Wyjaśniła, kiedy loczek zmarszczył czoło.
- Jasne, nie ma sprawy. - Odpowiedział, włączając kierunkowsakaz i wjeżdżając na parking kawiarenki w centrum Londynu. Wysiadł z samochodu, a tuż za nim Lena. Zamknął drzwi, naciskając guzik na pilocie do auta. Weszli do środka, usiedli w kącie. Było tutaj całkiem przyjemnie, nawet Lena rozluźniła się przed tą rozmową. - Zamówić Ci coś? - Zapytał kiedy już się rozgościli, Lena zdjęła płaszczyk, a Styles kurtkę, zostawiając na swojej głowie grubą czapkę.
- Może wodę... - Powiedziała zachrypniętym głosem, po chwili szybko odchrząknęła. Harry poszedł do baru zamówić wodę i coś dla siebie. Kiedy przyszedł przed Leną postawił wodę z cytryną, a po swojej stronie colę.
- To o czym chcesz pogadać? - Zapytał, popijając napój.
- Kim my teraz właściwie jesteśmy? - Zapytała, spuszczając wzrok i bawiąc si rurką od napoju. - Trochę się w tym wszystkim pogubiłam... - Dodała po chwili ciszy. - Przyjaciółmi? Parą? Kochankami? - Lena uniosła brwi, Styles się trochę zmieszał.
- Kocham Cię, Lena i nie chcę tego ukrywać. - Ujął dłoń szatynki w swoją i spojrzał jej głęboko w oczy. - A więc... Czy zechciałabyś zostać moją dziewczyną? - Zapytał, na co Lena uśmiechnęła się lekko i skinęła głową.
- Też Cię kocham i oczywiście, że tak! - Krzyknęła rozradowana. Harry wstał z miejsca, nachylił się nad stolikiem i delikatnie musnął usta Leny, co ona odwzajemniła.

- Haaaarold! - Wrzasnęła, wchodząc do domu chłopaków. - Chodź do mamusi, jedziemy do domku! - Zaśmiała się wesoło i weszła w głąb mieszkania. Z salonu było słychać rozmowy i śmiechy chłopaków.
- Idę do nich, kociak pewnie jest w kuchni. Jak go znajdziesz, to mnie zawołaj. Kiedy będziesz chciała odwiozę cię do domu. - Harry poinformował Lenę i wszedł do przestronnego salonu. Hastings udała się do kuchni, gdzie zastała Harolda wraz z Liam'em.
- Lena, cześć. - Powiedział obojętnym tonem, był trochę zaskoczony. - Co tam u twojej mamy? Jak się czuje? - Zapytał, głaskając kota.
- Cześć, Liam. - Uśmiechnęła się lekko, siadając na przeciwko szatyna. - Z mamą wszystko dobrze. - Wyjaśniła. - A co u Ciebie? Już się uspokoiłeś? - Lena spuściła głowę, ukrywając łze, która spływała po jej zarumienionym policzku.
- Przepraszam cię, wybacz mi, byłem zdenerwowany, to mnie trochę zabolało... Wiem, że wybuchłem i powiedziałem za dużo, ale musisz mi wybaczyć, bo nie dam sobie rady bez ciebie... - Wyjaśnił, przeciarając oczy.
- Chodź tutaj... - Szepnęła, uniosła głowę i otworzyła szeroko ramiona. Liam uśmiechnął się przez łzy i uścisnął Lenę. - Też bym nie wytrzymała bez ciebie, głuptasie, przecież wiesz. - Szatynka zaśmiała się wesoło i mocno przycisnęła chłopaka do swojego ciała.

Wskoczyła na łóżko, a zaraz za nią jej wspaniały zwierzak. Przytuliła do siebie Harolda i głaskała go za uszkiem. Myślała o swoim chłopaku, mogła tak nazywać Harry'ego Stylesa, którego kocha już od kilku miesięcy. Udało im się. Są razem. Teraz Lena była chyba najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Jej mama wracała do zdrowia i dzisiaj po raz pierwszy od kilku lat rozmawiały jak matka z córką. Niedawno wyznała Harry'emu miłość, on poprosił o trochę czasu, a dzisiaj powiedział jej, że ją kocha i zapytał czy zostanie jego dziewczyną. To był zdecydowanie najlepszy dzień dla Leny Hastings. Dzisiaj mogła to powiedzieć w pełnym słowa znaczeniu. Jestem Lena Hatings, córka Annebelle Hastings i dziewczyna Harry'ego Stylesa.

***

CZEŚĆ KOCHANI! NA SZCZĘŚCIE SIĘ WYROBIŁAM... :)
CHOCIAŻ SZCZERZE POWIEM, ZE ŚREDNI TEN ROZDZIAŁ. :C
ALE OPINIĘ ZOSTAWIAM WAM, KOCHANE! <3
U MNIE WAKACJE LECĄ BARDZO FAJNIE, A JA TAM U WAS? :*
DO NAPISANIA. ;)